Jak znienawidzić matematykę? W szkole cię nauczą

Tydzień Trybunalski Sobota, 02 marca 201945
Uczniowie nieprzygotowani, nauczyciele nie potrafią uczyć. Efekt to fatalne wyniki egzaminów. To wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Czy matematyka powinna zniknąć z egzaminu maturalnego? Co na ten temat sądzą uczniowie i nauczyciele piotrkowskich szkół?
Jak znienawidzić matematykę? W szkole cię nauczą

Jest źle


Z nauczaniem matematyki w polskich szkołach nie jest najlepiej. Potwierdzają to wyniki. Ponad 42% uczniów skontrolowanych przez NIK szkół ponadgimnazjalnych w latach 2015 - 2017 otrzymało z matematyki tylko ocenę dopuszczającą (2). W gimnazjum takich uczniów było 23%, a w szkołach podstawowych 10%. Z drugiej strony ocenę celującą z matematyki (6) na świadectwach w kontrolowanych szkołach otrzymało tylko 4% uczniów gimnazjów, 2% uczniów podstawówek i zaledwie 1% uczniów szkół ponadgimnazjalnych.


Również inne wskaźniki, takie jak liczba uczniów powtarzających klasę, wskazują na problem. Wśród powtarzających klasę w latach 2015 - 2017 aż 61% w szkołach ponadgimnazjalnych otrzymało „pałę” właśnie z matematyki, a w gimnazjach i szkołach podstawowych – 70%.


Badania przeprowadzonego przez NIK w ponad 9 tys. szkół potwierdzają niskie efekty kształcenia matematyki. Według nich najgorzej jest w szkołach ponadgimnazjalnych. Aż 46% uczniów tych szkół kończy je zaledwie z „dwóją”.

 

Matematyka na maturze niepotrzebna?


Dane z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej wskazują, że uczniowie mają z matematyką większe problemy niż z pozostałymi przedmiotami. Średni wynik egzaminu maturalnego z matematyki w latach 2015 - 2017 wyniósł 55%, podczas gdy z języka polskiego 60%, a z angielskiego 73%. Co szósty uczeń nie zdał matury z matematyki.


Wg NIK obowiązkowy egzamin maturalny z matematyki nie stanowi sam w sobie wartości dodanej w procesie nauczania w szkołach ponadpodstawowych kończących się maturą. Wręcz przeciwnie, jest istotnym obciążeniem (czas i koszty korepetycji, stres) dla prawie 1/3 osób kończących ten typ szkoły. Osoby nieplanujące związków z przedmiotami ścisłymi w dalszej edukacji mogłyby skupić się na przedmiotach istotnych z punktu widzenia ich drogi zawodowej. Co więcej, wstępna selekcja na poziomie liceum i technikum pozwoliłaby dyrektorom i nauczycielom matematyki na odpowiednią do potrzeb uczniów organizację zajęć w zróżnicowanych grupach, koncentrując uwagę szkoły na uczniach o uzdolnieniach matematycznych. Zapewniłoby to wzrost kompetencji uczniów, którzy chcą się kształcić na kierunkach ścisłych i politechnicznych.


Co na ten temat sadzą uczniowie? - Matura z matematyki powinna zostać - mówi Karolina Szulc, absolwentka I LO w Piotrkowie, dziś studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. - To są naprawdę podstawowe rzeczy. Ktoś po klasie mat.-fiz. napisze maturę w godzinę i to na ponad 90%. Problem jest chyba w tym, że ludzie nie potrafią korzystać z karty wzorów. - To jest element wykształcenia związanego z tym, jakie wyzwania technologiczne stoją przed ludźmi – tak o maturze z matematyki mówi z kolei Paweł Kwiatkowski, nauczyciel w I Liceum Ogólnokształcącym w Piotrkowie. - Każdy kiedyś będzie musiał iść do sklepu i kupić sobie np. jakiś zestaw danych potrzebnych do remontu – będzie musiał sobie wyliczyć, ile potrzebuje farby itd. Właśnie na tym poziomie są zadania z matematyki na maturze na poziomie podstawowym.


Wicedyrektor jednego z piotrkowskich liceum stwierdziła z kolei, że matematyka powinna być obowiązkowym przedmiotem zdawanym na maturze, ale tylko dla klas o profilu ścisłym. Dyrektor jednego z zespołów szkół ponadgimnazjalnych w naszym mieście uważa, że tego problemu nie da się rozwiązać od razu, ponieważ składa się na to wiele czynników, jednak jej zdaniem przedmiot ten powinien być zdawany przez wszystkich, bo w przeciwnym razie zobaczymy w przyszłości negatywowy konsekwencje. Obie panie chciały pozostać anonimowe.

