- Takich rzeczy w więzieniach nie robimy. W więzieniach funkcjonuje 7 oddziałów dla skazanych z zaburzeniami preferencji seksualnych. W tych oddziałach prowadzimy terapię sprawców przestępstw seksualnych, to jest psychoterapia, to jest trening umiejętności społecznych, trening zapobiegania agresji, ogólnie jest to 12-miesięczna terapia. Natomiast nie stosujemy żadnej farmakologii, nie kastrujemy chemicznie. Przekłamanie wzięło się prawdopodobnie z Sądu Okręgowego w Opolu, który na wniosek dyrektora Zakładu Karnego w Strzelcach Opolskich podjął decyzję o przymusowej terapii, ale nie wiem, dlaczego sędzia nazwał to kastracją chemiczną, bo nie ma to nic wspólnego z kastracją, jest to po prostu terapia - informuje ppłk Luiza Sałapa z Centralnego Zarządu Służby Więziennej.

Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego opolskiego Sądu Okręgowego twierdzi, że sędziowie myśleli, że podczas przymusowej terapii leki obniżające popęd można Mariuszowi T. podawać. - Generalnie postanowienie Sądu dotyczyło terapii zaburzeń preferencji seksualnych. Kiedy próbowałam to uściślać z sędziami Sądu Penitencjarnego, którzy wydają takie postanowienia, powiedzieli mi, że w gestii lekarzy jest to, jakie leki się stosuje, jak ta terapia wygląda i że taka terapia obejmuje również podawanie leków obniżających popęd płciowy. Pani Luiza Sałapa z Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej zapewnia, że takie terapie polegają tylko na terapii psychologicznej, natomiast takich leków się nie podaje, stąd ta nieścisłość. Widocznie temat jest bardziej skomplikowany niż mi się wydawało - mówi dziś Ewa Kosowska-Korniak.

Przypomniijmy Mariusz T. zabił 4 chłopców, za co został skazany na karę śmierci. Na skutek moratorium zamieniona została jednak na 25 lat pozbawienia wolności. Kara kończy się już niebawem.

czytaj także: Czy dzieciobójca wyjdzie na wolność?