- Generalnie rzecz biorąc wynieśliśmy resztki mebli, wyczyściliśmy mieszkanie, pozamiataliśmy i teraz się wietrzy. Jeszcze wczoraj ten pan chodził tutaj, awanturował się trochę, obiecał że sprowadzi mi policję i sobie poszedł. Od momentu ostatniej awantury przebywał tutaj tylko z przerwami, tzn. jak znalazł pieniądze na alkohol, to nie było go przez kilka dni, a jak skończyły się pieniądze, wracał – mówi Grzegorz Sowa, właściciel kamienicy.
Jak dodaje, kamienica jest jego własnością i on nie życzy sobie takiego lokatora. - Jeśli nasze państwo dojdzie do wniosku, że ja mam trzymać złodzieja, pijaka, który dewastuje i jest uciążliwy dla otoczenia to w takim razie niech moje państwo zamknie mnie w więzieniu – wyjaśnia Sowa. - Uważam, że nie może być tak, żebym ja uprawiał tutaj jakąś samowolę. Zgodnie z naszym prawem ja nie mogłem inaczej postąpić. Od 2009 roku mówiłem ludziom, żeby się wyprowadzali, bo będziemy robić remont. Jeśli prawo jest tak durne, to nie mogę zrobić tego w inny sposób. Mnie naprawdę jest głupio, że świadomie postąpiłem niezgodnie z prawem. Ja rozumiem, że trzeba pomóc na przykład matce z dzieckiem, ale nie pomagajmy menelom, złodziejom i cwaniakom, bo to jest bzdura – mówi właściciel kamienicy.
Zdaniem Sowy państwo powinno uregulować ten problem i zmienić prawo. Stwierdził, że świadomie złamał prawo i jako dorosły człowiek liczy się z konsekwencjami. Remont kamienicy trwa. Lokatora nie ma, a resztki jego mebli stoją na chodniku przed budynkiem.
MW