- Zaczęło się od skurczy brzucha. Wiedziałam, że nie są one normalne, to był inny ból niż przy miesiączkowaniu. Zadzwoniłam po karetkę. Pomoc przyjechała bardzo szybko. Spadało mi ciśnienie i natychmiast przewieziono mnie do szpitala w Piotrkowie, nawet wbrew temu, że mówiłam, że przechodzi, że już nie boli – opowiada pani Aleksandra. – W karetce zaczęłam czuć się coraz gorzej.
Przed wejściem na SOR kobieta znów zemdlała. Na badanie została wniesiona na noszach. Badanie USG pokazało krwotok.
- Mdlałam, ale lekarze cały czas zachowywali zimną krew – opowiada pani Aleksandra.- Szybko trafiłam na blok operacyjny i zostałam uśpiona. Nie wiedziałam czy się wybudzę i co będzie dalej ze mną.
Kobieta straciła bardzo dużo krwi. Zespół operacyjny wykazał się niezwykłym opanowaniem i determinacją. – Przy mnie było tyle personelu, że nie wiedziałam kto mnie kłuje. To była walka o życie – mówi pani Aleksandra.
Na szczęście pacjentka przeżyła. – Kiedy się obudziłam, poprosiłam o telefon, żeby zadzwonić, bo nikt z rodziny nie wiedział co się stało – wspomina kobieta. – Bardzo dużo zawdzięczam pani psycholog ze szpitala.
Psycholog w piotrkowskim szpitalu jest dostępny dla każdej pacjentki oraz dla całej rodziny. Wystarczy poprosić o taką wizytę.
- Pacjentka przeszła wyboistą i długą drogę - podkreśla Anna Poterała, psycholog ze szpitala w Piotrkowie. – To były bardzo trudne chwile. Warto podkreślić, że w naszej placówce odwiedziny są nielimitowane. W każdej chwili rodzina mogła odwiedzić panią Aleksandrę. Wsparcie psychologiczne niestety wciąż jest niedoceniane na oddziałach szpitalnych. A każdy pacjent tego potrzebuje. Nie każdy chce od razu rozmawiać, niektórzy muszą oswoić się z sytuacją. Łatwiej jest opowiedzieć o najstraszniejszych rzeczach osobie obcej, której być może nigdy nie spotkamy. A psychologowi jest łatwiej ocenić sytuację z boku.
Lekarze z Piotrkowa po raz kolejny pokazali, że profesjonalizm, empatia i szybkość działania są kluczowe w ratowaniu życia. Wykazali się wiedzą i doświadczeniem. Dzięki ich pracy oraz wsparciu psychologicznemu pacjentka przeżyła i wróciła do swojej rodziny.