Służba więzienna przyjmuje szczepienia

AŚ Piotrków Sobota, 10 kwietnia 202122
Trwają szczepienia służb mundurowych, przeciw COVID-19. Obok wojska czy policji, szczepionki przyjmują też przedstawiciele służby więziennej, w tym także Aresztu Śledczego w Piotrkowie Trybunalskim.

W Areszcie Śledczym w Piotrkowie Trybunalskim zaszczepiło się dotychczas stu funkcjonariuszy i pracowników. W przyszłym tygodniu szczepionkę przyjmą kolejne osoby. W całym kraju zaszczepiono blisko 10 tys. funkcjonariuszy. Chęć przyjęcia szczepionki zadeklarowało trzy czwarte więzienników.

 

- Obecnie jedynym racjonalnym sposobem ograniczenia fali zakażeń oraz metodą ochronną własnego zdrowia i zdrowia wszystkich, z którymi stykamy się na co dzień, jest zaszczepienie się – powiedział gen. Andrzej Leńczuk, zastępca dyrektora generalnego Służby Więziennej. podczas konferencji inaugurującej proces szczepienia służb mundurowych.
 

Służba Więzienna to trzecia pod względem wielkości formacja mundurowa w Polsce. Jej funkcjonariusze codziennie czuwają nad bezpieczeństwem obywateli, chroniąc społeczeństwo przed sprawcami przestępstw. Każdego dnia za murami więzień, realizują trudne zadania służbowe, teraz także niezwykle ważne, związane z bezpieczeństwem epidemiologicznym.

 

Systematycznie i konsekwentnie realizowane działania profilaktyczne są skuteczne i przynoszą oczekiwane efekty. W polskich jednostkach penitencjarnych zachorowań wśród osadzonych jest znacznie mniej niż w innych krajach europejskich. Obecnie, mimo trzeciej fali zachorowań w kraju, to - 0,27%.

 

por. Cezary Jabłoński, rzecznik prasowy Aresztu Śledczego w Piotrkowie Trybunalskim


Zainteresował temat?

1

3


Zobacz również

Komentarze (22)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

goœć_gosc ~goœć_gosc (Gość)11.04.2021 23:41

Czy nadal jest jednorazowa dotacja dla pracowników służby więziennej na budowę domu czy mieszkania ?? Ile teraz wynosi taka kwota ? Kiedyś było to ok .40 tys.zł , ale to tak z 10 lat temu, więc chyba coś podnieśli ...

40


5g ~5g (Gość)10.04.2021 20:15

Najpierw zaszczepić przymusowo tzw. osadzonych.

50


Wietnam covid ~Wietnam covid (Gość)11.04.2021 10:24

Stumilionowy kraj i tylko 35 ofiar śmiertelnych. Polacy opowiadają, jak Wietnam pokonał COVID-19
Nikt tutaj koronawirusa nie kwestionował. Gdy kazano nosić maseczki, ludzie karnie je zakładali. Gdy zamykano biznesy, uznano, że taka jest konieczność. A gdy gwiazda pop zamieściła fake newsa na temat COVID-19 w mediach społecznościowych, została ukarana grzywną i potem mocno przepraszała. Efekt jest taki, że Wietnam właśnie odtrąbił sukces, zmierzył się z trzecią falą pandemii i zniósł większość restrykcji. 98 proc. Wietnamczyków chce się natomiast zaszczepić przeciwko COVID-19 i mają czym, bo nie dość, że zamówiono 100 mln dawek, to jeszcze w kraju pracuje się nad własną szczepionką.
W Wietnamie w połowie marca ogłoszono koniec trzeciej fali pandemii
- Wietnam bacznie obserwuje to, co dzieje się u sąsiada - mówi Maciej Ryczko, tour lider, pilot wycieczek i współwłaściciel biura podróży Polviet Travel, który od ponad dwudziestu lat mieszka w Wietnamie. - Gdy ponad rok temu rozeszła się wieść, że ludzie w Wuhan zapadają na "ciężkie zapalenie płuc", władze w Wietnamie niemal natychmiast wprowadziły działania prewencyjne. Zaczęto badać mieszkańców, w całym kraju przedłużono obchody wietnamskiego nowego roku (święta TET), aby dzieci zostały w domu i nie wracały do szkół.
Reakcja natychmiastowa
- Pierwszy przypadek wykryto 23 stycznia 2020 roku w Ho Chi Minh. Granice dla obcokrajowców zamknięto jednak dopiero dwa miesiące później – 22 marca. Wprowadzono wówczas dwutygodniową kwarantannę domową dla wszystkich mieszkańców w Hanoi oraz niektórych dystryktów w innych miastach. Wprowadzono nakaz noszenia masek, kontrole temperatury w publicznych miejscach, takich jak markety, szpitale, hotele czy busy - dodaje Andrzej Nowak, który prowadzi bloga wietnamblog.pl.
Nowak mówi, że w sposób błyskawiczny reagowano na każdy wykryty przypadek. Zakażeni nie tylko byli umieszczani w kwarantannie w szpitalu, lecz musieli także ujawnić adresy odwiedzanych miejsc oraz osoby, z którymi się kontaktowali w ciągu ostatniego miesiąca.
Identyfikacja osób odbywała się na trzech poziomach. - Pierwsze dwa poziomy to najbliżsi zakażonych, z którymi dodatni pacjenci mieli kontakt w pierwszej i w drugiej kolejności. Umieszczani byli w kwarantannie w budynkach rządowych. Domową dwutygodniową izolację musieli odbyć ci, którzy mieli przelotny kontakt z chorym (tzw. trzeci poziom). W mediach podawano miejsca wykrycia nowych przypadków i każdy, kto w nich przebywał w określonym czasie, miał się również zgłaszać na badania - wyjaśnia pan Andrzej.
Szybko wprowadzono ograniczenia
- Gdy wykryto ognisko zakażenia, reagowano niemal natychmiast. Zamykano bloki, osiedla, uliczki, wioski. Przyjeżdżało wojsko i sanepid, odgradzano niebezpieczne tereny. Jeżeli ktoś miał rodzinę, to mógł wejść, ale tylko w jedną stronę. Wyjść już nie mógł. Uruchomiono też ośrodki kwarantannowe. Na początku ludzi umieszczano w koszarach wojskowych, w których warunki były siermiężne. Zapewniano wyżywienie. Później zasady kwarantanny już się zmieniły. Ośrodkami kwarantannowymi dla obcokrajowców stawały się resorty czy hotele. Mogły w nich zamieszkać osoby, u których testy były negatywne, ale miały kontakt z osobami zakażonymi. Pamiętam małżeństwo z Polski, które musiało odbyć kwarantannę. Jeden tydzień spędzili w koszarach wojskowych, a drugi na koszt państwa wietnamskiego w nadmorskim resorcie - dodaje pan Maciej.
