- Na początku, gdy opowiadaliśmy o tych szczurach, znajomi się z nas śmiali, że widzimy białe myszki - opowiada Anita Kasprzycka. - Najpierw nie wiedzieliśmy o co chodzi, gdy z patelni zginęły nam trzy kotlety...
Do mieszkania Kasprzyckich szczury wchodziły przez szyb rur kanalizacyjnych w ubikacji, Ale zanim lokatorzy znaleźli to miejsce, minęło kilka miesięcy. W tym czasie złapali prawie 30 gryzoni. - Straciłam cierpliwość, gdy zobaczyłam je biegające po parapecie w pokoju, w którym spaliśmy - wspomina pani Anita, którą podczas jednego z polowań gryzoń ugryzł w nogę. - Jestem w ciąży, więc zrobiłam badania, ale wszystko wyszło dobrze.
Wtedy też Kasprzyccy podjęli interwencję - najpierw w aptece na parterze, potem w spółdzielni.
- To były szczury laboratoryjne, więc myśleliśmy, że uciekły z apteki, prowadzącej badania - mówi Tomasz Kasprzycki, który zaniósł do apteki martwego szczura. Agata Warakomska, właścicielka apteki, nigdy tego nie zapomni. - Nie wiem skąd taki pomysł, ale dla nas to też był szok - mówi,wzdrygając się na wspomnienie zdarzenia. Jak dodaje, po tym, gdy zobaczyła, jak białe szczurki wybiegają ze zsypu, sama wzywała administrację Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Włodzimierz Cecota, kierownik administracji, przyznaje, że białe szczury to ciężka sprawa i do wyplenienia i do ustalenia, kto je wypuszcza. - Naszym zdaniem, ktoś to robi celowo. To są zwierzęta hodowlane i muszą mieć gniazdo albo się komuś znudziły - podkreśla, zapewniając, że PSM robi co może. W zsypach wyłożono trutki na szczury, planowana jest też dodatkowa deratyzacja.
Karolina Wojna POLSKA Dziennik Łódzki