Niewiele brakowało aby spotkanie nie doszło do skutku. SPR utknął bowiem w kilkukilometrowym korku na moście w Przygłowie i do hali Relax przyjechał kilka minut przed 18:00. Mecz rozpoczął się z 25-minutowym opóźnieniem. Problemy z dojazdem nie wpłynęły źle na zespół Edwarda Jankowskiego. Wprost przeciwnie - lublinianki od pierwszych minut zaczęły dyktować warunki na boisku i z minuty na minutę powiększały przewagę. Piotrcovia momentami sprawiała wrażenie jakby zapomniała grać w piłkę ręczną. Próbowała walczyć jedynie Agata Wypych, ale sama niewiele była w stanie zrobić. W 21. minucie było aż 16:6 dla SPR. W końcówce pierwszej połowy nasz zespół nieco zniwelował straty i do szatni zespoły zeszły przy wyniku 12:19.
Zwycięstwo Lublina nie było jednak zagrożone nawet przez chwilę. Ostatecznie wicemistrzynie Polski wygrały 32:25, ale trzeba zauważyć, że przez większą część drugiej połowy trener SPR Edward Jankowski dawał szansę gry rezerwowym piłkarkom.
Dla Piotrcovii to piąta ligowa porażka z rzędu.
- Dziewczyny pracują bardzo ciężko na treningach i jestem przekonany, że już niedługo przyniesie to efekt - powiedział po spotkaniu szkoleniowiec gospodyń Stanisław Mijas, który nie może pochwalić się jeszcze ligową wygraną z naszym zespołem.
Przed Piotrcovią teraz dwa teoretycznie łatwiejsze mecze: wyjazdowy z Finepharmem Polkowice i we własnej hali z Pogonią Balticą Szczecin.
PIOTRCOVIA - SPR Lublin 25:32 (12:19)
Piotrcovia: Kowalczyk, Skura - Rol 6, Mijas 4, Tyda 1, Mielczewska, Cieślak 1, Wypych 9/3, Brzezowska, Szafnicka, Olek 1, Kuzniecova, Knoroz 2, Olejnik 1.
Trener: Stanisław Mijas
Kary: 10 min.