Dokładnie dziś, w piątek, 13 października, mija równe 20 lat, jak do Piotrkowa na plan filmowy przyjechał jeden z najwybitniejszych amerykańskich aktorów Robin Williams (1951-2014), by zagrać tytułową rolę w dramacie „Jakub kłamca”. Hollywoodzki gwiazdor w naszym mieście spędził dwanaście dni. Do historii Piotrkowa przeszła już anegdota o tym, jak Williams, tuż po przyjeździe, spoglądając na staromiejską zabudowę zachwycił się pracą scenografów. Chwalił ekipę, że takich dekoracji nie budują nawet w Hollywood. W konsternację wpadł, zarówno on, jak i ówczesne władze miasta, gdy pośpiesznie wytłumaczono mu, że to co widzi to nie są dekoracje, a prawdziwe budynki, w których na co dzień mieszkają ludzie. Niemniej do dziś piotrkowianie z sympatią wspominają Robina Williamsa, a sama produkcja jest jak dotąd jedyną amerykańską i najbardziej znaną, do jakiej zdjęcia powstawały w Piotrkowie. Na planie filmu wyreżyserowanego przez Petera Kassovitza zagrała rekordowa jak na Piotrków liczba statystów. Do finałowej sceny egzekucji tytułowego Jakuba filmowcy zatrudnili aż 400 osób.
Pamiętny październik…
Jesienią 1997 roku, od 12 do 25 października, prawie przez dwa tygodnie oczy całej Polski zwrócone były na Piotrków. Co ciekawe, gdy pod koniec sierpnia wspomnianego roku na mieście zaczęła krążyć informacja, że w Piotrkowie Amerykanie będą kręcić film i jego gwiazdą będzie sam Robin Williams wielu pukało się znacząco w czoło. Jednak kiedy w lokalnej prasie pojawiły się pierwsze ogłoszenia o naborze statystów i potwierdzono informację o przyjeździe hollywoodzkiego gwiazdora, na castingu pojawiły się tłumy chętnych, zgłaszających swą gotowość do grania u boku amerykańskiego aktora. Filmowcy poszukiwali zarówno odtwórców ról mieszkańców żydowskiego getta, jak i ich oprawców, czyli niemieckich żołnierzy. „Jakub kłamca” to historia tytułowego Jakuba, mieszkańca getta znajdującego się gdzieś na wschodnich ziemiach Polski, który latem 1944 roku, chcąc podnieść na duchu towarzyszy niedoli udaje, że posiada radio i preparuje informacje na temat klęsk hitlerowskich wojsk w Europie. Pogłoski o nielegalnym radiu w końcu docierają do Niemców. Organizują oni obławę na bohatera ruchu oporu. Swój czyn Jakub przypłaca życiem, a mieszkańcy getta zostają wywiezieni do jednego z obozów zagłady.
Z Hollywood na piotrkowską Starówkę
Na plan filmowy do Piotrkowa hollywoodzki aktor, laureat Oskara oraz Złotego Globu, ceniony i kochany przez publiczność na całym świecie za role w takich filmach, jak: „Good Morning Wietnam” (1987), „Stowarzyszenie umarłych poetów” (1989), „Fisher King (1991), „Pani Dubtfire” (1993) czy „Buntownik z wyboru” (1997), przyjechał dopiero drugiego dnia zdjęciowego, ww. 13 października. Robin Williams na czas pracy w Polsce zamieszkał w Łodzi, w tamtejszym Grand Hotelu. Na plan w Piotrkowie przywoził go codziennie czarny mercedes. Choć ochrona mocno starała się ograniczać dostęp do gwiazdora i jego ówczesnej żony Marshy, aktor nie zamykał się na kontakty z otoczeniem. W trakcie przerw między zdjęciami chętnie spacerował wraz z małżonką po piotrkowskiej Starówce, a po zakończeniu pracy na planie rozdawał autografy, czekającym na niego, nieraz wiele godzin, fanom. Pozował do zdjęć z przechodniami. Sprawiał wrażenie człowieka skromnego, pozbawionego buty czy zarozumialstwa. Statyści, którzy mieli szczęście pracować z Williamsem, tak mówili o nim dziennikarzom: „Normalnie się z nami przywitał, rozmawiał. Jest wesoły i uśmiechnięty, ciągle się wygłupia”, „Wcale nie zachowuje się jak gwiazdor. Sprawia nawet wrażenie, jakby cała ta ochrona i oprawa mu przeszkadzały” czy „Obiecał nam, że po zakończeniu pracy zrobi sobie z nami pamiątkową fotografię. Będę miał co pokazywać do końca życia.”