Jak znienawidzić matematykę? Nauczyciel ci pomoże


Dzieci uzdolnione matematycznie z wielkim trudem dostosowują się do wzorca przeciętnego ucznia. Są przez nauczycieli pouczane, nadmiernie strofowane i przywoływane do porządku. Na dodatek rodzice uzdolnionych dzieci z reguły podtrzymują stanowisko nauczyciela i przymuszają je do tego, by były w szkole grzeczne, a więc przeciętne. Efektem tej zmasowanej presji społecznej jest to, że uzdolnione matematycznie dzieci już po kilku miesiącach nauki w szkole przestają manifestować swoje znakomite możliwości umysłowe. Towarzyszy temu niszczący proces rozleniwiania umysłów dzieci. Niestety, nie sposób tego wszystkiego naprawić w następnych latach szkolnej edukacji – wynika z raportu NIK.


Z kolei trudności w uczeniu się matematyki skutkują frustracją i niechęcią do przedmiotu. Badania pedagogiczne wskazują, że trudności uczniów w uczeniu się matematyki pojawiają się w klasach IV szkół podstawowych. Fascynacja matematyką jest wypierana przez zaległości, niezadowolenie, rozczarowanie, niechęć. Bolączką polskich szkół jest także to, że nauczyciele nie dostosowują zadań i tempa pracy na lekcji do możliwości uczniów. Deklarują to ankietowani przez NIK uczniowie. Ponad połowa z nich oceniała, że tempo pracy na lekcjach matematyki jest nieodpowiednie i nie nadążają ze zrozumieniem materiału. Tymczasem z ankiet przeprowadzonych wśród rodziców wynikało, że znaczna część dzieci - bo aż 57% - zgłaszała rodzicom problemy ze zrozumieniem matematyki.


Aby uzupełnić braki, blisko jedna trzecia uczniów korzystała z odpłatnych korepetycji. W wielu szkołach dostęp do zajęć wyrównawczych jest ograniczony. Do tego grupy wyrównawcze często składają się z uczniów w różnym wieku, co mija się z celem. W wielu szkołach uczniowie bardziej skupiają się na uczniach, którzy mają problemy w nauce niż na tych uzdolnionych. Dyrektorzy szkół, jako przyczynę takich sytuacji, wskazywali zazwyczaj trudności organizacyjne, kadrowe i finansowe. Zwracali uwagę na dużą liczbą uczniów potrzebujących wsparcia, małą liczbą nauczycieli lub problemy z ich dyspozycyjnością.

 

Rozwiązaniem podział na grupy?


Główną przyczyną niepowodzeń polskich uczniów są wg NIK wady procesu nauczania matematyki. Choć uczniowie posiadają zróżnicowaną wiedzę i umiejętności, zdecydowana większość szkół nie dzieli klas na grupy w zależności od umiejętności matematycznych. A tak już się dzieje w przypadku nauki języków obcych. Tymczasem jako główny problem w nauczaniu nauczyciele wskazują zróżnicowany poziom wiedzy uczniów w klasie. Zapytani o czynniki mogące usprawnić nauczanie wskazywali m.in. konieczność podziału klas na grupy w zależności od zaawansowania wiedzy i umiejętności uczniów. Wymieniali także zmniejszenie liczby uczniów w klasach.


O podział na grupy od lat walczy Paweł Kwiatkowski z „Chrobrego”. Bezskutecznie. - Mam nadzieję, że coś się jednak zmieni, ponoć jest światełko w tunelu - mówi. - Trzymać geniusza matematycznego w grupie reprezentującej poziom podstawowy to dla niego wielka kara i strata czasu. Jednostki wybitne, którym trzeba wciąż podnosić poprzeczkę, trzeba oddzielić od klasy. Z kolei klasa musi odpocząć od tych, którzy dominują.


Ze zdaniem nauczyciela zgadza się jego wychowanka Natalia Kucharczuk, która dziś studiuje na Uniwersytecie Warszawskim. - Na lekcjach matematyki właściwie tylko zerkałam na to, co się działo w klasie - mówi dziewczyna. - Przez większość czasu pracowałam sama, przerabiałam swoje książki i zadania. Oczywiście prof. Kwiatkowski bardzo mi pomagał, podsuwał różne rzeczy. Czułam się dobrze, bo nie musiałam uważać na lekcji i śledzić tego, co działo się przy tablicy.

 

To wina nauczycieli?


