- Za chwilę usłyszą państwo tekst dyktanda napisanego przez dr Elżbietę Sztankóné-Stryjniak. Dla nas taki tekst to mały pikuś. Dla państwa będzie on zapewne również miłym przeżyciem i... niezbyt trudnym. Mam nadzieję, że z tej sali wyjdziecie państwo z uśmiechem, zadowoleniem i będziecie mogli stwierdzić, że co do mowy polskiej i pisowni polskiej jesteście mistrzami - tymi słowami otuchy piszącym dodał prof. UJK dr hab. Wojciech Piotrowski, dyrektor Instytutu Filologii Polskiej piotrkowskiej uczelni.
Poniżej prezentujemy tekst tegorocznego dyktanda
ZOBACZ GALERIĘ Z TEGO WYDARZENIA
Dyktando - Elżbieta Sztankóné Stryjniak
Przed półtora rokiem wybraliśmy się z inżynierostwem Białorzytami na Wileńszczyznę, na obchody roku mickiewiczowskiego. Co prawda przepadły nam dwa spektakle Teatru Telewizji oraz pięć kolejnych wydań Wydarzeń tygodnia, ale za to zrobiliśmy wycieczkę od Borów Tucholskich po jezioro Świteź i gród Giedymina. Spotkaliśmy się na rogu parku Ujazdowskiego, u zbiegu Alei Ujazdowskich z ulicą Księdza Jerzego Popiełuszki. Wyruszyliśmy do LOT-u dwudziestkądwójką, minęliśmy pałac Krasińskich i już byliśmy w Locie, już kupowaliśmy nowo wydrukowane bilety, gdy znienacka okazało się, że dla średnio zamożnych warto by wybrać pociąg InterCity. Na moście Poniatowskiego ujrzeliśmy cętkowanego, zawadiackiego pieska, a właściwie quasi-psa. Staszek, który studiuje na UJ-ocie, ale pracuje w GOPR-ze, uznał, że jest to albo chihuahua, albo yorkshire terrier i półżartując dodał, że nie nadaje się on na psa przewodnika. Po zażartej dyspucie zajęliśmy wspólne stanowisko w kwestii pieska. Uznaliśmy, że tak wyjątkowy czworonóg powinien występować w cyrku. Cyrk jest przecież miejscem, w którym przedstawia się najbardziej skomplikowane ewolucje oraz jak najniezwyklejsze okazy fauny. Piesek mógłby, zamiast króliczka, wyskakiwać z cylindra prestidigitatora. Mógłby też, zamiast woltyżerki, ubrany w sztywno sterczącą spódniczkę tutu, wykonywać salta i piruety na grzbiecie cwałującego wałacha.
Hurmem udaliśmy się do baru, aby co nieco odpocząć. Rozmawialiśmy o dramacie Szekspirowskim i o nie-Molierowskiej komedii, o dialektach północno-wschodnio-polskich, o Rabelais`m, Descarcie, Joysie, Gambetcie, o hetmanie i kanclerzu Janie Zamojskim, o anemii i o skrobi oraz o czteroipółmiesięcznym półsierocie, wychowywanym przez herod-babę, którą notabene należałoby wysłać do poradni dla słabosłyszących. Spoza baru płynęły dźwięki sonaty w tonacji C-dur i nokturnu w tonacji cis-moll.