Przeszkadza im warsztat sołtysa

Tydzień Trybunalski Środa, 18 lipca 20120
- Nasza gehenna trwa już 6 lat. Człowieku, nie zabijaj nas! – krzyczą do sąsiada przez płot. - Czy któregoś dnia obudzimy się rano i nie będziemy się bać, co nam drugi człowiek zgotuje? - pytają Elżbieta i Dariusz Adamczykowie, którzy za sąsiedztwo mają warsztat ślusarski.
fot. Jarek Mizerafot. Jarek Mizera

Działalność prowadzi sołtys wsi, którego nazywają katem. Pomocy szukali w gminie, Urzędzie Skarbowym, na policji, w ochronie środowiska, u posła, nawet u miejscowego proboszcza.

Adamczykowie to na pierwszy rzut oka przemili ludzie. Starsze małżeństwo sprowadziło się do gminy Aleksandrów w 2005 roku. 2 lata później zdążyli już wybudować dom i całkiem wygodnie urządzić się w zacisznej Kamockiej Woli. - Nieświadomi byliśmy tego, że w odległości 50 metrów od naszych okien powstanie dziki warsztat ślusarski pod gołym niebem, którego właścicielem jest p. Mirosław Koszlaga - sołtys wsi (nietykalne guru). W tym warsztacie w prymitywny sposób za pomocą szlifierek, różnych wielkości młotów, krajzegi i spawarki trwa produkcja płotów, bram, a ostatnio na szeroką skalę przyczep ciągnikowych. I tak przez cały rok. Spokój mamy wówczas, gdy pada ulewny deszcz. Przebywanie w domu i na podwórku jest gehenną - huk, smród, piłowanie odbywa się od rana do wieczora - opowiada nam ze łzami w oczach Elżbieta Adamczyk.

- Błagaliśmy go przy całej wsi, żeby robił to wewnątrz, przy drzwiach zamkniętych, to powiedział, że nie może, bo się udusi - mówi mąż pani Elżbiety. W 2007 roku Adamczykowie zwrócili się o pomoc do wójta gminy Aleksandrów, aby na podstawie ustawy Prawo ochrony środowiska zakazał Mirosławowi Koszladze (sołtysowi) produkcji pod gołym niebem. - Niestety wójt podjął decyzję, ale bolesną dla nas - mówią dziś. Później pomocy szukali u policjantów z Sulejowa, w ochronie środowiska w Piotrkowie, w Urzędzie Skarbowym w Piotrkowie, odwoływali się do Izby Skarbowej w Łodzi. - Zawsze dostawaliśmy odpowiedź negatywną – mówią.

W czerwcu 2010 roku Elżbieta Adamczyk trafiła do szpitala, jak sama mówi, po 3 latach znęcania się przez pana Koszlagę. Mąż w tym czasie jeździł do wójta gminy i prosił o pomoc, ale bezskutecznie. Po 2 tygodniach wyszłam ze szpitala i znów wróciłam do piekła. Kiedy zobaczył mnie na podwórku, to tak zaczął walić młotem, jak nie wiem. Ja go prosiłam: Człowieku, nie zabijaj mnie! Wtedy on jeszcze bardziej walił tym młotem. Postanowiliśmy z mężem błagać o pomoc proboszcza parafii Dąbrowa nad Czarną, ponieważ ten nasz sąsiad i kat co niedziela z całą rodziną bije czołem o posadzkę w kościele. Mieliśmy nadzieję, że to już nasze ostatnie błaganie o pomoc, niestety bardzo się pomyliliśmy. W roku 2011 we wrześniu znów trafiłam do szpitala na ten sam oddział (skutki warunków mieszkaniowych) - opowiada kobieta.

13 lutego tego roku dom Adamczyków trząsł się w posadach. Sąsiad robił śrutownik. Adamczykowie znów poszli do wójta, ten jednak kazał im sprawiedliwości szukać w sądzie. - Odpowiedzieliśmy, że nas nie stać. Mamy niskie emerytury. Na leki i lekarzy wydajemy 500 - 600 zł, a są miesiące, kiedy wydajemy dużo więcej. Przy tej rozmowie był zastępca wójta, który zobowiązał się porozmawiać z panem Koszlagą. Jakaż była nasza radość, że może wreszcie skończy się nasza gehenna. Nic z tego, produkcja toczyła się i toczy pełną parą. 6 marca zadzwoniłam do zastępcy wójta i spytałam, czy rozmawiał z panem sołtysem. Odpowiedział, że jeszcze nie miał okazji. W okresie od 13 lutego do 23 maja dzwoniłam do zastępcy wójta 8 razy, pomimo że sekretarka łączy, on nie podejmuje słuchawki. Dziś zrozumiałam, że w naszym kraju, jeśli źle traktowane są zwierzęta, krzyczy cała Polska, ale jeśli świadomie i z premedytacją człowiek człowiekowi gotuje piekło i co dzień po trochu go zabija, wówczas nie ma takiego urzędu i nie ma ani jednego urzędnika, który powiedziałby “dość!” Błagamy o pomoc, bo już nie mamy się do kogo zwrócić, aby przerwać tę naszą tragedię. Tyle lat jesteśmy gnębieni. Co dzień bardziej podupadamy na zdrowiu i nie ma nikogo, kto by nam podał rękę. Jesteśmy starzy, chorzy, skatowani, sponiewierani przez człowieka, który we wsi powinien służyć pomocą, a on tylko dba o swoje interesy. Czy jest dla nas jakaś iskierka nadziei, że któregoś dnia obudzimy się rano i nie będziemy się bać, co nam drugi człowiek zgotuje? - pyta Adamczykowa. Chcąc poznać stanowisko drugiej strony sporu, nie musieliśmy iść daleko. Sołtys mieszka kilkadziesiąt metrów od Adamczyków. Na pierwszy rzut oka… przemiły człowiek z polubownym nastawieniem do sprawy. Jak sam mówi, powiadomił dzielnicowego, bo dość ma już pretensji Adamczyków. - Mieszkam tu 30 lat. Wioska mnie przyjęła, bo w ogóle to jestem z innej miejscowości. Oni są tu 5 lat. Jak budowali dom, to im pomagałem. A teraz cuda się dzieją! Właśnie wróciłem od dzielnicowego, bo z nimi to… nie jest życie. Że hałasuję, że nie daję im spokoju… jak się coś zespawa czy zeszlifuje, to hałas jest, jak to na wiosce. Mam tu zwykłą spawarkę i cięciarkę zrobioną swoim sposobem. U mnie podwórko jest zawsze otwarte, nawet w nocy każdemu pomogę. Już nawet działalność zarejestrowałem, bo wójt i wicewójt mieli przez to urwanie głowy. Nie wiem, jak tu dalej żyć. Tu już u mnie byli i z sanepidu, i ze Starostwa, i z zakładu energetycznego, później Urząd Wojewódzki. Do księży chodzili się skarżyć. Skoro się tutaj pobudowali, to chyba ze świadomością, że wchodzą w wieś. Przyjąłem taką strategię, że się nie kłócę, przecież jesteśmy ludźmi koło 60.

Spór między Adamczykami a sołtysem Kamockiej Woli to klasyka gatunku - trwa od lat, w dodatku wszyscy mają rację. - Z sąsiadami to się wódkę pije, a nie kłóci. Taka jest prawda! - kończy sołtys.

Aleksandra Stańczyk


Zainteresował temat?

0

0


Zobacz również

Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat