Obcujesz z ludźmi, którzy na co dzień starają się rozśmieszać innych ludzi. Czym w takim razie jest dobry żart?
To zależy bo dla każdego dobry żart jest czymś innym. Jedna osoba będzie się śmiała z tego, że ktoś się przewrócił na skórce od banana, a inną będzie bawić zupełnie inny rodzaj dowcipu. Na scenie są rożnego rodzaju żarty. One-linery to bardzo krótkie żarty, które szybko zmierzają do puenty. Storytelling polega na opowiadaniu jakiejś zabawnej historii, budowaniu atmosfery. Komicy są bardzo często dobrymi obserwatorami. Nie dają sobie narzucić jednego toku myślenia i w nieco inny sposób patrzą na świat, szukają czegoś co można podkoloryzować. Scena jest hiperbolą ludzkiej osobowości. Jeśli coś nas drażni w życiu codziennym to żeby to było śmieszne na scenie to trzeba to obrysować, dopisać jakieś poboczne wątki. Jednak nie ma jakiegoś specjalnego sposobu na napisanie dobrego żartu. Na pewno trzeba go sprawdzić. Do tego celu służy stand-up'owy "open mike". Swój pomysł trzeba przetestować na żywej publiczności bo o ile możemy przećwiczyć sposób poruszania się na scenie, gestykulację czy mimikę twarzy, to sam żart musi zostać sprawdzony przez odbiorców. Na dobry żart składa się na pewno to jak się go poda. Bardzo duże znaczenie ma właściwe nabudowywanie atmosfery. Dla mnie najlepsze żarty to takie, które niosą jakieś przesłanie. Abelard Giza wyśmiewa różne rzeczy, na przykład takie, które go denerwują, ale właśnie po to by coś tym przekazać.
Są takie sytuacje, że publiczność zupełnie nie reaguje na występy komików?
Jak najbardziej. To jest tzw. "bombing". To właśnie występ, podczas którego widzowie totalnie nie reagują. Tak naprawdę każdy komik to zaliczył. Kiedyś Sebastian Rejent ze Stand-up Polska opowiadał mi, że razem z Czarkiem Jurkiewiczem byli w Stanach Zjednoczonych, gdzie występowali Louis C.K i Chris Rock, świetni komicy. Oni wyszli właśnie w formie "open mike", czyli otwartego mikrofonu żeby przetestować żarty. To są wielkie gwiazdy, a mimo to "zbombili". Publiczność zupełnie nie poczuła ich klimatu. To porównywalne do słuchania koncertu Rihanny, która źle śpiewa, fałszuje.
Da się z tego jakoś wybrnąć?
Raczej nie, musisz to po prostu przeżyć. Czasem po prostu zdarza się tak, że nie masz "swojej" publiki, ludzie zupełnie nie czują twoich żartów.
A jaki może być dobry żart na Prima aprillis?
Na to też nie ma konkretnej recepty. Kilka lat temu udało mi się zrobić dobrą "wkrętkę". To był roast Kuby Wojewódzkiego. Przed tym prawdziwym roastem Kuby na jednym ze szkoleń stworzyłem wydarzenie na Facebook'u. Ludzie zapisywali się bardzo licznie. Odpowiedział na niego sam Kuba, sprawę opisał Plotek, a do mnie zgłaszali się komicy, którzy oczywiście byli bardzo chętni do wystąpienia. Wszyscy mnie wtedy kochali... przez chwilę. Później każdy się dowiedział, że to ściema i już mnie nikt nie kochał... niestety.
Był już jakiś występ Stand-up No Limits w Piotrkowie?
Niestety nie, ale jeżeli ktoś jest chętny do współpracy to zapraszam do kontaktu. Można mnie łatwo znaleźć na Facebook'u. Jesteśmy gotowi coś w Piotrkowie zorganizować. Najbardziej lubimy grać w pubach czy innych lokalnych punktach gastronomicznych. Najważniejsze żeby w danym miejscu dało się zaaranżować scenę.