Teoretycznie fani z Płocka powinni być umiarkowanie zadowoleni, bo skoro liga potrwa o miesiąc dłużej, będą mogli nacieszyć się Furmanem trochę dłużej. Z drugiej strony nie ma to większego znaczenia, bo przecież stadiony pozostaną zamknięte i nawet karnetowicze Wisły będą mogli co najwyżej włączyć Canal+ Sport. Choć nie jest to jedyny plus. Jednym ze sponsorów “Nafciarzy” jest bowiem LV BET, który dla posiadaczy karnetów ma specjalną promocję - bonus 50 PLN. Cóż, przynajmniej tak, obstawiając bramki Furmana czy zwycięstwa Wisły po jego asystach, będzie można złagodzić smutek towarzyszący nieuchronnemu rozstaniu.
A ten na pewno się wśród kibiców pojawi, bo pomocnik mocno zapracował sobie na uznanie na Mazowszu. Koszulkę płockiego klubu zakładał ponad 130 razy, przyczyniając się do zdobycia 44 goli dla Wisły. Oczywiście mowa tylko o bramkach, przy których miał bezpośredni udział, czyli albo strzelił, albo asystował. Jeśli weźmiemy pod uwagę również asysty drugiego stopnia, to według EkstraStats Furman tylko za ten sezon mógłby sobie dopisać udział przy siedmiu kolejnych trafieniach. Ale zostańmy przy bezpośrednim udziale, bo ciekawą kwestią jest to, że gole i asysty środkowego pomocnika Wisły rzadko szły na marne. Aż 19 z nich (8 goli i 11 asyst) wiązało się z objęciem prowadzenia przez ekipę z Płocka. Kolejne sześć to już natomiast bramki i ostatnie podania dające remis. Zupełnie bez znaczenia dla przebiegu spotkania były zaledwie cztery gole i trzy asysty Furmana. Choć rzecz jasna określenie “bez znaczenia” to spore uproszczenie, oznaczające, że wynik meczu był wówczas rozstrzygnięty. Przynajmniej teoretycznie.
Głównym atutem posiadania piłkarza rodem z Szydłowca w składzie był fakt, że w każdym momencie mógł on zmienić losy meczu. Nie ma co się oszukiwać - w polskiej lidze posiadanie gościa, który ma świetne stałe fragmenty gry, to nie tylko komfort, ale i klucz do sukcesu. Kiedy drużynie nie idzie, kiedy plan taktyczny na mecz się wali i każdy marzy już o końcowym gwizdku, zawsze można skorzystać z piłki wrzuconej na nos np. z narożnika boiska. Furman to też jeden z przedstawicieli niemal wymarłego gatunku - polskiego zawodnika, który potrafi wpisać się na listę strzelców bezpośrednio z rzutu wolnego. Każdy trener chciałby mieć w rękawie takiego asa.
Natomiast żaden szkoleniowiec nie chciałby zostać bez lidera, wokół którego można zbudować zespół. Dlatego też nie dziwią wieści “Przeglądu Sportowego”, który już w kwietniu informował, że dyrektor sportowy Marek Jóźwiak rozpoczął poszukiwania następcy. Nie ma jednak co ukrywać - znaleźć kogoś, kto w skali 1:1 zastąpi “Furmiego” będzie niezwykle trudno. Zwłaszcza że Wisła nie może pozwolić sobie na zbudowanie takiego komina płacowego, jaki w Lubinie otrzymał inny wyróżniający się ligowiec - Filip Starzyński. Bez solidnej wypłaty, piłkarza klasy Furmana ściągnąć się nie da. Można natomiast eksperymentować, szukając następcy lidera np. w niższych ligach. A tam - wbrew pozorom - można odkryć ciekawych grajków. Zresztą Wisła dobrze o tym wie, bo przecież w ostatnim czasie zainwestowała w piłkarzy GKS-u Bełchatów: Damiana Michalskiego i Dawida Kocyłę.
A kto ze stosunkowo młodych i obiecujących zawodników mógłby przejąć kierownicę w Płocku? Najbliżej do Furmana ma Rafał Makowski i wcale nie dlatego, że również ma Legię w CV. 23-latek w Radomiaku został przestawiony z “szóstki” na “dziesiątkę”, jednak zajęcie miejsca na “ósemce” nie jest dla niego problemem. Podobnie jak Furman lubi uderzyć z dystansu, jest też głównym rozgrywającym w swoim zespole. Stałych fragmentów co prawda nie wykonuje, jednak raczej dlatego, że w Radomiu mają od tego jeszcze lepszych specjalistów. W pierwszej lidze warto też zwrócić uwagę na Bartosza Wolskiego z Chojniczanki oraz Konrada Handzlika z Olimpii Grudziądz. To zdecydowanie inny typ piłkarzy niż Makowski, co widać nawet po warunkach fizycznych. Niżsi, ale bardziej techniczni zawodnicy, którzy zaliczają wiele asyst, lubią być pod grą i nie boją się brać na siebie odpowiedzialności. Inny atut? Są nawet młodsi niż Makowski - odpowiednio o rok oraz o dwa lata. Wiadomo, że sięganie po kogoś z zaplecza w zastępstwie za gwiazdę, to spore ryzyko. Jednak skoro w Płocku jest już Rafał Wolski, na szaleństwo można sobie pozwolić.
Chyba że… Furman wcale nie odejdzie. Nietypowa sytuacja, z którą mamy do czynienia, może sprawić, że rynek transferowy mocno się zmieni. Może to oznaczać, że pomocnik będzie wolał przyjąć konkret z Wisły niż czekać na gwiazdkę z nieba. To oczywiście czyste spekulacje, ale… Ernest Hemingway zakończenie powieści “Pożegnanie z bronią” poprawiał ponad trzydzieści razy. Być może i w przypadku płocczan pożegnanie z największym ofensywnym atutem nie jest jeszcze przesądzone.