Wynik spotkania otworzył Adam Pacześny, a kolejne bramki zdobyli: Marcin Szopa, Tomasz Mróz i Marcin Tórz. Strzelecką niemoc kwidzynian przełamał dopiero Kacper Adamski. Pierwszy zgrzyt nastąpił w 11. minucie. Rzutu karnego nie wykorzystał Marcin Tórz. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić. Przy prowadzeniu różnicą 2-3 bramek kolejnych rzutów karnych nie rzucili skutecznie: Marcin Szopa i Piotr Swat. MMTS zaczął grać swoje i w 19. minucie doprowadził do remisu 8:8. Goście rzucili dwie ostatnie bramki w pierwszej połowie i zeszli do szatni z prowadzeniem 13:11.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy to skuteczna pogoń Piotrkowianina. Nasz zespół doprowadził do remisu 15:15, a później nie wykorzystał kilku szans na ponowne prowadzenie. Na trzynaście minut przed końcem było 20:20 i wtedy znów zaczęły się błędy. Piotrkowianin rzucił jeszcze tylko dwie bramki, MMTS dorzucił pięć i wygrał 25:22. Najbardziej boleć mogą dwie ostatnie minuty. Nasz zespół grał bowiem w podwójnej przewadze i zamiast doprowadzić do remisu stracił bramkę.
- Mamy przewagę 3-4 bramek i nie mamy siły, aby rywala przydusić i daliśmy mu tlen. Rywal się podniósł i przegraliśmy na własne życzenie. 4 setki, 4 karne nierzucone, przegraliśmy to na własne życzenie – mówił po meczu Piotr Swat. - Słaba psycha, jeśli gramy 6 na 4 to musi się skończyć bramką. To kolejny mecz, gdy powinniśmy punktować w domu i znowu nam to zwycięstwo umyka – dodał Roman Pożarek.
Piotrkowianin - MMTS Kwidzyn 22:25 (11:13)
Piotrkowianin: Schodowski, Procho - Mróz 3, Woynowski, Iskra 2, Szopa 6/2, Kaźmierczak 1, Swat 1, Nastaj 1, Surosz 2, Pożarek 1, Sobut, Tórz 2, Pacześny 3.