Filmowe getto na terenie dawnego getta
O poczynaniach ekipy „Jakuba kłamcy” w Piotrkowie można było przeczytać codziennie, zarówno w lokalnej, jak i ogólnopolskiej prasie. Dziennikarze nie odpuszczali tematu. Niekiedy przychodziło im stoczyć nawet prywatne potyczki z ochroną. Miejscami często odwiedzanym przez fotoreporterów były prywatne mieszkania w domach przylegających do filmowego planu. Z ukrycia, zza firanek i zasłonek starali się oni uchwycić w obiektywach amerykańskiego aktora.
Prace filmowców skupiły się głównie na obszarze położonym pomiędzy ulicami Zamurową, Garncarską, Pereca, Zamkową i Rynkiem Trybunalskim. To tu powstało filmowe getto. Co ważne i warte podkreślenia twórcy „Jakuba kłamcy” mieli świadomość, że kręcą na terenie, na którym również w październiku, tyle że 1939 roku, hitlerowcy utworzyli pierwsze w Europie getto żydowskie. Na zakończenie pierwszego dnia zdjęć, reżyser Peter Kassovitz poprosił wszystkich obecnych na planie, by złożyli hołd pomordowanym przez hitlerowców. Powiedział: – "To, co tu robicie jest na pamiątkę tych, którzy być może również tu ginęli. Chcę teraz aby Niemcy złapali się z Żydami za dłonie i abyśmy chwilą ciszy uczcili tych, którzy tu kiedyś stracili życie."
Ulica Starowarszawska, na której zrealizowano większość filmowych ujęć, nie wymagała dużego nakładu pracy scenografów, nieodnawiane latami budynki i podwórka stworzyły klimat świetnie oddający atmosferę czasów hitlerowskiej okupacji. W tamte październikowe dni bez wątpienia najbardziej przygnębiające wrażenie robił Rynek Trybunalski, który przedzielono tekturowo-drewnianą makietą, do złudzenia przypominającą mur, jakim zwykle Niemcy otaczali tereny żydowskich gett. Jego autorem był Grzegorz Piątkowski, scenograf z polskiej części międzynarodowej ekipy. Zwieńczenie muru stanowiły oryginalne druty kolczaste i nałożone nań tłuczone szkło. Całości dopełniły faszystowskie flagi, szubienica z czterema wisielcami oraz specjalnie ucharakteryzowane sklepy przyrynkowych kamienic. „Odegrały” one role pozamykanych i zabitych deskami punktów usługowych i sklepików w getcie. Nieczynną kawiarnię filmowego Jakuba „zagrała” ówczesna piotrkowska restauracja „Staromiejska”, w której, na co dzień, stołowali się filmowcy.
Choć ekipa „Jakuba kłamcy” starała się pracować tak, by jak najmniej uprzykrzać życie mieszkańcom piotrkowskiej Starówki, zdarzały się jednak głosy niezadowolenia. Należały one głównie do tych osób, które miały utrudniony dostęp do swych mieszkań, w określonym czasie, z racji realizowanych właśnie przy ich posesjach zdjęć. Niemniej, jak powiedział dziennikarzom, jeden z lokatorów takiej kamienicy, wcale nie było tak źle: – "Tak normalnie nie widać, żeby tutaj była jakaś ekipa filmowa z Ameryki. Wjeżdżają na zagrodzony teren, robią swoje i idą spać. Zawsze myślałem, że przy filmie robi się większy cyrk."