Nauczyciele idą na łatwiznę – to kolejny wniosek z raportu NIK. Izba zwraca uwagę, że w 85% zbadanych szkół nauczyciele, choć mieli takie prawo (!), nie skorzystali z możliwości opracowania własnych programów nauczania. Korzystali wyłącznie ze sposobu realizacji programu zaproponowanego przez wydawnictwa oświatowe w książkach. Sprowadzanie edukacji matematycznej do przerabiania z uczniami zadań z zeszytów ćwiczeń lub z kart pracy jest tak powszechne, że nazwano ten proces papierową matematyką. Nauczyciele pokochali papierową matematykę, bo nie muszą przygotowywać się do zajęć z dziećmi i troszczyć się o pomoce dydaktyczne. Wystarczy rozdać dzieciom karty pracy lub polecić otworzyć zeszyty ćwiczeń na właściwej stronie, przeczytać im zadanie i… dopilnować żeby wpisały w odpowiednie miejsce właściwą liczbę lub znaki działań. - Najłatwiej jest obwiniać nauczycieli, ale przecież ktoś dał im prawo do nauczania - zauważa Paweł Kwiatkowski z piotrkowskiego „Chrobrego”. - Jeśli kogoś dopuściło się do zawodu, to dlaczego potem mu się nie pomaga? Dlaczego nikt nauczycielowi w pewnym momencie nie powie: może nie robisz tego tak jak trzeba, może trzeba ci pomóc? Zniknął pomysł na doradztwo metodyczne dla nauczycieli. Ogranicza się to jedynie do prezentowania podręczników. Wsparcie dla nauczyciela jest zerowe. To, że ktoś skończył studia matematyczne i kilkumiesięczny kurs pedagogiczny, w ogóle nie przekłada się na umiejętności nauczania matematyki. Wielu nauczycieli naprawdę potrzebuje pomocy i można byłoby to spokojnie zorganizować na poziomie miasta, gminy czy powiatu.


Kwiatkowski zauważa też inny niepokojący problem. Ogromna presja wydawnictw szkolnych. - Komercja nas niszczy - przyznaje. - Siła wydawnictw jest gigantyczna, a nacisk na nauczyciela straszny. Nauczyciel realizuje kolejne lekcje z podręcznika, uczniowie uczą się zadań, które tam są, nie rozumiejąc nawet, jakie narzędzia są im potrzebne. Po 12 latach nauki matematyki, z przerażeniem podchodzą do zadań maturalnych, które naprawdę są na poziomie „nie daj się oszukać w sklepie”.
Miłosz Januszewski z Piotrkowa, student Uniwersytetu Jagiellońskiego, uważa, że bardzo wiele zależy od nauczyciela. Ten kiepski pociągnie ucznia w dół. - Miałem taką sytuację w gimnazjum – mówi chłopak. - Najpierw trafiłem na nauczyciela, który wszystkich traktował tak samo, tzn. wyrównywał poziom do najsłabszych osób, przez co tych, którzy chcieli robić coś więcej, ciągnął w dół. Później miałem nauczyciela, który potrafił indywidualnie pokierować każdego ucznia. W liceum było znacznie lepiej, trafiłem na prof. Kwiatkowskiego, który ma bardzo dobre podejście i od początku wyłapuje osoby, które mogą więcej. Nikogo nie ogranicza, jeśli widzi, że ucznia stać na więcej, to nie daje mu do rozwiązywania wciąż tych samych zadań, tylko podnosi poprzeczkę.

 

NIK apeluje!


Najwyższa Izba Kontroli apeluje do organów prowadzących szkoły, czyli do samorządów o: stworzenie możliwości organizacji lekcji matematyki w podziale na grupy, odpowiednio do poziomu umiejętności uczniów; rozszerzenie oferty zajęć pozalekcyjnych z matematyki, w tym wyrównawczych i zajęć dla uczniów uzdolnionych matematycznie; poprawę stanu wyposażenia pracowni matematycznych.


Do dyrektorów szkół z kolei NIK apeluje o: rozpoznanie poziomu wiedzy i umiejętności matematycznych uczniów pod kątem indywidualnych form pracy z nimi; tworzenie własnych programów nauczania lub modyfikowanie istniejących; wsparcie rozwoju zawodowego nauczycieli; poprawienie stanu wyposażenia sal lekcyjnych; kreowanie pozytywnego wizerunku nauczania matematyki.


Z kolei do swoich kolegów po fachu apeluje Paweł Kwiatkowski. - Dajcie uczniom karty wzorów na sprawdziany! - mówi. - Po co mają się tego uczyć na pamięć? Dziś uczeń jest przekonany, że jak nauczy się tysiąca wzorów, to zda maturę na 100%. To nieprawda! Matematyki nie można uczyć się na pamięć, to straszna szkoda dla ucznia.

 

(źródło: Matematyka do poprawy, raport NIK)


Zainteresował temat?

