Jak naprawdę wygląda życie na kwarantannie? List do redakcji

Czwartek, 09 lipca 202019
Sytuacja związana z epidemią nadal wzbudza wiele dyskusji i kontrowersji. Czy służby są przygotowane na panującą sytuację i jak sobie z nią radzą? List do naszej redakcji obnaża wiele błędów i wad proceduralnych. List naszej czytelniczki publikujemy w całości.
fot. pixabay.com / Tumisu fot. pixabay.com / Tumisu

Droga redakcjo!

Opisujecie sytuację związaną z koronawirusem, ale to, co kryje się za liczbami podawanymi przez służby to ciemna strona medalu. Nikt o niej nie mówi. A jest to sytuacja pokazująca, że mimo upływu wielu miesięcy od pierwszych zachorowań w Polsce, nadal panuje chaos.

Na kwarantannę trafiłam po telefonie z sanepidu. Pan w słuchawce poinformował, że zostałam wskazana przez człowieka z pozytywnym wynikiem testu jako osoba, z którą miał kontakt dzień wcześniej. Faktycznie, byliśmy na spotkaniu, ale bezpośredniego kontaktu ze sobą nie mieliśmy. Jednak machina zadziałała i - dmuchając na zimne - sanepid poddał mnie kwarantannie. Nie powiem – to był szok, bo do tej pory widmo wirusa było odległe. Po kilku godzinach doszła do mnie świadomość, że praca, zakupy czy spacery z psem zostały dla mnie zamrożone. Na szczęście byłam tego dnia na działce z dostępem do wody i prądu, gdzie pies ma się gdzie wybiegać i tu postanowiłam poddać się kwarantannie. Znajomi, którzy byli na tym samym spotkaniu też wylądowali na kwarantannie.

 

Następnego dnia sanepid zadzwonił z pytaniem czy jestem w stanie sama pojechać do punktu pobrań przy dworcu PKS w Piotrkowie. Ucieszona wizją szybkiego wyjścia z uwięzienia, zgodziłam się. Jednak moja radość była krótka. Test najwcześniej będzie możliwy ósmego dnia
od kontaktu z osobą zarażoną. Pomyślałam – no trudno. Widać musi upłynąć jakiś czas od kontaktu, by wynik był miarodajny. W międzyczasie zorganizowałam sobie pomoc w dostarczeniu zakupów.


Pomachałam kontrolującym mnie policjantom i zainstalowałam aplikację „Kwarantanna domowa”. Zaczęłam też szukać możliwości dopisania się do wyborów korespondencyjnych, bo przecież nikt mnie nie wypuści, żebym spełniła swój obowiązek. Na szczęście udało się dopisać do spisu wyborców w gminie, na terenie której utknęłam. Udało się zgłosić chęć udziału w wyborach korespondencyjnych. Choć moi znajomi mieli z tym problem, bo na głosowanie w pierwszej turze zapisali się w miejscu spędzania urlopu. Teraz nie mogą ponownie zmienić miejsca głosowania. Powinni pojechać na Mazury i na Podlasie, bo zmiana miejsca obowiązuje ponoć na dwie tury. Tylko niestety – siedzą zamknięci na kwarantannie, tak jak ja. Ile takich osób nie zagłosuje? Ilu osobom odbierze się w ten sposób prawo do głosowania? Nadal nie daje mi to spokoju, ale cierpliwie czekam na listonosza z pakietem wyborczym.

 

A wracając do życia na kwarantannie… Aplikacja już pierwszego dnia zgłosiła błędy, przez co nie mogłam wykonać zadania, jakim było zrobienie sobie selfie. Błąd 463 – błędna lokalizacja. Faktycznie, ktoś w sanepidzie wpisał inny adres, różniący się o 20 numerów! Zadzwoniłam więc i powiedziałam, że coś poszło nie tak… Adres poprawiono, ale aplikacja nadal wskazywała błędne położenie. Jej odinstalowanie i pobranie na nowo nic nie dało. Zgłosiłam to do firmy tworzącej aplikację, bo bałam się, że narażę się na jakąś karę. Wszak w SMS-ie dostałam już dwa ponaglenia, że nie używam aplikacji, a jest to mój OBOWIĄZEK!? Starałam się jednak nie wpadać w panikę. Powiedziałam sobie – trudno, jestem gdzie jestem, policja będzie sprawdzać czy nie uciekłam. Błędy w aplikacji to przecież nie jest wina użytkownika, tylko jej twórców. Przy tym wszystkim rozmawiałam ze znajomymi.

 

Trzeciego dnia nie zadzwonił nikt z sanepidu. Chociaż przez pierwsze dwa dni pytano mnie o samopoczucie, temperaturę i ewentualną pomoc i potrzeby. Policja też nie kazała pokazywać się w oknie. A aplikacja nadal pokazywała błąd 463. Potem zaczęłam sprzątanie, obiad. Zwykłe czynności, by oderwać myśli od całego zamieszania.

 

Czwartego dnia jeden ze znajomych (z sąsiedniego powiatu – to ważne) napisał do mnie, że umówił się z sanepidem na test. Na sobotę. W Piotrkowie! Mnie do tej pory, mimo zgłoszenia gotowości pojechania na wymaz własnym samochodem, nikt nie informował o dacie wykonania testu. Zadzwoniłam w takim razie do sanepidu w Piotrkowie z pytaniem, kiedy będę poddana badaniu, bo chciałabym jak najszybciej wyjść z tego uwięzienia. Słowo to podziałało na moją rozmówczynię, jak płachta na byka. Zaczęła podniesionym tonem tłumaczyć, że trzeba czekać na swoją kolej, że jest sporo pracy i kolejka ludzi do przebadania. Zapytałam grzecznie, dlaczego w takim razie, w pierwszej kolejności piotrkowski sanepid nie bada osób z powiatu piotrkowskiego, ale w kolejkę wpisuje osoby z powiatów sąsiednich? Tu już nerwy pani z sanepidu puściły, zaczęła się wydzierać do słuchawki i ją odłożyła! To taka ma być procedura? Żeby ktoś się nade mną wytrząsał? To już przelało czarę goryczy i postanowiłam napisać do Waszej redakcji.

 

Bardzo łatwo jest odhaczyć kogoś, jako potencjalne zagrożenie i zamknąć go na 14 dni w kwarantannie. Ale po uzupełnieniu tabelki taka osoba staje się tylko kolejną cyferką w statystyce, którą nikt się nie interesuje. Spycha się ją na margines, traktuje jako zło konieczne, a próby wyjaśnienia sytuacji zbywa krzykiem i rzucaniem słuchawki.

 

Teraz jeszcze wisienka na torcie. Pod klucz kwarantanny trafiłam po tym, jak człowiek z którym miałam rzekomy kontakt, zrobił sobie prywatny test. Takie prywatne badanie jest wystarczającym powodem do zamknięcia człowieka. Ale jeśli zrobiłabym prywatny test, który dałby wynik negatywny, to już niestety tak nie działa. Taki test nie jest wiążący dla sanepidu. A na oficjalne badanie trzeba czekać. I odnoszę wrażenie, że wiele zależy od widzimisię pracowników sanepidu. Na szczęście kwarantannę kończy albo negatywny wynik testu na COVID albo upływ czasu. Po 14 dniach znowu będę wolna. Kwarantannę spędzam więc z psem i z nadzieją, że uda się to
przetrwać. I że uda mi się zagłosować.

 


Emilia (imię zostało zmienione na prośbę czytelniczki)


Zainteresował temat?

4

4


Zobacz również

reklama

Komentarze (19)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

obs. ~obs. (Gość)09.07.2020 07:50

Sanepidy w całej Polsce nie są kompletnie nie przygotowane na taki "kataklizm". Pracowników sanepidów jest za mało i są słabo opłacani. Dostaje im za wszystko ,nawet nie swoje winy i stąd ich "agresja". Skala problemów przerosła system opieki epidemiologicznej i obnażyła także stan służby zdrowia. Rządzący jak widzicie dbając o swój wizerunek kłamią jak z nut i w zależności od potrzeb twierdzą raz ,że jest lepiej ,a kiedy potrzeba ,że jest gorzej. Nie wiem co by się stało jakby zamiast koronki stało się jeszcze coś....gorszego do czego ponoć jesteśmy "prawie" przygotowani.

114


gość ~gość (Gość)09.07.2020 08:37

Jest wyjście z tej sytuacji. Trzeba zadzwonić do Łodzi do sanepidu i powiedzieć imiona i nazwiska Pan z sanepidu z Piotrkowa, że się miało z nimi kontakt. Jak trafia na kwarantanne to zrozumieja

91


adam.k ~adam.k (Gość)09.07.2020 08:33

Byłem na kwarantannie i izolacji z rodziną 40 dni.
W każdej instytucji, firmie są pracownicy zaangażowani, mili, jak i pracujący od niechcenia. Ogólnie nie mogę narzekać na kontakty z pracownikami Sanepidu. W miarę możliwości udzielali nam informacji, jeśli coś trzeba było ustalić, czy też uzgodnić zawsze do nas oddzwaniali. Trzeba mieć też, a może przede wszystkim na względzie, że sytuacja w jakiej się znaleźliśmy powoduje u nas samych potężny stres, agresję. Dlatego też jesteśmy dla innych oschli, mamy pretensje... Zgodzę się z innymi, że pracownicy Sanepidu są słabo wynagradzani, niestety nie oni jedyni. Rozumiem, że rozmowy z osobami na kwarantannie, czy też izolacji nie są dla nich łatwe i też dla nich stresujące...
Dziękuję pracownikom sanepidu za wyrozumiałość i pomoc!

54


gosc 123321 ~gosc 123321 (Gość)09.07.2020 08:05

SANEPID Piotrków Tryb. jest ok, przebadali nas w domu, nigdzie nie musieliśmy jechać. jak sie Pani śpieszyło to se Pani jeździła po namiotach...

66


gość ~gość (Gość)09.07.2020 07:06

Służby sanitarne w Piotrkowie bardzo słabo funkcjonują i pozostawiają dużo do życzenia.

101


jdr ~jdr (Gość)09.07.2020 07:02

Niestety to polska rzeczywistość. Chamstwo urzędników w dalszym ciągu jest porażające. Bałagan i dezorganizacja. Chaos. Rozmowy urzędników powinny być nagrywane bo inaczej urzędnicy pozwalają sobie na takie zachowania. Nikt nie rozumie osób administracyjnie izolowanych.
Dobra rada: proszę nie przyznawać się do posiadania smartfoau. Niech sobie policja przyjeżdża i sprawdza obecność.

121


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat