- Mamy prawie najwięcej wulgarnych słów w słowniku spośród krajów Europy - mówił w radiowym Maglu językoznawca dr Marek Grynkiewicz. - Przebijają nas tylko Rosjanie. U nas częściej przeklinają mężczyźni, zwłaszcza ci do 34. roku życia. Tak wyliczono. Im człowiek starszy, tym mniej w jego mowie brzydkich słów. A czym one są? Ci je stosujący w życiu codziennym twierdzą, że w ten sposób wyrażają emocje. Ale dla mnie to często wyraz bezradności językowej.
Zdaniem piotrkowskiego aktora Krzysztofa Kamińskiego, wulgaryzmów używamy za dużo i za często. - A przecież język polski jest wspaniały, bogaty, piękny. Niestety, zastępstwem literackiej polszczyzny stają się słowa na k. czy ch. Najbardziej martwi mnie to, że takich słów nie używają już tylko faceci spod budki z piwem, jak się przyjęło myśleć, ale także młode dziewczyny. To razi.
Z badań wynika, że nie ma zależności między wykształceniem, a używaniem przekleństw. Że ludzie z literkami "mgr"," dr" czy nawet "prof" przed nazwiskiem, używają tylko pięknej, literackiej polszczyzny. To nieprawda - przekonywali słuchacze Magla, przypominając choćby nagrania znane z tzw. afery podsłuchowej.
Słuchacz Piotr przypomniał też jedno, trochę zapomniane powiedzenie: nie pomogą doktoraty, kiedy człowiek chamowaty. Zapomniane, ale prawdziwe.