3

2


Zobacz również

Komentarze (45)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

gość ~gość (Gość)03.03.2019 23:20

Stary system edukacji dawał możliwość wyboru przedmiotu na maturze. Jeśli ktoś był humanistą to raczej logicznym było, że matematyka nie jest jego mocną stroną i mógł sobie ją odpuści a zdać egzamin dojrzałości z innego przedmiotu. W tej chwili matematyka, którą uważa się za królową nauka jest obowiązkowa...po co??? Pytam po co utrudniać młodzieży drogę do wymarzonych studiów???!!! Dajmy im sznse i pozwólmy decydować w tym dorosłym życiu jak i z czego przygotować się do matury....Jestem nauczycielką z kilkuletnim stażem i z doświadczenia wiem, że matematyka spędza sen z powiek uczniom i ich rodzicom. Nie każdego rodzica stać na korepetycje więc co???!!! Biedniejszy skazany na klęskę???!!!

41


gość ~gość (Gość)03.03.2019 00:38

Moje dziecko (podstawówka) wraca do domu i nie wie nic z matmy, ale nie dlatego, że jest mało zdolne. Co roku czerwony pasek. Nie wie, bo po prostu Pani w szkole nie tłumaczy dzieciom w ogóle. Robi na tablicy zadania, dzieci przepisują i tyle. Ja w domu siadam z dzieckiem i tłumaczę każdy nowy temat. Łapie od razu. Kto tu jest nauczycielem zastanawiam się codziennie?! Smutna rzeczywistość..

140


gość ~gość (Gość)02.03.2019 14:24

Powiedzcie mi kto z ludzi kontynuujących naukę na studiach, bądź zajmujących się pracą zawodową nie związane wgl z matematyką użył kiedykolwiek wzoru skróconego mnożenia, czy Twierdzenia Pitagorasa? Kto?! Ludzie przez matematykę nie mogą iść na wymarzone studia. Chciałem zostać dziennikarzem, a przez matematykę poprawioną za trzecim razem nie uzyskałem promocji na dziennikarstwo. Wielu ludziom furtka się przez to zamyka. W szkołach typu Technikum czy szkoła zawodowa większy nacisk powinien być kładziony na przedmioty przygotowujące do zawodu. A tak nie jest. Bo matematyka 4 czy 5 godzin w tygodniu. Weźcie się zastanówcie.

811


gość ~gość (Gość)03.03.2019 14:01

Tyle mają do zrobienia, żeby się uczyć. Ale przecież smartfon ważniejszy. A wtedy zabraknie czasu na naukę. Najlepiej powiedzieć, że winna jest szkoła, nauczyciele, matematyka. Niech oświeceni rodzice sami edukują swoje dzieci. Jest taka możliwość.

17


dijf ~dijf (Gość)03.03.2019 12:15

nauczycieli i ich wyniki powinno kontrolowac kuratorium i wyciagac wnioski z efektow ich ,,nauczania"

20


A8 ~A8 (Gość)03.03.2019 09:57

Ogłupiania ludu ciąg dalszy...

10


xxxyyy ~xxxyyy (Gość)03.03.2019 08:51

Ciekawe, ilu nauczycieli nauczania początkowego nie zdawało matematyki na maturze, bo nie było takiego obowiązku? Jakie więc mają o niej pojęcie? Uczą dzieciaki, które szczególnie intensywnie chłoną wiedzę, ale pewnie nie matematyczną, gdyż nauczyciel sam jej nie posiada i nie widzi potrzeby, aby inni ją mieli. Uważam, że w podstawówce powinni uczyć bardzo dobrze przygotowani nauczyciele; to przełoży sie pozytywnie na dalsze etapy kształcenia. Skąd takich nauczycieli obecnie brać? Wyróżniający się absolwenci studiów matematycznych znajdą pracę gdzie indziej i nie ma cudów, nawet "bonus" w postaci 1000 zł (80 zł brutto miesięcznie) w pierwszym i drugim roku stazu ich nie przekona do podjęcia tej trudnej pracy. (Zazdrosnym proponuję spróbować samemu tej, wg nich, lekkiej pracy - póść na studia i pracować w szkole, a nie wyrażać wzięte z sufitu opinie)

42


kb ~kb (Gość)03.03.2019 08:07

Czyżby nadeszła pora na zaświadczenia o dyskalkulii???

50


gość ~gość (Gość)02.03.2019 13:53

Szkoda ze nie padło pytanie do kogoś kto przez matematykę nie poszedł na wymarzone studia dziennikarskie lub inne. Zdawałem pare lat temu maturę , wszystkie podstawy i wybrane rozszerzenia zdane powyżej 80% , jednyna matematyka 28% , później parę poprawek i również niezaliczone . Dlaczego przez jeden przedmiot ktoś musi całkowicie zmieniać plany ? Może naprawdę nie jest to przedmiot który każdemu się przyda ?

610


Radi ~Radi (Gość)02.03.2019 22:13

Katują dzieci tą matematyką i ogólnie szkołą żeby każdy był wszystko umiejący i wiedzący ,najlepiej z każdego przedmiotu. Rodzice pół dnia z lekcjami siedzą , i żeby po tych wszystkich uczelniach była dobra praca za godziwe pieniądze.

31


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat