Jak w Gorzkowicach bali się dziennikarzy

Tydzień Trybunalski Poniedziałek, 20 lutego 201743
Na sesji Rady Gminy w Gorzkowicach pojawili się pewnego dnia dziennikarze. Fakt ten tak zbulwersował radnych i wójta, że do porządku sesji wprowadzono uchwałę w sprawie pozostania (lub nie) przedstawicieli mediów na sali obrad. Szczęście miał tylko jeden z reporterów, drugiego do wyjścia odprowadził sam wójt. - Tam są drzwi! - usłyszał dziennikarz.
Alojzy Włodarczyk, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, ma spory dystans do siebie.Alojzy Włodarczyk, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, ma spory dystans do siebie.

Dziś trudno uwierzyć w podobne zachowanie przedstawicieli samorządu, ale do takiej sytuacji doszło w 1997 roku w gminie powiatu piotrkowskiego. W ramach naszego cyklu wspomnień, w tym tygodniu przenosimy się do Gorzkowic.


Pamiętna sesja odbyła się 22 kwietnia 1997 r. - Kiedy radni przyjęli już porządek obrad, wszedłem do sali wspólnie z dziennikarzem miesięcznika „Czas Piotrkowski” Jackiem Klecelem – pisał na łamach TT dziennikarz Radia Piotrków, który uczestniczył w obradach. - Po ostatniej wizycie przedstawicieli mediów w Gorzkowicach na antenie Radia Piotrków pojawiła się relacja z przebiegu obrad Rady Gminy, a na łamach „Czasu Piotrkowskiego” ukazały się artykuły, które zbulwersowały władze Gorzkowic i niektórych radnych. - Coś pan tam napisał? - krzyczał wójt Jan Gielec. Sesja została przerwana i odbyły się dwa głosowania: pierwsze dotyczyło pozostania na sali reportera Radia Piotrków, a drugie obecności przedstawiciela „Czasu...” Radni większością głosów pozwolili przysłuchiwać się obradom Radiu Piotrków, natomiast „Czas...” nie otrzymał takiego pozwolenia. Jeden z radnych usiłował nawet straszyć. - Pan zechce opuścić salę – powiedział prowadzący obrady. - Wiecie Państwo, że łamiecie ustawę samorządową, w której jest napisane, że sesje są jawne – powiedział na zakończenie Jacek Klecel. - Tam są drzwi – usłyszał w odpowiedzi. Do wyjścia odprowadził go sam wójt.


Czy rzeczywiście w latach 90. w gminach tak bano się mediów? W Gorzkowicach na pewno. Rada Gminy złamała wtedy art. 4 prawa prasowego, z którego jasno wynika, że odmowa udzielenia informacji może nastąpić jedynie ze względu na ochronę tajemnicy państwowej i służbowej oraz innej tajemnicy chronionej ustawą. TT zastanawiał się 20 lat temu, o jakich tajemnicach rozmawiali radni w Gorzkowicach i dlaczego wybiórczo traktuje się dziennikarzy?

 

Czy w Gorzkowicach radni rzeczywiście mieli coś do ukrycia? - Może przydałaby się kontrola odpowiednich służb, które wyjaśniłyby ostatecznie, czy w Gorzkowicach wszystko jest w porządku, czy też naruszone zostało prawo? - pytał złośliwy dziennikarz „Tygodnia”.


Trzy tygodnie później TT powrócił do sprawy. Podczas kolejnej sesji Rady w Gorzkowicach w porządku obrad znalazł się punkt „omówienie publikacji prasowych dotyczących gminy”. W posiedzeniu wzięli udział zaroszeni… dziennikarze z lokalnych mediów.


Wcześniej, bo w marcu, w miesięczniku „Czas Piotrkowski” ukazały się artykuły „Bezpieczne Gorzkowice” i „Koneksje wójta Gorzkowic”. W kolejnym – kwietniowym numerze pojawiła się z kolei rozmowa z wykładowcą WSP w Częstochowie, byłym radnym, dr nauk ekonomicznych Piotrem Grabowskim, zatytułowana „W Gorzkowicach rządzi rodzina”. Artykuły te spowodowały burzę w gminie. Pojawiły się ulotki sygnowane przez Zarząd Gminy, w których odnoszono się do tekstów.


Wójt skomentował fakt wyrzucenia z sesji dziennikarza, a tym samym złamania prawa. - Istnieje mądrość życiowa radnych ze wsi większa niż u docentów w Warszawie i w pewnych momentach nie można patrzeć na ustawę. Ktoś będzie nogę ucinał, a ja będę na ustawę patrzył? – powiedział wtedy Jan Gielec.


Doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Radę Gminy trafiło wtedy do prokuratury. Wójt podczas sesji skomentował również same artykuły. - Te artykuły miały charakter szyderczy i agresywny – mówił.


Dziennikarz zapytał, dlaczego w związku z tym ani wójt, ani Rada Gminy nie zażądali sprostowania. - Zastanawialiśmy się, czy napisać sprostowanie, czy podać sprawę do sądu, ale ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na żaden ruch - odpowiedział wójt. - Nie mam czasu na takie pierdoły – dodał z kolei członek Zarządu Gminy Edward Kiełbik. - Brzydzę się głaskaniem, ale nie znoszę, jak mi ktoś z butami wchodzi na dywan. Drugi raz nie pozwolę wejść na ten dywan – powiedział Gielec.


Zarząd Gminy przyznał w końcu, że Rada Gminy złamała prawo, radni jednak skupili się na zarzutach stawianych przez „Czas...”


Dziś cała sytuacja może jedynie śmieszyć, bo 20 lat później nie do pomyślenia wydaje się ograniczanie wolności mediów, zwłaszcza w taki sposób, jak miało to miejsce w Gorzkowicach.
- Nie znamy szczegółów sesji z 1997 r. Coś ktoś słyszał, to wszystko - mówią dziś urzędnicy z Gorzkowic. - Obecnie relacje wójta, kierownictwa gminy i dyrektorów są po prostu normalne. Nie ma żadnych problemów z współpracą i udzielaniem jakichkolwiek informacji z życia naszej gminy. Uważamy, że każda forma komunikowania się, przekazywania informacji czy udzielania wyjaśnień jest zasadna. Nie było sytuacji odmowy wywiadu, czy wyjaśnienia nurtującej kwestii. Nie było też przypadków, w których wójt żądał od mediów sprostowań. Ogólnie można powiedzieć, że sytuacje dyskusyjne czy konfliktowe były incydentalne i sporadyczne, a w ostatnim czasie nic takiego nie miało miejsca. Negatywne emocje pojawiały się tylko w sytuacjach szczególnych – trąba powietrzna, wichura, pożar szkoły, a w takich momentach niestety wszystko jest możliwe.


Jako dowód wyjątkowego dystansu do siebie wójta gminy, sekretarz Iwona Kadir przywołuje sytuację, do której doszło podczas ostatnich Dni Gorzkowic: - Ciekawego wywiadu wójt udzielił wówczas Tadeuszowi Droździe. Satyryk stwierdził, że ze sceny spogląda na niespotykane audytorium, które na pewno nie będzie narzekać na jego występ. Scena na stadionie jest usytuowana na wprost... miejscowego cmentarza. Później zapytał wójta, kto go tak... skrzywdził, dając mu na imię Alojzy. Wśród publiczności w pierwszych rzędach siedzieli rodzice naszego wójta, a stadion pękał ze śmiechu.


Zainteresował temat?

2

1


Zobacz również

reklama

Komentarze (43)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Ciekawska ~Ciekawska (Gość)21.02.2017 13:35

Tych luzików to jest dwóch jak tych kilerów było?

00


gość ~gość (Gość)21.02.2017 18:57

ŚCIEMA , ŚCIEMA ŚCIEMA!!! Bałagan , zadłużanie gminy i żadnych inwestycji przynoszących zysk. Wszystko co wypracowal poprzedni wójt zaprzepaszczone np. cały sprzet , samochody , autobusy,zniszczone albo zepsute. Na nowe brak pieniędzy. Na nic nie ma pieniedzy.Ale na Stołki poobsadzane znajomymi i rodziną sa. Dobre relacje ze wsółpracownikami i pracownikami chyba żart. Wulgaryzmy i poniżanie pracowników to cała prawda o Panu o śmiesznym imieniu Alojzy. Żeby mieć pieniądze to trzeba oszczędzać i inwestować a nie wydawać na między innymi Dni Gorzkowic.

52


Rysiek ~Rysiek (Gość)20.02.2017 22:30

Rozegrane na 5+ nie ważne co napisane ważne że ludzie widzą na pierwszej stronie foto wójta i fama idzie w terenie na niego i nie bez przyczyny pojawia się nazwisko znanego pana z polnej . ostatnio artykuł i to samo nazwisko pod startem na prezydenta Piotrkowa pana z tej samej ulicy teraz tu panie wójcie kapania w gabinecie obok się zaczyna .

41


luzik luzikranga21.02.2017 12:27

W Gorzkowicach już dawno temu lubili pogonić obcych. Oto cytat z epokowego dzieła:
"ZABYTKI SZTUKI W POLSCE Inwentarz Topograficzny IV, Powiat Piotrkowski.
Praca zbiorowa uczestników obozu w Sulejowie k. Piotrkowa w roku 1948. Powiat Piotrkowski Woj. Łódzkie."
"Zanotować też trzeba, ze tragiczne zajścia w Kamieńsku i Gorzkowicach w dn. 24 września 1948 r., gdy fanatyczne elementy ciężko poraniły kilkunastu studentów i instruktorów, nie osłabiły zapału uczestników obozu do prac inwentaryzacyjnych, a program zajęć został w ustalonym terminie i zakresie w pełni zrealizowany. Sulejowski obóz naukowy wypełnił swe zadania."
Informacja zawarta na stronach 5-6. Spróbuję dołączyć "okolicznościowe" zdjęcie.

Komentarz był edytowany przez autora: 21.02.2017 12:45

00


Stary wiarus ~Stary wiarus (Gość)21.02.2017 13:02

Chłop żywemu nie przepuści,
Chłop żywemu nie przepuści,
jak się żywe napatoczy,
nie pożyje se a juści!

10


luzik luzikranga21.02.2017 12:38

W Gorzkowicach już dawno temu lubili pogonić obcych ... Ciąg dalszy i obiecane zdjęcie z archiwum Przedsiębiorstwa Państwowego "FILM POLSKI".
Mam jeszcze kilka innych. Oryginały!

CCI20160728.jpg
Dekoracja.jpg

00


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)20.02.2017 22:53

Cytuję:
Dziś trudno uwierzyć w podobne zachowanie przedstawicieli samorządu, ale do takiej sytuacji doszło w 1997 roku w gminie powiatu piotrkowskiego.


W 1997 nie było powiatu piotrkowskiego; Gorzkowice były gminą w województwie piotrkowskim.

10


śka ~śka (Gość)20.02.2017 20:57

ciężko zrozumieć co autor miał na myśli,jedyne logiczne wytłumaczenie to wspólnie i w porozumieniu chęć przykrycia bałaganu w rynku bzdurnym tematem

50


mika ~mika (Gość)20.02.2017 22:44

kiedyś rodzina,a teraz to kto?wszystkie nowe osoby w urzędzie i placówkach podleglych to rodzina,rodziny blizsze i dalsze radnych,teraz to dopiero same znajomki

40


Luśnia ~Luśnia (Gość)20.02.2017 22:36

Dla informacji dla redakcji i internautów, oświadczam, ze nie mam nic wspólnego z niejakim p. MB, a w szczególności Nim nie jestem. Podejrzewanie mnie o to jest, delikatnie mówiąc, faux pas, gdyż uważem, że tzw. "pióro" pana MB jest dla mnie... hmm, no właśnie... nie dość wysublimowane.

00


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat