Naszych rozmówców zapytaliśmy, kiedy właściwie zaczęła się ich przygoda i miłość do samochodów ze Stanów Zjednoczonych? - Praktycznie od urodzenia, dzięki tacie stałem się miłośnikiem motoryzacji i miałem przyjemność mieszkać 8 lat w Detroit, pracując w Fordzie i stąd moje serce zaczęło brzmieć po amerykańsku. Wystarczyło, że spojrzałem na te samochody, posłuchałem brzmienia silnika i już była miłość i pasja – opowiada Maciej Szyposzyński, właściciel Garage 313.
Nieco inna jest opowieść Romana Kołodziejczyka z łódzkiej stajni Mustang Klub Polska, który dopiero w „dojrzałym wieku” pokochał samochody zza oceanu. - Mustanga mam od 10 lat i przez długi czas byłem jedyny w Piotrkowie. Motoryzacją interesowałem się od zawsze, ale długo w głowie miałem auta japońskie i dopiero gdzieś przypadkowo, na którymś zlocie wpadł mi w oko Mustang. Jak tylko do niego wsiadłem, Japonia mi odeszła z głowy i zakochałem się w amerykańskich autach – opowiada.
Właśnie dzięki pasji Macieja Szyposzyńskiego powstał Garage 313, który zajmuje się sprowadzaniem i renowacją amerykańskich pojazdów. Przez warsztat Macieja przewijają się takie marki jak Ford, Corvette, Mustang, Buick czy Jeep, a więc szeroka gama amerykańskiej motoryzacji.
Na tę chwilę w Garage 313 jest również jedno auto niepochodzące ze Stanów, czyli Bentley Continental, ale zazwyczaj są tylko te amerykańskie, a prawdziwą perełką wśród nich jest Oldmobile z 1951 roku. - Nazywamy go „dziadziuś” – śmieje się Maciej Szyposzyński. - Nie znam jego całej historii, ale mogę powiedzieć, że jest w pełni oryginalny i ma przejechane zaledwie 23 tys. mil. Jest to naprawdę perełka nie tylko w Polsce, ale w Europie i na świecie – zaznacza.
Właściciel Garage 313 podkreśla, że sam wyszukuje wszystkie samochody, które sprowadza i zazwyczaj osobiście wyjeżdża je kupować. - Chcę, żeby to były prawdziwe perełki, bo to jest moja pasja, a na tym się nie oszczędza – dodaje.
Do opinii, że amerykańskie samochody pochłaniają mnóstwo pieniędzy odniósł się Roman Kołodziejczyk, który twierdzi, że przy obecnych silnikach trzeba się naprawdę postarać, żeby osiągnąć spalanie rzędu 20 litrów. Dodaje też, że części są całkiem przystępne cenowo, a przede wszystkim dostępne w piotrkowskich sklepach. - Na pewno utrzymanie jest tańsze niż niejednego auta, a frajdy jest bardzo dużo. Takie założenie było już w latach 60., że Mustang miał być autem tanim, dla szerokiego grona odbiorców i dawać dużo radości za rozsądne pieniądze – mówi przedstawiciel Mustang Klub Polska.
Obaj zaznaczają, że posiadaczy amerykańskich aut jest coraz więcej w Piotrkowie, ale cały czas nie jest to jakieś olbrzymie środowisko, a wszystko zaczęło się właśnie od klubu właścicieli Fordów Mustangów. - Rzeczywiście samochodów mocno przybyło, ale wciąż przyciągają uwagę – mówi Roman Kołodziejczyk. - Często mamy takie przypadki, że jedziemy grupą 3 – 5 Mustangów i jadą inne osoby samochodami, może lepszymi i droższymi, ale robią i tak zdjęcia tej grupce – dodaje.
Nasi rozmówcy wspominali wcześniejsze udane imprezy motoryzacyjne w Piotrkowie i podkreślali, że już planują kolejne, a jak tylko będą zniesione obostrzenia, to jeszcze tego lata, zachowując wszelkie środki bezpieczeństwa, zorganizują spory zlot w regionie. - Zapraszam serdecznie na nasze imprezy czy do mojego warsztatu. Wystarczy popatrzeć i usiąść w aucie, posłuchać silnika, poopowiadamy trochę o tych samochodach i myślę, że po takim doświadczeniu każdy stanie się pasjonatem amerykańskiej motoryzacji – przekonuje Maciej Szyposzyński.