Wprowadzenie rygorystycznego prawa postulowała konserwatywna organizacja Ordo Iuris, której projekt zakładał całkowity zakaz aborcji oraz możliwość karania kobiet, które się jej poddały (więcej o projekcie tutaj: http://www.newsweek.pl/polska/aborcja-dwa-projekty-w-sejmie-czy-poslowie-popra-calkowity-zakaz-aborcji,artykuly,397522,1.html). Wedle obecnie obowiązujących przepisów, które należą do najbardziej restrykcyjnych w Europie, dozwolona jest ona w trzech przypadkach: gdy ciąża zagraża poważnie zdrowiu lub życiu matki, gdy istnieje prawdopodobieństwo nieodwracanego uszkodzenia płodu oraz kiedy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego. Gdy wraz z odrzuceniem przez sejm radykalnego projektu „Stop aborcji” autorstwa Ordo Iuris dyskusja na temat zachowania bądź zaostrzenia kompromisu aborcyjnego nieco przycichła, opinię publiczną zszokował kolejny pomysł organizacji katolickich zakładający odebranie kobietom prawa do antykoncepcji.
Zdelegalizować pigułkę „dzień po”
Projekt zmiany ustawy autorstwa Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia wpłynął do sejmu w charakterze petycji, dzięki czemu – w przeciwieństwie do projektów obywatelskich – nie wymagał on 100 tys. podpisów ( więcej o projekcie: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Kolejny-projekt-ustawy-o-ochronie-zycia-trafil-do-Sejmu-Zaklada-zakaz-sprzedazy-tabletek-dzien-po,wid,18525638,wiadomosc.html?ticaid=11805e). Zakłada on całkowitą delegalizację tzw. antykoncepcji awaryjnej, czyli spirali domacicznych oraz tabletki ellaOne, popularnie nazywanej pigułką „dzień po” (więcej o antykoncepcji po: https://www.euroclinix.net/pl/antykoncepcja-po). Jej działanie polega na uniemożliwieniu zagnieżdżenia się zarodka w macicy. W jednym z artykułów rzeczonego projektu można przeczytać, że każdy, kto „wytwarza, wprowadza do obrotu, reklamuje, zbywa lub nieodpłatnie udostępnia środek o działaniu poronnym lub antynidacyjnym, podlega karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2.” W praktyce oznacza to zakaz przepisywania pacjentkom przez lekarzy tabletek o charakterze antykoncepcji awaryjnej pod groźbą więzienia. W podobny sposób może zostać ukarana np. kobieta, która da tabletkę „dzień po” swojej koleżance.
Czy lekarze będą ryzykować
Postulat wprowadzenia całkowitego zakazu sprzedaży i stosowania środków należących do antykoncepcji ratunkowej może dziwić szczególnie w kontekście ogólnodostępnej wiedzy naukowej. Jak zauważa dr Marek Malinowski w artykule opublikowanym na portalu Poradnikzdrowie.pl, tabletki „dzień po” nie mają przecież działania wczesnoporonnego, gdyż uniemożliwiają one zajście w ciążę, a zatem nie może być mowy o wywołaniu poronienia (więcej o działaniu tabletki ellaOne: http://www.poradnikzdrowie.pl/seks/antykoncepcja/tabletka-ellaone-jak-dziala-czy-jest-skuteczna-ikto-nie-powinien-jej-s_39566.html). Specjaliści twierdzą też, że zapobieganie niechcianej ciąży w sposób farmakologiczny, czyli post factum mogłoby paradoksalnie przyczynić się do redukcji liczby wykonywanych zabiegów aborcji. W niektórych sytuacjach, np. w przypadku gwałtu jest ona ponadto jedyną możliwą formą antykoncepcji. Autorzy projektu przekonują, że ich intencją jest delegalizacja części, nie zaś wszystkich dostępnych środków antykoncepcyjnych. Mglistość i nieprecyzyjność przepisu mówiącego o karalności wytwarzania czy też udostępniania „środków antynidacyjnych” może jednak budzić poważne wątpliwości co do tego, czy lekarze i farmaceuci będą gotowi zaryzykować utratę kariery, a nawet wolności, by takowe tabletki swoim pacjentkom udostępnić.