W lutym o Piotrkowskiej Manufakturze przy ul. Sulejowskiej zrobiło się znów głośno. Wszystko za sprawą Lecha Sulimy, który po 10 latach wrócił do Piotrkowa i to właśnie na 10 tysiącach metrów kwadratowych po dawnych Zakładach Przemysłu Bawełnianego postanowił utworzyć galerię LOFFT. Miał ściągnąć do naszego miasta wielu twórców, między innymi Liroya, a budynek miał zostać zapełniony obrazami, fotografią, street artem i rzeźbą. Wcześniej Simon miał długo zabiegać u właścicieli budynku, by wynająć obiekt pod galerię. Jak mówił, ci zanim podpisali umowy najmu, najpierw kilkakrotnie popukali się w czoło. Być może mieli rację, bo Simon postawił sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. - Wszystko to ruszy w marcu. Znam już nazwiska ludzi, którzy chcą tutaj wystawiać swoje prace, a są to ludzie, którzy wystawiają w galeriach sztuki całego świata, w Nowym Jorku, Berlinie, Amsterdamie. Chcę urządzić kącik z książkami, płytami, będę zapraszał artystów. Będzie można kupić książkę, płytę od razu z autografem. Na pewno będzie studio radiowo-telewizyjne. Na pewno będą organizowane warsztaty ojca chrzestnego polskiego teledysku Yacha Paszkiewicza. Moim celem i założeniem jest udostępnianie sceny piotrkowskim artystom, muzykom, tym, którzy zajmują się sztuką - opowiadał w wywiadzie dla „Tygodnia Trybunalskiego” Sulima.
Ale na przygotowanie kulturze „gruntu” potrzebne były środki i ręce do pracy. W związku z tym Sulima utworzył na portalu społecznościowym grupę, która zrzeszała młodych i chętnych do pomocy piotrkowian. Ci wraz z Simonem przez kilka tygodni sprzątali opuszczony budynek. Zaczęło powstawać już pierwsze graffiti. Utworzono stronę internetową Galerii LOFFT oraz powołano do życia Fundację Wewnątrz Księżyca, której celem była zbiórka środków. Sulima znalazł wielu pomocnych ludzi. Kilkakrotnie powtarzał, że pomagają mu „różne firmy”.
W pewnym momencie zaczęły się schody. Straż Pożarna nie chciała wydać pozwoleń, a przed Galerią LOFFT często pojawiała się policja, gdyż młodzi wchodzili do budynku wyłączonego z użytkowania. Lech (Simon) się jednak nie poddawał i działał dalej. Twierdził, że pozwolenia ma, bo rury przeciwpożarowe są (sprzed kilkudziesięciu lat), a na oknach wywiesił kartki z informacją, że każdy wchodzi na własną odpowiedzialność. W rozmowie telefonicznej wyjaśnił, że pierwsze imprezy odbędą się nieco później. Można powiedzieć, że pierwsza odbyła się już w połowie maja, kiedy to grupka kilkunastu młodych ludzi paliła marihuanę na dachu budynku. Niestety imprezę przerwała Straż Miejska.
W związku z zapowiedziami Sulimy dotyczącymi wydarzeń kulturalnych, postanowiliśmy skontaktować się z nim. Jego komórka jednak od kilku dni jest wyłączona (bądź jest poza zasięgiem), jego profil na portalu społecznościowym zniknął. Nie ma też facebookowej grupy miłośników Galerii LOFFT i „Gazety Podziemnej” prowadzonej przez Simona. Jak kamień w wodę... Aktywny jest tylko adres internetowy Fundacji Wewnątrz Księżyca.
Sulima w lutym wyjaśniał, że zostanie u nas rok, „rozwali miasto kulturowo i znów sobie gdzieś pojedzie”. Ale rok jeszcze nie minął, a kulturowej rozróby w budynku przy Sulejowskiej nadal nie widać.
Nie wiadomo, czy Simon odpuścił sobie projekt Galeria LOFFT i „gdzieś sobie pojechał” czy jego zapał zgasiła biurokracja.