Oddychają węglowym pyłem

Tydzień Trybunalski Sobota, 23 marca 201310
Czarny śnieg, czarna sałata, w sadzie czarne jabłka, czarne szyby w oknach, a do tego hałas taki, jakby przez dom przejeżdżał pociąg. Tak żyje się mieszkańcom Kiełczówki w gminie Moszczenica. Szczególnie tym, którzy bezpośrednio sąsiadują z regionalnym centrum dystrybucji węgla, które od 2008 roku funkcjonuje we wsi.
Oddychają węglowym pyłem

- Na ulicy Wolborskiej jest bardzo ścisła zabudowa. Po jednej stronie znajduje się miejscowość Baby, po drugiej Kiełczówka. Przede wszystkim chodzi o pylenie, bo moje okna są po prostu czarne. To nie jest zwykły kurz, ale typowy kurz węglowy. Wszystkie owoce z sadu absolutnie nie nadają się do spożycia, nie ma mowy o zielonej sałacie, bo ta ma po prostu czarny kolor – mówi Małgorzata Śmiechowicz, mieszkanka Kiełczówki. To ona reprezentuje mieszkańców, którzy protestują. - Jestem bardzo zaangażowana w sprawę zapylenia i hałasu, jaki generuje działalność firmy Barter, która swoją siedzibę ma jakieś 300 metrów od budynków i od ulicy Wolborskiej w Kiełczówce. Czego oczekujemy? Przede wszystkim tego, żeby działalność firmy nie była dla nas tak uciążliwa. Od godz. 6.00 rano do 22.00 działają 3 sortowniki, które emitują tak przeogromny hałas, że ja mam wrażenie, że przez mój dom przetacza się pociąg. Myślę, że na tych 5 hektarach jest w tej chwili zgromadzonych kilkadziesiąt tysięcy ton miału węglowego. Te hałdy ulegają samozapaleniu i wydobywa się z nich potężny biały dym. Firma funkcjonuje w tym miejscu od 2008 roku. W 2008 sąsiedzi, którzy dosłownie mieszkają przez płot z firmą, zaczęli się skarżyć. Wtedy z ochrony środowiska odpisali, że oni nie muszą robić żadnych pomiarów, bo... nie ma tabel, do których te pomiary można by było odnieść.

fot. Michał Szelestfot. Michał Szelest

W 2011 roku mieszkańcy Bab i Kiełczówki po raz pierwszy poprosili o pomoc wójta. W październiku wystosowali swój protest na piśmie, jako powód podając hałas i zapylenie powodowane pracą urządzeń do sortowania, kruszenia, hałdowania i załadunku węgla.

 

Protest został przesłany do Delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Piotrkowie. Co na to ochrona środowiska? - Wniosek o podjęcie interwencji w celu sprawdzenia działalności sortowni węgla firmy Barter S.A. w Kiełczówce wpłynął do nas w sierpniu 2011 roku. Skarga dotyczyła głównie zapylenia okolicznych posesji oraz hałasu – informuje nas Marcin Wężyk z Delegatury. - W związku z tym przeprowadzono kontrole tego obiektu, które wskazały między innymi na występowanie tzw. emisji niezorganizowanej pyłu oraz pracę urządzeń mogących stanowić istotne źródło hałasu do środowiska. WIOŚ wykonał następujące badania: pomiar hałasu przenikającego do środowiska w wyniku eksploatacji bazy, pomiar imisji pyłu (stężenia pyłu w powietrzu), pomiar opadu pyłu za pomocą poborników zawieszonych na słupach energetycznych wokół terenu sortowni węgla (pomiar prowadzony jest w dalszym ciągu). Po przeprowadzeniu kontroli WIOŚ wystąpił do starosty piotrkowskiego o rozważenie możliwości nałożenia na prowadzącego bazę obowiązku sporządzenia tzw. przeglądu ekologicznego. Jest to opracowanie eksperckie, które umożliwia ocenę oddziaływania pracującej instalacji na środowisko, np.: poprzez wykorzystanie modelowania matematycznego. W omawianym przypadku mamy do czynienia z tzw. emisją niezorganizowaną, nie możemy więc zastosować metody polegającej na pomiarze emisji, która umożliwiłaby wprost stwierdzenie przekroczenia. Ponadto w przypadku emisji niezorganizowanej prawo nie przewiduje obowiązku uzyskania pozwolenia określającego dopuszczalne emisje zanieczyszczeń, nie ma więc również formalnie określonych wartości dopuszczalnych emisji, do których można by się odnieść.


Starosta piotrkowski sugestie WIOŚ oczywiście rozważył, zobowiązał więc decyzją administracyjną prowadzącego bazę w Kiełczówce do przedstawienia “przeglądu ekologicznego”. Firma jednak odwołała się, sprawa nie została zakończona jeszcze prawomocnym rozstrzygnięciem.


WIOŚ zdecydował się równocześnie na próbę oceny zapylenia okolicy za pomocą pomiarów, które nie służą typowo do oceny wielkości emisji z konkretnego zakładu, lecz wykorzystywane są do badań monitoringowych środowiska w celu oceny ogólnego stanu powietrza na danym terenie – badania takie prowadzone są przez długi czas w wyznaczonych punktach badawczych zlokalizowanych głównie na terenach miast. - W tym przypadku pomiary imisji (stężenia pyłu w powietrzu) nie wykazały przekroczeń dopuszczalnych poziomów średniodobowych pyłu zawieszonego PM10 w powietrzu, zaś pomiar opadu pyłu prowadzony jest nadal. Również odnośnie hałasu procedura jest niestety dość skomplikowana – informuje dalej WIOŚ. - Wyniki przeprowadzonych przez nas pomiarów zostały przesłane staroście piotrkowskiemu, który jest organem właściwym (zgodnie z ustawą Prawo ochrony środowiska) do stwierdzenia, czy występują przekroczenia dopuszczalnych norm hałasu. Starosta stwierdził takie przekroczenia, ustalił więc decyzją administracyjną dopuszczalną emisję hałasu dla zakładu. Barter S.A. odwołała się od powyższej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Piotrkowie. Do dzisiaj nie zapadło ostateczne rozstrzygnięcie. Jeśli decyzja o dopuszczalnym poziomie hałasu stanie się ostateczna, WIOŚ przeprowadzi kontrolne pomiary hałasu sprawdzające dotrzymanie warunków decyzji.


- Wszystko trwa już ponad rok i absolutnie nie ma żadnego postępu w sprawie – mówi mieszkanka Kiełczówki. - Wójt cały czas twierdzi, że nam pomoże. Uważam, że rzeczywiście robi, co może, ale jego działania są trochę opieszałe. Niech firma sobie działa, chodzi o to, żeby nie miało to negatywnego wpływu na nas – mieszkających dosłownie za płotem. Na spotkanie, które odbyło się dokładnie rok temu, w marcu 2012, niestety żaden z przedstawicieli firmy nie przyszedł. Przyszli jedynie przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, był pan wójt. Wszyscy obiecali, że coś da się zrobić. Firma Barter ma swoich prawników, którzy w każdej decyzji znajdą jakiś element zaczepny, w efekcie od wszystkiego się odwołują i na ich działalność w tej chwili nie ma bata. Jestem bardzo zdesperowana. Obiecałam wszystkim, że postaram się nagłośnić sprawę.

 

- Firma działa na terenach, które dzierżawi od prywatnego przedsiębiorcy (4,7 hektara). Z tym wiąże się luka prawna – firmy, które prowadzą działalność na dzierżawionych gruntach, nie potrzebują dysponować wszystkimi decyzjami, np. decyzją o oddziaływaniu na środowisko – mówi wójt Moszczenicy Marceli Piekarek.


O pomoc Małgorzata Śmiechowicz postanowiła zwrócić się również do radnych gminy Moszczenica. Ci obiecali (podczas lutowej sesji Rady Gminy), że sprawę rozpatrzy Komisja Rewizyjna. Wójt gminy Marceli Piekarek stwierdził, że należałoby przede wszystkim wyjaśnić, czy firma, rozpoczynając działalność w Kiełczówce w 2008 roku, miała na to zgodę, czy była wydana decyzja środowiskowa i raport oddziaływania na środowisko. - Rada Gminy postanowiła, że Komisja Rewizyjna zbada wszystkie sprawy związane z wejściem w 2008 roku firmy Barter na teren gminy Moszczenica – mówi wójt Piekarek.


Próbowaliśmy oczywiście skontaktować się z przedstawicielami firmy Barter. Wysłaliśmy na adres mailowy spółki pytania dotyczące Kiełczówki. Kiedy odpowiedzi nie otrzymaliśmy, próbowaliśmy skontaktować się z Barterem telefonicznie. Poinformowano nas, że prezes będzie dostępny dopiero za kilka dni. Do sprawy więc z pewnością powrócimy.


as




Zainteresował temat?

