- Najpierw monitoring na próbę wprowadziliśmy w jednym autobusie, później w trzech, dziś mamy już w pięciu, w dwóch kolejnych monitoring jest w przygotowaniu - powiedział nam Zbigniew Stankowski, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Piotrkowa. - Kamera nagrywa to, co dzieje się w autobusie. Zdarzają się przypadki skarg na kierowców np. że przycisnęli kogoś drzwiami, ktoś występuje potem o odszkodowanie. Czasami takie rzeczy się zdarzają, a monitoring będzie stanowił zabezpieczenie i dla kierowcy, i dla spółki. Po drugie, wpłynie to pozytywnie na bezpieczeństwo, bo będzie można wyjaśnić sprawy, które zaistniały.
Koszt montażu systemu w jednym autobusie to 3 tys. zł. Spółka ma plany, aby do końca roku zainstalować monitoring w 34 autobusach.
Oszczędności w roku minionym, m.in. mniejszy koszt zakupu paliwa, sprawiły, że spółka mogła nie tylko montować kamery w autobusach, ale też wymienić stolarkę w swojej siedzibie - biurowcu przy Krakowskim Przedmieściu (ponad 30 tys. zł), wyremontować korytarz i dolne pomieszczenia (ok. 40 tys. zł), kupić dwa autobusy po 150 tys. zł. W porównaniu z rokiem 2013, koszty zakupu paliwa w 2014 były niższe o 150 tys. zł. - Te pieniądze nie zostały zmarnowane, bo kupiliśmy autobus. Jeszcze jeden (najstarszy, bo z 1990 r.) czeka na likwidację - mówi prezes.
Niektóre autobusy mają nie tylko kamery, ale też alkomaty (chodzi o dwa najmłodsze pojazdy). Czy w nowy sprzęt będzie wyposażony każdy autobus? Niekoniecznie, bo – jak mówi prezes - alkomaty są na końcu listy potrzeb Zakładu. - Te, które mamy działają, są sprawne, ale ich nie używamy. Mamy jeden alkomat na dyspozytorni. Dyspozytor każdego dnia przed rozpoczęciem i po zakończeniu pracy kontroluje kierowców. Nasi kierowcy (niektórzy pracują od ponad 20) są pewni. Jeśli któryś wypije piwo, to idzie na urlop. Oni mają to we krwi - kiedy idą do pracy, to nie piją alkoholu. Ręczę za naszych kierowców – zapewnia Stankowski.
Bardziej potrzebne niż alkomaty są za to urządzenia głośnomówiące w autobusach (lektor informowałby pasażerów o kolejnych przystankach). Niestety koszty są wysokie – 3 - 4 tys. w jednym autobusie. Poza tym dochodzą koszty dodatkowe, choćby zatrudnienie lektora. - Pewnie kiedyś to wdrożymy, ale raczej nie w 2015 roku – mówi prezes.
Co z cenami biletów? Te raczej nie ulegną zmianie, no chyba, że... - Nie chcielibyśmy podnosić cen biletów. Jeżeli firma funkcjonuje ze średnią pensją ok. 3 tys. zł, przy obecnych cenach biletów, to jest to optimum. Jeżeli w połowie roku zauważymy, że kolejki u kierowców są zbyt duże, jeśli zauważymy, że coraz bardziej dokuczliwe staje się to, że ludzie kupują bilety u kierowcy, a nie w kioskach czy sklepach, że są z tego powodu opóźnienia, to rozważymy zwiększenie opłaty za bilet u kierowców, chociaż nie chciałbym tego robić - mówi Zbigniew Stankowski, który apeluję do mieszkańców miasta: - Kupujcie bilety w kioskach, a jeśli już kupujecie je u kierowcy, to chociaż miejcie odliczone pieniądze. Wyobraźmy sobie, że jedzie kierowca zestresowany sytuacją na drodze, spóźniony 5 - 10 minut, bo korki, i dostaje od klienta 100 zł za bilet, który kosztuje 2,20 zł. Gdybym ja miał 100 zł i nie miał drobnych, to po prostu nie wsiadłbym do autobusu.
as