- Mężczyźni myślą, że wszystko da się załatwić, da się ukryć, ale niestety w życiu tak nie jest. Maks - postać, którą mam przyjemność grać - wymyślił sobie system, który sprawdzał się fantastycznie do pewnego czasu, ale w pewnym momencie okazało się, że go przerósł. Nie do końca wszystko da się zaplanować. Mam nadzieję, że piotrkowska publiczność zwariuje, że obijemy Wam ze śmiechu brzuchy… - mówił tuż przed spektaklem Szymon Bobrowski. I trzeba przyznać, że aktor słowa dotrzymał. “Boeing Boeing” to bez wątpienia jedna z najlepszych komedii, jakie w ciągu ostatnich miesięcy mogli zobaczyć piotrkowianie.
W miniony poniedziałek, 7 marca, na scenie Miejskiego Ośrodka Kultury miał miejsce spektakl teatru Buffo “Boeing, Boeing”. Szymon Bobrowski, Cezary Kosiński, Łukasz Simlat, Dominika Figurska, Olga Bołądź i Karolina Nolbrzak rozbawili piotrkowską publiczność jak mało kto. “Boeing, Boeing” to komedia sytuacyjna z 1960 roku autorstwa francuskiego dramaturga Marca Camolettiego. Dwadzieścia lat temu została nawet wpisana do księgi Guinnessa za rekordową ilość wystawień – 17.500 w 55 krajach świata, zaś w 2008 roku została nagrodzona prestiżową statuetką Tony Awards, odpowiednikiem Oscara w świecie teatru.
Spektakl opowiada historię Maksa (w tej roli Szymon Bobrowski), który swoje życie uczuciowe i towarzyskie poukładał według międzynarodowego rozkładu lotów. Maks ma aż trzy narzeczone - Jolę, Janette i Johannę - wszystkie są stewardesami, każda innej narodowości i każda z nich jest przekonana, że jest dla niego tą jedyną. Dzięki “precyzyjnej organizacji” i pomocy niezawodnej, choć niestroniącej od sarkastycznych uwag służącej Nadii, Maksowi zawsze udaje się skoordynować wizyty kolejnych narzeczonych. Żadna z kobiet nie ma pojęcia o istnieniu pozostałych. Pewnego dnia Maksa odwiedza przyjaciel z czasów liceum Paweł. Pech chce, że tego samego dnia, na skutek kilku niespodziewanych zmian w organizacji lotów, wszystkie trzy dziewczyny zjawiają się w mieszkaniu Maksa w godzinach wieczornych. By ratować przyjaciela z tarapatów, do akcji wkracza Paweł…
Przygotowany przez teatr Buffo spektakl jest najnowszą polską adaptacją sztuki Camolettiego. Przekładu tekstu, aktualizując i dostosowując go do polskich realiów, dokonał Bartosz Wierzbięta (znany m.in. z opracować list dialogowych do takich filmów, jak: “Shrek”, “Madagaskar” czy “Asterix i Obelix: Misja Kleopatra”), zaś całość wyreżyserował Gabriel Gietzky.
- Los zetknął mnie z kolegami, z tekstem, który onieśmiela, a jednocześnie daje nieograniczone możliwości. Dzięki temu tekstowi zrozumiałem, że od dwóch lat (premiera spektaklu miała miejsce 29 maja 2009 roku przyp. aut.) wolę śmieszyć, bawić i uspokajać niż przyprawiać o zawrót głowy i wpędzać w jakieś czarne myśli - mówi Szymon Bobrowski, który wraz z kolegami już za kilka dni wcieli się po raz setny w postać Maksa.
“Boeing, Boeing” wywołuje salwy śmiechu u widza już od pierwszych. Z każdą kolejną minutą komizm sytuacyjny rośnie, akcja zwiększa tempo, gag goni gag, a dialogi niestroniące od podtekstów seksualnych stają się coraz bardziej zabawne. Farsa bazuje głównie na żonglowaniu kpiną z narodowych, zawodowych, religijnych, jak i płciowych stereotypów oraz na wyrazistych, niekiedy wręcz przerysowanych postaciach. Maks to we własnym mniemaniu macho i bystrzak, z manierą tzw. “warszawki”, jego kumpel Paweł - skoro z prowincji, to oczywiście życiowa “pierdoła”, stewardesy – narzeczone - jakżeby mogło być inaczej - słodkie i śliczne idiotki, Johanna – Niemka, wrzaskliwa i despotyczna, Janette - Amerykanka pozbawiona oporów i zawsze chętna do zabawy. Jakby tego było mało, jest jeszcze zakończenie, zaskakujące i nadające sztuce ciekawszej formy.
Sprawiedliwie trzeba jednak przyznać, że choć na scenie mamy iście gwiazdorską obsadę, sześcioro świetnych aktorów, mistrzowsko wręcz prowadzących swych bohaterów, to jednak najlepszy z nich jest Cezary Kosiński. W spódniczce, w rudej peruce i w pełnym makijażu jako zaciągająca wschodnim akcentem gosposia Nadia, pomagająca Maksowi z jego “babami”, z którymi ma “piekło”, okazuje się być mistrzem sarkazmu i satyry. Wkracza na scenę zawsze wtedy, gdy widz już sądzi, że właśnie będzie miał chwilę na złapanie oddechu. Ale nic z tego. Nadia i jej teksty sprawiają, że publiczność odlatuje ze śmiechu, a Kosiński bawiący się swoją rolą, bezwstydnie kradnie kolegom przedstawienie.
Mimo iż “Boeing, Boeing” można określić mianem spektaklu o banalnej konwencji, lekkim i prześmiesznym, o doborowej obsadzie, to jednak jest to świetna, ale przede wszystkim zapadająca w pamięć rozrywka na wysokim poziomie.
Agawa