Maciej Ryczko od ponad 20 lat mieszka w Wietnamie
Szczęśliwe sto dni
Pierwsza fala trwała w Wietnamie od 23 stycznia do kwietnia ubiegłego roku. W tym czasie nie zanotowano ani jednego przypadku śmiertelnego. Mniej niż 400 osób zostało zakażonych koronawirusem. Przez prawie 100 dni Wietnam był wolny od koronawirusa. Aż 25 lipca w Da Nang, znanym ośrodku turystycznym, potwierdzono nowy przypadek. Setki tysięcy ludzi przybyły latem do miasta i okolic. Zaczęła się druga fala, która trwała aż do końca sierpnia. 31 lipca nie udało się uratować 70-letniego mężczyzny. To była pierwsza ofiara śmiertelna w Wietnamie. Da Nang natychmiast zamknięto, ale mimo tego liczba zakażonych osób wzrosła do 550.
Mieszkańcy Da Nang podejmowali także wiele różnych działań na rzecz społeczności. Przekazywali pieniądze, żywność i niezbędne towary do największego szpitala w mieście, który był epicentrum drugiej fali. Po wypisaniu ze szpitala jeden pacjent założył nawet organizację charytatywną ze swoimi przyjaciółmi, aby produkować odkażające kabiny dla szpitali w Da Nang i okolicach.
Czy te liczby są prawdziwe?
W połowie marca Wietnam ogłosił koniec trzeciej fali i zniósł większość restrykcji. Do 31 marca zanotowano 2594 zachorowania, 2359 wyzdrowień i 35 zgonów. Dodajmy, że są to statystyki dotyczące kraju zamieszkiwanego przez 100 mln ludzi. Można się zastanawiać, czy publikowane dane są zgodne z prawdą? Czy nie są efektem propagandy? Wątpliwości rozwiewają moi rozmówcy.
- Choć koronawirus już dawno stał się sprawą polityczną, to uważam, że Wietnam publikuje dane zgodne z prawdą. Zresztą zarówno w mediach tradycyjnych, jak i internetowych nie znajdziemy informacji o epidemii w rubryce o zdrowiu, tylko w dziale krajowym. To zbiór faktów, ile jest przypadków, jakie działania podejmują władze, aby powstrzymać rozwój epidemii i gdzie są nowe miejsca zakażeń. Informacje te określiłbym jako wiarygodne - zauważa Maciej Ryczko.
Myśl o zaniżonych statystykach zachorowalności na COVID-19 w Wietnamie odrzuca także Andrzej Nowak.
- Uważam, że jest możliwa taka niska zachorowalność. Wietnamski rząd działa bardzo szybko i restrykcyjnie. Podczas pierwszej fali na przełomie marca i kwietnia kilkukrotnie przejeżdżałem koło szpitali i nigdy nie zauważyłem tam wzmożonego ruchu - zauważa pan Andrzej.
- W ciągu roku poznałem jedną osobę chorą na COVID-19 i był to Polak, który przyleciał tutaj dwa miesiące temu. Złapał wirusa gdzieś po drodze, zdiagnozowany został podczas kwarantanny, trafił do szpitala covidowego w mieście Ho Chi Minh. Z Wietnamczyków – nie znam nikogo, kto miał koronawirusa - dodaje Ryczko.
Wietnam wyciągnął wnioski z epidemii SARS i ptasiej grypy na początku XXI wieku. Wówczas opracowano strategię i kulturę radzenia sobie z pandemią, jednocześnie inwestując w infrastrukturę medyczną. W ciągu 15 lat Wietnam zwiększył inwestycje w swój system opieki zdrowotnej (średni wzrost o 9 proc. rocznie w latach 2000-2016), utworzono krajowe centrum ratownictwa zdrowia publicznego i wprowadzono system, który gromadzi dane dotyczące zdrowia publicznego.
- Pamiętam SARS, byłem w jego epicentrum. Do Hanoi przyleciał biznesmen. Nagle źle się poczuł. Potrzebna była hospitalizacja. Natychmiast podjęto decyzję, że trzeba tego człowieka nie tylko odizolować, lecz także wprowadzić inne elementy prewencji. Mieszkałem wtedy w akademiku obok szpitala, miałem więc świetne miejsce obserwacyjne. Przywożono kolejnych pacjentów i bardzo szybko podjęto decyzję o zamknięciu strefy wokół szpitala. Pojawili się ludzie w kombinezonach, postawiono bramki odgradzające teren, zaczęto spryskiwać ulice, a także podjęto decyzję o ewakuacji mieszkańców ze strefy buforowej. Podstawiono autobusy i wywieziono ich do lokali zastępczych. Na miejsce zaś przyjechała policja i wojsko, żeby zabezpieczyć pozostawiony dobytek. Takie radykalne działania przyniosły efekt, dość szybko udało się powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa - wspomina pan Maciej.
- Z pewnością walka z wirusem SARS 2002-2003 pozwoliła rządowi nabrać doświadczenia w walce z epidemią i opracować potrzebne procedury. Gdy rozeszła się wieść o kolejnym inwazyjnym wirusie, wiedziano, jak postępować. Co ciekawe, w latach 2002-2003 na SARS umarło 9,6 proc. mieszkańców, a na koronawirusa jedynie 2 proc. - dodaje Andrzej Nowak.
Jesteśmy na wojnie
Nie tylko w Wietnamie, gdy mówi się o zmaganiach z pandemią, używa się porównań wojennych. Gdy rok temu wybuchła pandemia, niemal każdy przywódca, gdy zabierał w tej sprawie głos, mówił, że jesteśmy na wojnie.
"Każdy obywatel jest żołnierzem, każdy dom, wioska, dzielnica mieszkalna to forteca w walce z pandemią" - zagrzewał do walki z wirusem ówczesny premier Nguyen Xuan Phuc, a teraz prezydent kraju.
W Wietnamie znaczenie wojska w walce z epidemią nie jest tylko metaforą.
- Dla mieszkańców armia jest gwarantem bezpieczeństwa i operatywności. W przypadku klęsk żywiołowych pojawia się natychmiast. Ma też dobry PR. To instytucja nr 1, jeśli chodzi o ranking zaufania w Wietnamie. Państwo dysponuje niemal milionową armią, która jest na wyciągnięcie ręki. W sytuacjach kryzysowych wojsko pojawia się natychmiast. W Da Nang podczas drugiej fali padł rozkaz, żeby żołnierze postawili szpital na 10 tys. osób. Zrobili to w ciągu tygodnia. Podczas trzeciej fali natychmiast podjęto decyzję o budowie polowego szpitala w miejscowości Hai Duong. Do prac oczywiście wezwano wojsko. Po siedmiu dniach obiekt był gotowy. Wojsko ma też ogromne zaplecze szpitali wojskowych i lekarzy. Pada rozkaz, żeby 20 proc. personelu przenieść do Hanoi i tak się dzieje - wyjaśnia Ryczko.
Na moje pytanie, dlaczego Wietnam tak dobrze poradził sobie z koronawirusem, moi rozmówcy zgodnie wskazują na czynnik ludzki.
- Myślę, że głównym powodem jest zaufanie do działań rządu, który w tym przypadku wykonał dobrą robotę. Również na długo przed pojawieniem się fali zakażeń COVID-19 Wietnamczycy korzystali z masek - z powodu zanieczyszczeń powietrza. Dlatego też prewencyjne zakrywanie twarzy nie było tu nowością i nie powodowało sprzeciwów społecznych, jak to dzieje się w Polsce - zauważa Andrzej Nowak. - Choć oczywiście zdarzały się takie przypadki. Wprowadzono więc kary. W 2020 roku za brak maseczki trzeba było zapłacić mandat w wysokości 200 tys. dongów (32,4 zł). A w 2021 roku podniesiono tę kwotę do 2 mln VND
