Piotrkowscy radni PiS w poniedziałkowy poranek zwołali konferencję prasową pod budynkiem Urzędu Miasta, a na niej przedstawili swoje pomysły na "uzdrowienie" systemu śmieciowego w Piotrkowie.
Płaciliśmy najpierw 11 złotych, potem 20, teraz płacimy 29. Z najnowszych informacji wychodzi, że będziemy płacić 38 złotych za osobę miesięcznie za śmieci. Chcemy podjąć działania, aby zmniejszyć te systematycznie rosnące opłaty - mówił radny Łukasz Janik i podał trzy trzy działania, które - zdaniem radnych PIS - prezydent powinien podjąć.
Pierwszy z nich to wprowadzenie dopłat do śmieci. Miasto z budżetu miałoby dołożyć pieniądze do systemu gospodarowania odpadami. To pozwoliłoby utrzymać opłatę na dotychczasowym poziomie. Zdaniem radnego Janika miasto musiałoby przeznaczyć na ten cel między 5 a 6 mln złotych, co stanowiłoby zaledwie 1 % budżetu miasta. Na ten cel miałaby być przeznaczona nadwyżka budżetowa.
Oczywiście to jest działanie tylko tymczasowe, na ten rok. Te 12 miesięcy da nam czas na rozszerzenie działalności miejskiej spółki, abyśmy przejęli gospodarkę śmieciową w naszym mieście. Nie bylibyśmy wówczas zakładnikami firm wywożących odpady - mówił radny Janik, który podkreślał także, że - jego zdaniem - w Piotrkowie jest zmowa firmy wywożących odpady. -
Od kilku lat mamy takie firmy jak: Juko, HAK, Remondis, Ekom. Jedni wygrywają przetargi, drudzy przegrywają, a potem są podwykonawcami innych firm - tłumaczył radny Janik.
Radni Prawa i Sprawiedliwości przekonywali, że utworzenie spółki miejskiej gwarantowałoby obniżenie cen odbioru odpadów, a taką drogę podąża coraz więcej samorządów. Ostatnim z przedstawionych na konferencji pomysłów jest stworzenie miejskiej aplikacji, która ułatwiłaby kontrolę ilości osób, która płaci za śmieci.
Ta aplikacja pozwoli nam, aby część osób, która uchyla się od płacenia za śmieci, wnosiłaby te opłaty do miasta. Takie rozwiązanie funkcjonuje m.in. w Świdniku - wskazywał radny Janik.
Sprawdziliśmy, o jaką aplikację chodzi. Jak podaje strona swidnik.pl, w ramach rządowego programu GovTech stworzony został specjalny algorytm, który ma za zadanie wyszukiwanie nieprawidłowości w deklaracjach śmieciowych. Aplikacja pomaga w odnalezieniu osób, które chociaż mieszkają na terenie Świdnika, nie zostały ujęte w deklaracjach śmieciowych.
System porównuje dane mieszkańców, które pochodzą z baz prowadzonych przez najróżniejsze instytucje. Aplikacja zestawia ze sobą informacje otrzymane z jednostek podległych Urzędowi Miasta, m.in. z Urzędu Stanu Cywilnego, Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, żłobków, szkół, przedszkoli, PK Pegimek, wspólnot i Spółdzielni Mieszkaniowej - czytamy na oficjalnej stronie Świdnika.
W konferencji udział wzięli także Sergiusz Stachaczyk i Andrzej Piekarski, którzy wskazywali, że miasto powinno także wprowadzić większe upusty dla rodzin, które na swoich posesjach mają kompostowniki oraz zadbać o szybszą dystrybucję wśród mieszkańców harmonogramu odbioru odpadów.
Radni PiS złożyli do Urzędu Miasta pismo, w którym przedstawili swoje pomysły. Do postulatów stawianych na konferencji odniósł się już Jarosław Bąkowicz, kierownik Biura Prasowego. Wskazuje on, że w jednym z sektorów toczy się jeszcze postępowanie Krajowej Izby Odwoławczej, a mówienie o stawce jest obecnie przedwczesne.
Nie mamy rozstrzygniętego przetargu dotyczącego śmieci i czekamy na rozstrzygnięcie KIO. Dokumenty na styczniową sesję dopiero są przygotowywane. Jeśli do tego czasu będziemy znali rozstrzygnięcie KIO, to będziemy mogli się pochylić nad kalkulacją - mówił Jarosław Bąkowicz, odnosząc się także do kwestii dopłat oraz wykorzystania ewentualnej nadwyżki budżetowej.
-
W grudniu były głosowane zmiany w budżecie miasta i wówczas radni zdecydowali o przeznaczeniu 9 milionów złotych na spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań. Prawo oczywiście zezwala na dopłatę przez samorząd do śmieci. Należy tylko zadać pytanie: kosztem jakich zadań?
Kierownik Biura Prasowego przyznaje, że samorząd ma ograniczone możliwości weryfikacji deklaracji śmieciowych.
Szkoda, że Państwo radni z PiS-u, czyli partii rządzącej, nie apelują do swoich kolegów z Warszawy, aby wprowadzili takie rozwiązania, które dają samorządom możliwości do lepszego i skuteczniejszego kontrolowania osób, które oszukują w systemie. Dziś nie mamy takich narzędzi. Bazujemy na danych, które mamy dostępne i robimy tyle, ile możemy w ramach prawa i w granicach prawa. Myślę, że całej społeczności samorządowej zależałoby, żeby takie rozwiązania się pojawiły - podkreślał kierownik Bąkowicz.
W magistracie negują także pomysł utworzenia miejskiej spółki zajmującej się odpadami.
Jeśli wprowadzenie takiego rozwiązania byłoby remedium na obniżenie stawek za śmieci to taką drogą poszłyby wszystkie samorządy w kraju. Widzimy jednak, że nie jest to popularne rozwiązanie. My takie rzeczy także analizowaliśmy i te stawki na pewno nie były niższe. Mając na uwadze galopującą inflację, rosnące ceny energii i paliw oraz koszty pracy to łączne koszty na pewno nie byłyby mniejsze. Stąd mój apel do radnych Prawa i Sprawiedliwości, aby swoje konferencje organizowali pod siedzibami spółek w Warszawie czy innych instytucji rządowych, które mogą wpłynąć na to, aby Polakom żyło się taniej - podsumował Jarosław Bąkowicz.