Lew Rywin na Rynku
Wspominając pobyt w Piotrkowie ekipy „Jakuba kłamcy” nie sposób pominąć Lwa Rywina, producenta filmowego, późniejszego bohatera słynnej afery, który wtedy w Piotrkowie przebywał na planie jako polski współproducent filmu. Jego firma „Heritage” zajmowała trzy lokale na piętrze jednej z przyrynkowych kamienic. Oprócz tego tak zwany „kamp”, czyli filmowe zaplecze, rozlokowane było w różnych częściach Starego Miasta. I tak namiotowe miasteczko, w którym znalazły się między innymi charakteryzatornia oraz bufet dla aktorów, magazyn strojów i obsługi technicznej, rozlokowano, podobnie jak przyczepy-garderoby dla aktorów, tuż przed gmachem dawnego kolegium jezuickiego. Z kolei na garderoby i charakteryzatornie dla piotrkowskich statystów zaadaptowano kilka pomieszczeń w budynku I Liceum Ogólnokształcącego, a salę prób i punkt medyczny umiejscowiono w kamienicy przy ulicy Farnej 8.
Specyficzny staromiejski klimat
Dlaczego w tamtym czasie Amerykanie zdecydowali się nakręcić „Jakuba kłamcę” w Piotrkowie? Marek Brodzki, wówczas asystent reżysera, tak to wyjaśniał dziennikarzom: – "Dlaczego Piotrków? Bo jest bardzo uroczy, bardzo dobrze wygląda, ma jakiś swój klimat i niepowtarzalny nastrój." Ale o tym, że nasze miasto zagra u Kassovitza zadecydowało tak naprawdę kilka czynników. Najważniejszym był… ówczesny stan Starówki. Zniszczone stare kamienice z sypiącymi się na głowy przechodniów tynkami, wymagające generalnego remontu i nowych elewacji, obskurne klatki schodowe, zdarty bruk i wąskie uliczki zalewane przez deszczówkę, bo w tej części miasta nie było jeszcze wtedy kanalizacji deszczowej, która odprowadzałaby nadmiar wody do kanałów burzowych. Filmowcy przyznawali otwarcie: – "Trudno byłoby nam znaleźć coś lepszego. Za niewielkie pieniądze udało się stworzyć idealne filmowe getto. Z jednej strony to smutne, że w Polsce są jeszcze takie miejsca. Z drugiej okazuje się, że dla nas filmowców w małych miastach i miasteczkach jest jeszcze wiele „klimatów” na doskonałe plenery."
Na szczęście dla mieszkańców Starówki dziś filmowcy się nią zachwycają, niekiedy tylko nieco narzekając, że jest zbyt „odpicowana”.
Warto jeszcze wspomnieć, iż nakręcone w ciągu dwunastu dni pobytu ekipy w Piotrkowie zdjęcia w filmie „Jakub kłamca” trwają łącznie 12 minut. W filmowych dziejach miasta stały się jednak jednymi z najważniejszych, jeśli nie najważniejszymi 12 minutami.
Robin Williams zmarł w wyniku samobójstwa 11 sierpnia 2014 roku.
Tekst: Agawa
Zdjęcia: zbiory prywatne Grzegorza Wiktorowicza, Tydzień Trybunalski
Materiały:
1. A. Warchulińska „Piotrków Filmowy”, Piotrków 2011
2. Tydzień Trybunalski 1997
3. Wiadomości Dnia 1997
4. Czas Piotrkowski 1997
5. Presse Book „Jakob the liar”, materiały promocyjne dystrybutora za stopklatka.pl
6. Piotrków 7 dni 2000