Piotrków, Bełchatów, Kutno... Te trzy spółki to ostatni Mohikanie państwowej komunikacji samochodowej. Przynajmniej w województwie łódzkim. Co piotrkowskich pekaesiarzy wcale nie cieszy. - Oczekujemy szybkiej prywatyzacji - żadnych wątpliwości nie pozostawia Zdzisław Piskorski, prezes spółki Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej w Piotrkowie Trybunalskim. - Takiej, która by nam odpowiadała - zastrzega od razu.
Według prezesa, najlepsze dla firmy byłoby znalezienie inwestora strategicznego. Takiego, który miałby i pieniądze, i pomysł, plan rozwoju spółki. - Nie interesuje nas wyprzedaż udziałów jak niewolników na targu, kto da więcej, ten bierze, ani komunalizacja spółki, czyli przejęcie udziałów przez miasto - wylicza Piskorski niemalże jednym tchem. I wyjaśnia, że chaotyczna prywatyzacja, sprzedaż udziałów na aukcji, niesie ze sobą ryzyko, że trafią one w nieodpowiednie ręce i nowi właściciele nie będą mieć pojęcia o funkcjonowaniu przedsiębiorstwa komunikacyjnego i zarządzaniu nim.
Komunalizacji spółki Piskorski sprzeciwia się nie dla zasady, a z obawy przed pomysłami, jakie mogłyby zrodzić się w piotrkowskim magistracie. - Boimy się, że w mieście górę weźmie tego rodzaju myślenie - wyjaśnia. - Przejmiemy udziały, chapniemy grunty Pekaesu, połączymy z MZK i na tym zarobimy. Nie ma tu miejsca na inwestycje i rozwijanie naszej spółki - stawia kropkę nad „i".
Obawy prezesa piotrkowskiego PKS mogą być przedwczesne. - Ocena naszych prawników jest jednoznaczna: gmina Piotrków Trybunalski nie może wejść nieodpłatnie w posiadanie akcji PKS - twierdzi Błażej Torański, rzecznik prezydenta Piotrkowa. - Dlatego n
ie rozważamy tego projektu - ucina ewentualne dywagacje.
Decyzje o terminie i sposobie prywatyzowania piotrkowskiego Przedsiębiorstwa zapadać będą najprawdopodobniej znacznie wyżej i bez jego udziału. Piskorski chciałby, żeby zapadły jak najszybciej. - Potrzebujemy pieniędzy na inwestycje, choćby na kupno autobusów wyższej klasy - mówi z naciskiem. I zaraz dodaje, że najchętniej widziałby prywatyzację sterowaną. - Do negocjacji czy przetargu mógłby stanąć ten, kto spełniałby postawione warunki i zapewniał rozwój firmy - objaśnia zasady takiej prywatyzacji. - Mówiąc dokładniej: miałby pieniądze na kupno udziałów i niezbędne inwestycje - precyzuje.
Prezes PKS w Piotrkowie chciałby jak najszybszej prywatyzacji, ale wie, że nastąpi ona najwcześniej za półtora roku. - Najpierw trzeba wyłonić firmę doradczą i uporządkować sprawy własnościowe firmy, później przygotować prospekt, ofertę dla inwestorów - wymienia kolejne kroki Piskorski. I kończy: - Dopiero wtedy będzie można ogłosić przetarg czy zaproszenie do negocjacji.
(mi)