Między innymi dlatego od przyszłej środy, 21 października, piotrkowski sanepid będzie pracował w systemie zmianowym. Pracownicy są już bowiem przemęczeni.
- Stacja jest otwarta średnio przez 12 godzin, a wielu pracowników pracuje też w domach, po zakończeniu swojego dyżuru. Mam szczęście, że jest to grupa osób, które rozumieją, że nasza praca w tym trudnym okresie stanowi swego rodzaju misję. A obowiązków stale przybywa - powiedziała Elżbieta Dobrzyńska, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Piotrkowie.
Jako przykład dyrektor podała jeden z ostatnich przypadków - zakażenie w szkole. Jeden z nauczycieli miał kontakt z kilkoma klasami. Dla pracowników sanepidu oznacza to w pierwszej kolejności poddanie takiej osoby kwarantannie. Jednocześnie do ustalenia pozostaje liczba osób, z którymi zakażona osoba miała kontakt. W przywołanym przykładzie mowa była o kilku klasach, w których uczy się kilkudziesięciu uczniów. Pracownicy sanepidu mają za zadanie przygotowanie imiennej listy uczniów, a także członków ich rodzin, z którymi dzieci miały kontakt. Potem w przypadku każdej z tych osób należy przygotować wywiad środowiskowy, wykonać dziesiątki telefonów, dokonać ustaleń i na ich podstawie sporządzić decyzje o konieczności nałożenia obowiązku kwarantanny. Z jednej zakażonej osoby tworzy się łańcuch powiązań sięgający ponad stu osób. Potem procedurę trzeba powtórzyć przy kolejnej osobie, która została zakażona. To kolejne godziny ustaleń, telefonów, pisania...
- Nakładanie decyzji o kwarantannie pracownicy często robią już w domach. A zanim skończymy czynności administracyjne przy jednej zakażonej osobie przybywa kolejnych. To praca, która zdaje się nie mieć końca - mówiła w programie "O tym się mówi" w radiu Strefa FM Elżbieta Dobrzyńska. - Staramy się przy tym na spokojnie odpowiadać na pytania osób, które dzwonią na numer alarmowy, dopytują o szczegóły, zgłaszają wątpliwości. Przepraszam jeśli czasem powiemy coś podniesionym głosem, ale też jesteśmy ludźmi i jesteśmy zmęczeni tą sytuacją. Zmęczeni są też ludzie, którzy dzwonią do nas. Przykro nam jednak, bo dostaje nam się za wszystko, słuchamy naprawdę wielu przykrych rzeczy. Telefony dzwonią nawet po północy - dodała.
Pracownicy są na skraju wyczerpania. Dlatego apelujemy o zrozumienie ich w trudnym czasie.