O ile niewielki odsetek z nich rzeczywiście ma predyspozycje temperamentalne, cechy osobowości oraz sprawność psychomotoryczną kierowcy rajdowego, które pozwalają im sądzić, że jeżdżą „szybko i bezpiecznie”, to trzeba mieć świadomość, że to tylko iluzja, która może okazać się prawdą wyłącznie w warunkach laboratoryjnych, gdzie nie ma innych uczestników ruchu drogowego, pojazd jest w idealnym stanie technicznym, a kondycja psychofizyczna samego kierowcy nie budzi zastrzeżeń. Drogi to jednak nie tory wyścigowe, a część ich użytkowników nie ma odpowiednich predyspozycji do kierowania pojazdami i można nawet zaryzykować stwierdzenie, że w ogóle nie powinna otrzymać uprawnień.
Obowiązkowe badania psychologiczne przed przystąpieniem do egzaminu na prawo jazdy obejmują jedynie kandydatów na kierowców zawodowych, nie dotyczą kat. B, czyli samochodów do 3,5 tony, a przecież takich aut porusza się wspólnymi drogami dla amatorów i zawodowców najwięcej. Prowadzą je zarówno kierowcy z dużą odpornością psychiczną i wyobraźnią, świetnym refleksem, podzielnością uwagi i stabilnością emocjonalną, jak i… pozbawieni tych cech, albo co gorsza tylko przekonani o ich posiadaniu. I ci stanowią największe zagrożenie w ruchu drogowym, również dla tych „szybkich i bezpiecznych”.
Obligatoryjne badania psychologiczne dla kandydatów na kierowców wszystkich kategorii w pewnym stopniu wyeliminowałby takie zagrożenie, ale z wielu względów trudno się spodziewać, że zostaną wprowadzone. Dlatego tak istotny jest dystans do samego siebie (bo przecież kondycja nie zawsze jest doskonała, a i opona może pęknąć w naszym pojeździe) i do innych uczestników (bo nie wiemy, na kogo trafimy), a także adekwatna do stanu faktycznego samoocena. Przecenianie, albo niedocenianie swoich możliwości może doprowadzić do tragedii. Bycie świadkiem czyjeś śmierci bądź stanięcie w obliczu zagrożenia życia swojego lub bliskich dla większości ludzi jest doświadczeniem traumatycznym. O tym, czy trauma ta doprowadzi do rozwoju zespołu stresu pourazowego (PTSD) decyduje wiele czynników, m.in. dotychczasowe doświadczenia życiowe, cechy temperamentalne i osobowościowe oraz obecność, albo brak różnych form wsparcia. Objawy PTSD są bardzo dotkliwe i przekładają się na różne sfery funkcjonowania życiowego, nie tylko osoby cierpiącej na ten zespół, ale także całego jej otoczenia. Pojawienie się objawów stresu pourazowego jest odroczone w czasie, zwykle kilka miesięcy po urazie występuje: przypominanie i rozpamiętywanie, ciągłe odtwarzanie traumatycznego wydarzenia, zarówno na jawie - w postaci tzw. flasback’ów - np. stających przed oczami obrazów z wypadku, jak i we śnie - w postaci koszmarów sennych. Symptomatyczne jest również unikanie wspomnień i sytuacji kojarzących się z traumatycznym wydarzeniem, a także trudności z zasypianiem i podtrzymaniem snu, trudności w koncentracji, drażliwość lub wybuchy gniewu, nadmierna czujność i wzmożona reakcja zaskoczenia.
Niemożność samodzielnego uporania się z objawami może prowadzić u osób cierpiących na PTSD do sięgania po środki psychoaktywne (alkohol, narkotyki, leki), co w konsekwencji może powodować uzależnienia, często rozwija się także depresja. Zarówno mniejsze traumy, jak i PTSD można leczyć. Jedną ze skuteczniejszych metod jest zalecana przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) i Międzynarodowe Towarzystwo Badań nad Stresem Traumatycznym (International Society for Traumatic Stress Studies ) jest terapia EMDR - odwrażliwianie i przetwarzanie za pomocą ruchów gałek ocznych (eye movement desensitization and reprocessing).
Wypadki były, są i będą się zdarzały, niektórym jednak można zapobiec. Niezbędna jest jednak do tego świadomość swoich możliwości i ograniczeń. Warto choćby poznać swój czas reakcji. Jeśli mamy refleks gorszy od przeciętnego kierowcy, to wystarczy zdjąć nogę z gazu, by pomimo tego deficytu być nadal bezpiecznym kierowcą. Niezmiernie istotna jest także sama postawa i zachowanie za kierownicą. Gdy podczas prowadzenia samochodu jemy, rozmawiamy przez telefon, jesteśmy zmęczeni, pobudzeni emocjonalnie albo poprawiamy makijaż, czy wykonujemy inne czynności niezwiązane z kierowaniem, to wydłuża się czas naszej reakcji dwukrotnie. Kluczowe znaczenie ma też uwaga. Jeśli jest rozproszona np. przez zwisające z lusterka odświeżacze powietrza, maskotki czy inne gadżety (przedmioty nie mające nic wspólnego z obserwacją drogi), to może jej zabraknąć na rzeczy z punktu widzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego najważniejsze (znaki, światła, inni uczestnicy etc.), wówczas później zauważamy zagrożenie. To przekłada się na siłę ewentualnego uderzenia, bo skróceniu ulega droga hamowania prowadzonego przez nas pojazdu. A skutki? Jeśli skończy się tylko na pogniecionej karoserii, to najmniejsza strata. Zdarza się jednak, że chwilowy brak uwagi może nas kosztować utratę zdrowia bądź życia.
Zatem chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że warto „przed szkodą” zadbać o swoje i innych bezpieczeństwo na drodze.
Katarzyna Babczyńska
psycholog transportu i bezpieczeństwa ruchu drogowego
psychotraumatolog
certyfikowany terapeuta EMDR