9

2


Zobacz również

reklama

Komentarze (10)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

gość ~gość (Gość)04.04.2013 20:30

mam działkę przy tej firmie mogłam się cieszyć pracując i wypoczywając na niej jednak z chwilą działań firmy zostałam pozbawiona z korzystania dobrodziejstw a pojawiły się problemy zdrowotne mieszkańcy mogą to zauważyć bardzo szybko robiąc badania kontrolne oby nie było za póżno .

10


Gość ~Gość (Gość)27.03.2013 21:05

Co można myśleć o człowieku, który widzi przez pięć lat bocznicę kolejową i zwały węgla na niej a mimo to buduj tuż obok nowy dom, ciekawe w jakim celu, żeby w nim mieszkać
czy może w innym celu !!

00


mick ~mick (Gość)25.03.2013 15:55

Na e-piotrków chamska cenzura ... cóż...
z pobłażaniem rezygnuję panowie z waszego forum

20


mick ~mick (Gość)25.03.2013 15:50

Dużo wielkich skomplikowanych słów - a decyzji nie ma żadnej.
Tak wygląda Polska. Brak faceta (lub baby) z jajami, która by tą sprawę pomogła rozwiązać (a nie tylko obiecanki robić).
Panie Wójcie - ma pan "jaja"?
Mieszkam niedaleko, więc wiem jak jest.
Wszelkie plucie w stylu "a węglem by się paliło" świadczy o tym, że osoba tak pisząca jest kretynem - ślepym, głuchym i nie umiejącym czytać tekstu ze zrozumieniem.
Zapraszam na wycieczkę kolego... tak z tydzień posiedzisz - będziesz miał rozeznanie

00


gonia ~gonia (Gość)25.03.2013 15:22

Komisja Rewizyjna "popatrzy na ręce" byłego wójta!A na bocznicy kolejowej nigdy nie było rozładunku na taką skalę. Ja rozpoczynałam budowę domu 25 lat temu i ten teren miał przeznaczenie pod budownictwo mieszkaniowe i rzemiosło uciążliwe!W sąsiedztwie Bartera od kilkudziesięciu lat funkcjonuje skład węgla.Na jego działalność nigdy nikt się nie skarżył.Różnica jest w ilości i jakości tego pseudo węgla.Mówimy tu o dziesiątkach tysięcy ton miału!To wygląda jak kopalniane hałdy!Krajobraz iście śląski w centrum Polski!

01


tak sobie myślę ~tak sobie myślę (Gość)24.03.2013 22:27

Wydaje mi się, że komisja rewizyjna Rady Gminy bądź Rady Miasta nie jest uprawniona do jakiejkolwiek kontroli działalności przedsiębiorców. Ich rolą jest "patrzenie na ręce Wójta, Burmistrza czy Prezydenta" i natychmiastowe reagowanie na złe działanie tych organów. Natomiast, gdyby taka komisja zaczęła kontrolę przedsiębiorcy, to ma on pełne prawo ich całkowicie olac, bądź za każde nieuprawnione wezwanie do urzędu "na dywanik" wystawi lokalnym urzędasom słone rachunki do zapłaty za zmarnowany czas. Ludziom mieszkającym w pobliżu należałoby współczuc, jednakże w tym miejscu (przy bocznicy kolejowej) od dawnych lat rozładowywano węgiel. Po to zresztą zbudowano tam dawno temu bocznicę kolejową. Ludzie o niej wiedzieli doskonale tylko, że zapomnieli o tym w momencie, gdy węgiel zaczęto wozic TIRami. Teraz węgiel znów na tę bocznicę przyjeżdża koleją, skąd potem jest rozwożony dalej TIRami. Ktoś kto w pobliżu terenu przemysłowego (np. bocznicy kolejowej) buduje dom, a potem ma pretensje, że ma on w pobliżu teren przemysłowy (np. bocznicę kolejową) jest po prostu naiwny uważając, że ma rację, bo jej nie ma.

00


kojak ~kojak (Gość)24.03.2013 14:54

do gość
schabowe żresz, ale w pobliżu chlewni to byś nie zamieszkał

00


Zbigniew Górdziolek Zbigniew Górdziolekranga23.03.2013 19:01

pewnie ze by sie palilo tylko ciekawe czy jak kolo ciebie by tak bylo to co bys zrobil.Czy czul bys sie tez rewelacyjnie

00


ares1 ~ares1 (Gość)23.03.2013 18:19

Takie składowiska powinny być umieszczane z dala od zabudowań!

00


?? ~?? (Gość)23.03.2013 16:47

Ale węglem by się paliło...

02


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat