Ubiegły rok w kościele ojców Jezuitów w Piotrkowie to czas zmian. 18 maja nowym superiorem został o. Zdzisław Jaśko. Od nominacji minęło ponad pół roku. Co o tym czasie myśli ojciec Jaśko? - Jest wspaniale. I chociaż bywają trudności, to nic nie zmienia faktu, że jest naprawdę dobrze - mówi.
O. Zdzisław Jaśko pełnił w swoim życiu wiele funkcji. Katecheta, wicesuperior, a później superior w Poznaniu. Przebywał w wielu miejscach: nieobcy mu Kraków czy Wrocław. Teraz występuje „w roli głównej” życia klasztoru o. Jezuitów w Piotrkowie. - Bywałem raczej w większych miastach - przyznaje o. Zdzisław. Piotrków jest zatem nowością. Jednak zostałem mile zaskoczony tłumem ludzi w kościele oraz ich życzliwością.
Ale wejść w mury nowego klasztoru nie było tak łatwo. I trudno się dziwić - ludziom i samemu superiorowi. – Zapytałem kiedyś zaprzyjaźnionego proboszcza z pewnej parafii, czy mam być taki, jak poprzedni przełożony wspólnoty jezuitów w Piotrkowie - wspomina o. Jaśko. - Odpowiedź brzmiała „nie”. I tak postanowiłem zrobić. A że jestem perfekcjonistą (według własnego sumienia i uznania), staram się robić wszystko jak umiem najlepiej - mówi.
Ze słów nowego superiora wynika, że odcina się nieco od poprzedniej epoki piotrkowskiego klasztoru. Ma inne podejście, inny charakter, inne usposobienie. Oczywiście inne nie oznacza gorsze. Jak sam przyznaje, coraz rzadziej jest porównywany, „ważony miarą Lemiesza”. I to go cieszy. - Także ludzie okazali się życzliwi, czasem aż za bardzo – z uśmiechem dodaje superior.
- Chciałbym, aby ludzie, którzy przychodzą do kościoła, mieli tu naprawdę dobrą strawę duchową. Zależy mi także na stworzeniu kontaktów interpersonalnych – mówi duszpasterz. - Poza tym najważniejszą inicjatywą jest dla mnie inwestycja duchowa w młodzież. To właśnie o młodych ludzi przełożony piotrkowskiej wspólnoty jezuitów chce walczyć najmocniej. Przy kościele działa wiele grup zrzeszających młodych muzyków, aktorów, tancerzy.
Ojcowie jezuici nie zapominają też o innych wiernych. Szczególną uwagę przywiązują do kontynuacji mszy świętych dziecięcych. Dla jej małych uczestników nie brakuje także zajęć w klasztornych podziemiach. Oprócz tego przy kościele działa punkt wydawania pożywienia potrzebującym. Tak więc - dla każdego coś dobrego.
A co z planami na przyszłość? Niektóre inicjatywy pozostają, póki co, tajemnicą (podobno dla dobra sprawy). Dziś znana jest inicjatywa budowy nowego konfesjonału - miejsca edukacji duchowej. Nowy, zamknięty, pełen intymności i ciszy umożliwi swobodną rozmowę ze spowiednikiem.
- Oczywiście każda z grup nadal będzie działała ze wsparciem księży. A poza tym? Zobaczymy, czas pokaże.
Najważniejsze, a czasami niedoceniane, są dla ojca Jaśki niedzielne kazania. Superior przyznaje, że szczególną uwagę poświęca przygotowaniu cotygodniowej homilii. Szczególnie zapamięta tę z pasterki bożonarodzeniowej. – Pozostały mi po niej niezwykłe wspomnienia – mówi.
A co ze sprawami bieżącymi? Kościół borykał się z problemem zepsutego pieca. W świątyni było po prostu zimno. Największym wrogiem są jednak pieniądze W tej sprawie o. Jaśko podjął działania i dzięki pomocy ludzi problem już został rozwiązany.
Innym problemem jest zepsuty silnik od organów. I tu znaleźli się życzliwi ludzie, którzy zainwestują w muzykę organową piotrkowskiego Sanktuarium.
Co z polityką? Nowy superior nie jest nią zainteresowany. Mimo że kiedyś nie było wydarzenia, o którym by nie wiedział, dziś nie angażuje się w sprawy polityczne. Jak twierdzi - życie nauczyło go, że niebezpiecznie jest się upolityczniać, stawiać się na świeczniku wśród jednych, a przez drugich być krytykowanym. I chociaż prace nad umieszczeniem w sejmie przekazanej posłom reprodukcji obrazu Matki Bożej Trybunalskiej trwają, to kustosz piotrkowskiego Sanktuarium, póki co, nie zamierza angażować się w politykę, także w wymiarze lokalnym.
Wiadomo, że nie zawsze wszystko układa się dobrze. Czasami nowe podejście sprawia, że jego poglądy gryzą się z przyzwyczajeniami. Superior, przyzwyczajony do perfekcji, nie lubi działać pochopnie. Nie każdemu to odpowiada. – W razie czego zawsze można się spakować i wyjechać – dodaje.
Z perspektywy czasu spędzonego w Piotrkowie o. Zdzisław jest przekonany, że nie popełnił błędu. Od początku jest sobą i takie jest założenie. Po części jest to sprawa charakteru, osobowości. Dziś, być może jest nieco inaczej, co nie znaczy gorzej. Nowa władza, nowe perspektywy i nowe podejście.
Ksiądz perfekcjonista, niezmiernie punktualny, obowiązkowy to dla piotrkowian uczęszczających do kościoła Jezuitów nowy typ człowieka, z jakim przyszło współpracować.
I chociaż jest wiele różnic pomiędzy poprzednim i obecnym superiorem, ważne jest, że nadal podczas niedzielnych mszy świętych kościół jest wypełniony po brzegi. Pytanie tylko, czy jest to zasługa tradycji pokoleniowych, czy solidnej pracy superiora?
Patrycja Grzybowska