Jak wskazuje młodszy brygadier Tomasz Wojtakowski, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej, zgłoszenia nastąpiły dokładnie dwie godziny po sobie. Oba dotyczyły bloku, który znajduje się przy ul. 9 Maja.
Pierwsze zdarzenie miało miejsce na czwartym piętrze tego bloku. Paliło się w mieszkaniu, ale w środku na szczęście nikogo nie było. Sąsiadka miała klucz do tego mieszkania, więc umożliwiła nam wejście. Dzięki temu dosyć szybko udało nam się zlokalizować pożar. Palił się regał. Prawdopodobną przyczyną było zaproszenie ognia. Pozostawiony został ogień przy tych meblach i to się zajęło. Spaleniu uległy meble i okopceniu jedno z pomieszczeń - relacjonuje Tomasz Wojtakowski.
Akcja potrwała około godziny. Jednostki wróciły do komendy, a po około 60 minutach znów otrzymali zgłoszenie do tego samego bloku. Okazało się, że zgłoszenie tym razem dotyczy klatki obok i mieszkania na pierwszym piętrze.
Bardzo szybko zadziałali sąsiedzi. Zobaczyli zadymienie, wyważyli drzwi i wyprowadzili panią, która przebywała w lokalu. Paliło się na kuchni. Pani smażyła sobie frytki, zasnęła i nie dopilnowała. Spaleniu uległo wyposażenie kuchni, ale dzięki szybkiej interwencji ogień nie rozprzestrzenił się - podkreśla Tomasz Wojtakowski.