Tragedia pani Jolanty i jej rodziny rozegrała się w minione wakacje. 47-letnia wówczas kobieta postanowiła towarzyszyć mężowi w trasie, w którą wyruszył ciężarówką. Miała być to forma wakacji i odpoczynku. Niestety wyjazd zakończył się tragicznie. Kobieta doznała rozległego udaru mózgu. Po kilku wizytach w szpitalach, z których została odesłana, w końcu trafiła do szpitala w Rumunii z mocnym bólem głowy i wymiotami. Stamtąd, po podaniu kroplówki, wypisano ją, bo stwierdzono, że to reakcja na klimatyzację. Niestety stan pani Joli znacznie się pogorszył i została przyjęta dopiero do szpitala w Turcji, w którym przebywała kilka tygodni.
Córka pani Jolanty, Marta, poruszyła niebo i ziemię, by sprowadzić mamę do Polski. Koszty były ogromne, ale udało się. Dzięki wsparciu rodziny, znajomych oraz ludzi dobrej woli pani Jola została przewieziona do Polski. Na początku lekarze nie dawali jej zbyt dużych szans na powrót do zdrowia.
Jak twierdzi dziś pani Jola, która od 22 grudnia przebywa już w domu, oszukała medycynę. - Byłam jedną nogą na tamtym świecie, lekarze rokowali tydzień życia. Dziś czuję się dobrze. Podobno byłam w naprawdę bardzo złym stanie. Ale chodzę, mówię, ruszam rękoma. Myślę, że jest dobrze - opowiada.
- Chciałam bardzo podziękować wszystkim, którzy mi pomogli. Gdyby nie ta pomoc, nie wiem, co by było. Chyba nie spodziewałabym się, że takie wsparcie dostanę. Jestem też mile zaskoczona tym, co zrobiła Marta. Jest nieśmiałą osobą, ale stanęła na głowie, żeby mi pomóc. Mogę liczyć na przyjaciół. Mogę dziś powiedzieć, że mam ich wielu. Codziennie ktoś do mnie przychodzi. Nie ma dnia bez przyjaciół – mówi pani Jola.
Marta, córka pani Jolanty, nie ukrywa wzruszenia i radości. - Ulżyło nam. Bardzo się cieszymy, że mama jest już z nami. Jest w dużo, dużo lepszym stanie . Trzeba było poruszyć niebo i ziemię, bo to mama, czyli najbliższa osoba w życiu. Wiadomo, ludzie zrobili dla nas to, co mogli. Mało mnie wtedy obchodziły reakcje negatywne. Najważniejsza była dla mnie mama - mówi córka pani Joli, Marta.
- Dziś odpoczywamy psychicznie. Z mamą jest jednak nadal dużo pracy. Ale dzięki temu będzie w coraz lepszym stanie – podsumowuje Marta.
Teraz pani Jolanta czeka na zamianę mieszkania. Kobieta mieszka na czwartym piętrze, a mieszkanie na parterze ułatwiłoby jej poruszanie się.
My życzymy dalszych sukcesów w rehabilitacji i szybkiego powrotu do zdrowia.
Magda Waga