Pierwszy i główny zarzut pod adresem zarządu spółki to płace, które zamiast rosnąć - według związkowców - zmalały, odkąd wprowadzono nowy rozkład jazdy. - Na zmianie rozkładu jazdy kierowcy stracili po ok. 300 zł. Chcieliśmy tylko, aby prezes podniósł wynagrodzenie tej grupie zawodowej chociaż o "złotóweczkę", a wszystkim pozostałym o inflację. Chcemy po prostu, aby co roku w miarę możliwości te pensje rosły. Pracodawca wybrał sobie kilku mechaników i im wynagrodzenia w formie premii uznaniowej rosły dość sporo. Zapomniał o wszystkich innych, znalazł sobie wytłumaczenie, że jest kryzys, że zima, jakby nie wiedział, w jakiej części Europy mieszkamy. Ciężka zima może być zawsze - mówi Marek Tręda, przewodniczący NSZZ Solidarność w MZK.
- Kierowcy są niecierpliwi - mówi prezes i obiecuje, że będzie dążył do tego, aby żadna grupa zawodowa nie straciła na wynagrodzeniu. - Średnia jest przeze mnie co kwartał kontrolowana, czy rzeczywiście nie ma obniżki wynagrodzeń. Jeżeli będzie, to będę to wyrównywał. Za ten pierwszy kwartał nie ma takich rozbieżności. Słowa dotrzymam, wynagrodzenie będzie na tym samym poziomie. Obecnie nas nie stać na kolejną podwyżkę wynagrodzeń.
Według związkowców prezes w karygodny sposób preferuje wybrane kierownictwo działów, nagradzając je sowicie finansowo. - Z niepokojem i oburzeniem obserwujemy zjawisko nepotyzmu w dziale stacji napraw autobusów - piszą związkowcy w piśmie skierowanym do prezydenta miasta.
Prezes odpiera lub raczej wyjaśnia powody zarzutów związkowców, tłumacząc, że firma jest podatna na plotki, na zły przepływ informacji i... stąd problemy. - 70 kierowców, czyli prawie połowa załogi zakładu, jest samotnikami, cały dzień spędzają w autobusie. Niektórych z nich nawet nie widzę cały miesiąc, jeśli jest wszystko w porządku. W związku z tym pojawia się plotka, że jakaś grupa jest uprzywilejowana i to urasta do rangi problemu. Dla mnie to nie są duże problemy, bo wszystko można wyjaśnić. W trudnym zimowym okresie musieliśmy utrzymać tabor, który jest bardzo stary, w związku z tym wzięły się pewne premie wypłacane pracownikom warsztatu. Pracownicy zostali wynagrodzeni za ciężką pracę w warunkach minus 20 stopni. Zima się skończyła i sytuacja wraca do normy. Ja tego nie nazwałbym nawet konfliktem. Nieufność jest głęboko zakorzeniona wśród pracowników i w stosunku do zarządzającego zawsze jest podejrzenie, że coś robi źle i trzeba go sprawdzić. Ja na dziś nie mam żadnych obaw, wszystko można sprawdzić - mówi prezes MZK Zbigniew Stankowski.
Na działalność prezesa związkowcy poskarżyli się także Państwowej Inspekcji Pracy. - Pracodawca nie stosuje obiektywnych i sprawiedliwych ocen pracowników przy przyznawaniu premii uznaniowej w dziale napraw autobusów oraz domniemywamy, że jest układ klikowy przy obsadzaniu dyżurów pracowniczych na pogotowiu technicznym w tym samym dziale - napisali w skardze związkowcy.
Swoją wersję dotyczącą osławionego nepotyzmu przedstawia prezes Stankowski: - Nie jest podwyższony ekwiwalent za pranie odzieży, jest tylko 7 zł na miesiąc. Rozmawiamy i może tę kwotę podwyższymy. Pojawiają się też skargi na złe spodnie dla kierowców, bo są źle uszyte. Przy okazji tego typu spraw, pojawia się też ten nepotyzm. Może chodzi o to, że w stacji obsługi zatrudniony jest syn kierownika stacji. Jednak dla mnie to sytuacja zastana, nie doprowadzałem do niej. Natomiast jeżeli ten stan nie przynosi strat i widzę, że pracownik pracuje odpowiednio i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń, to nawet taki stan jest wskazany, bo wiadomo, że ojciec lepiej przypilnuje, nauczy. Jest kilka innych takich sytuacji. Dziewczyna pracująca u nas bierze ślub z kierowcą. W zakładzie pracuje żona, pracuje mąż, pracuje córka, różne są sytuacje. Ja w każdym razie nie mam żadnych zastrzeżeń do ich pracy.
Chociaż odbyło się już spotkanie z udziałem zarządu spółki, wiceprezydenta Andrzeja Kacperka i przedstawicieli związków zawodowych, na niewiele się ono zdało, związkowcy nie są zadowoleni z jego przebiegu. - Dla mnie były to dwie godziny próżnej rozmowy. Czekamy na stanowisko prezydenta. Nie chcielibyśmy wchodzić w spór zbiorowy, ale może wtedy coś zacznie się dziać - podsumowuje Marek Tręda, szef Solidarności w MZK.