Feminatywy to pochodząca z łaciny nazwa rzeczowników rodzaju żeńskiego, które w języku polskim występowały i występują do dziś. Najczęściej kojarzymy je, kiedy mowa o żeńskich odpowiednikach męskich nazw zawodów. Stąd właśnie „prezeska" zamiast „prezesa", rektorka" zamiast „rektora" czy budząca niemałe zdziwienie „naukowczyni" zamiast „naukowca".
Powstawanie i rozpowszechnianie się rzeczowników rodzaju żeńskiego to nie jest nowy proces. Już w 1919 w Sejmie mieliśmy ...no właśnie: panie poseł czy po prostu posłanki? Przedwojenna prasa pisała: posełki. Już wtedy zwracano się jednak do obywateli , ale i obywatelek, czyli używano równocześnie rzeczowników męskiego i żeńskiego. Podobnie było w PRL, gdzie chyba jednak ważniejsi byli „towarzysze" i "towarzyszki". A jak jest dzisiaj?
Obrońcy jedynie męskich wersji nazw zawodów argumentują, że są one bardziej prestiżowe, ale środowiska feministyczne walczą o równouprawnienie także na polu języka. Czasami brzmi to dość osobliwie. Była minister sportu wolała, by mówić na nią „ministra", a posłanka Lewicy nie chciała być gościem w programie, tylko „gościnią".
Zresztą posłanki Lewicy poszły za ciosem i złożyły w Kancelarii Sejmu postulat, by w oficjalnych dokumentach sejmowych zaczęło występować słowo „posłanka":
„Zwracamy się z prośbą o uwzględnienie naszej płci w nazewnictwie zarówno w dokumentach będących w obiegu Sejmu RP, jak i we wszelkiego rodzaju przedmiotach przeznaczonych do naszego użytku. Szczególnie zależy nam na takich przedmiotach jak: karty do głosowania czy tabliczki, które wskazują nasze miejsce na sali plenarnej. Pragniemy, aby sformułowanie „posłanka" było tym, które na wspomnianych dokumentach się pojawi".
Czy stosowanie feminatywów w każdej sytuacji jest najlepszym rozwiązaniem?
- Moim zdaniem czasami jest...krzywdzące – mówiła w radiowym Maglu Oktawia Braniewicz z Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. – Zazwyczaj, kiedy na jakiejś konferencji z ust moderatora pada zapowiedź: a teraz wystąpi naukowczyni czy psycholożka, to już samo użycie tej formy sprawia, że na ustach pojawia się ...uśmieszek. Moim zdaniem walka o te formy poszły w troszkę złym kierunku. Zaczęłyśmy – jako kobiety – bić się o te końcówki. Ale czy ta bitwa zmieniła cokolwiek w kwestii równouprawnienia w płacach? Czy poprawiła się nasza sytuacja na rynku pracy?
I z tymi pytaniami zostawiamy wszystkich: internautów i internautki, czytelników i czytelniczki.