- Ludność w Wietnamie jest dość karna - dodaje Ryczko. - Wynika to ze specyfiki kraju, ale także z kultury konfucjańskiej (kolektywna idea społeczeństwa, w której ważniejsze jest dobro grupy niż indywidualny dobrostan danej osoby). Wietnamczycy uznają, że jeżeli władza coś robi i tłumaczy, dlaczego to robi i z czego to wynika, to znaczy, że robi to dla ich dobra. Godna uwagi jest samodyscyplina. To dzięki temu tak szybko epidemia została zduszona w zarodku i dlatego też w kraju nie wprowadzono całościowego lockdownu. Zamykano tzw. strefy zagrożone, w których pojawiały się przypadki zakażeń. Wtedy zamykano ulice, osiedla, część miast. Najpierw odwoływano się do poczucia solidarności, aby np. na trzy dni zamknąć swoje lokale, później pojawił się przepis, żeby zamknąć wszystkie zbędne instytucje: non-necessary business np. siłownie, puby, salony masażu i niestety biura podróży. Co ciekawe, sprzeciwów nie było. Społeczeństwo karnie wykonuje polecenia, bo pamięta epidemię z lat 2002-2003. Mój kolega z Wietnamu SARS nazwał szczepionką społeczną. Jej efekty mogliśmy i możemy zobaczyć w walce z COVID-19.
- Było to dla mnie zaskakujące, jak bardzo Wietnamczycy ufają rządowi. Wierzą, że politycy działają w ich interesie i skrupulatnie przestrzegają zaleceń. Przypadki buntowania się przeciwko zaleceniom wiążą się z ostracyzmem społecznym i szykanowaniem w mediach społecznościowych czy telewizji - wtrąca Nowak.
Technologia w walce z koronawirusem
Chiny uniknęły zamykania lokali, kin czy centrów handlowych, zobowiązując obywateli do stosowania aplikacji w telefonie. Gdy kod QR świecił się na zielono, znaczyło to, że jest się zdrowym, nie miało się kontaktów z zakażonymi i nie przebywało w strefach czerwonych. Można się zastanawiać, czy Wietnam skorzystał z doświadczeń swojego sąsiada.
- Na przełomie marca i kwietnia 2020 roku, gdy COVID zaczął się rozprzestrzeniać w Wietnamie, proszono cudzoziemców, aby ściągnąć aplikację, w której wypełniało się dane takie jak: data i miejsce przylotu, planowana data wylotu, odwiedzone miejsca i codziennie aktualizowano stan zdrowia. Rozwiązanie chyba okazało się jednak nieskuteczne, ponieważ po paru miesiącach wszyscy o tym zapomnieli. Obecnie nie ma przymusu korzystania z jakiejkolwiek aplikacji. Jeżeli ktoś chce, może skorzystać z Blue Zone - aplikacja dostarcza codziennych aktualności na temat wirusa, jest tam również mapa pokazująca, gdzie ostatnio wykryte zostały nowe przypadki - informuje pan Andrzej.
- W Wietnamie nie stosuje się technokratycznego sposobu radzenia sobie z koronawirusem, jak w Chinach czy na Tajwanie. Tutaj stawiany jest większy nacisk na współpracę. Z jednej więc strony mamy do czynienia z autorytarną władzą, a z drugiej strony z ogromną odpowiedzialnością Wietnamczyków. Oni jednak zostają w tych domach. Zgłaszają się, jeśli władze ich szukają. Dlatego wirus daje się spacyfikować, a władze grzecznie informują o tych przypadkach w mediach. Choć muszę przyznać, że komunikacja przeniosła się do mediów społecznościowych. Na FB pojawiają się mapki opatrzone komentarzem, że np. 15 marca w restauracji była osoba zakażona. Zobaczcie, czy nie byliście w tym miejscu? Czy nie mieszkaliście w takim hotelu? W takim regionie? Ludzie wymieniali się podobnymi treściami. Do koronawirusa mieszkańcy podchodzą śmiertelnie poważnie. Wietnamczycy, którzy lubią kontakt fizyczny i na powitanie wyciągali rękę, teraz trzymają dystans. W wielu restauracjach stoliki są porozsuwane, choć władze nie wpływały na to w żaden sposób administracyjny.
Pan Maciej zwraca uwagę, że to władza w Wietnamie nadaje ton temu, jak podchodzić do epidemii.
- Podczas pierwszej fali sporą grupą nosicieli byli obcokrajowcy. Na restauracjach pojawiły się napisy: cudzoziemców nie obsługujemy. Władze centralne na czele z premierem potępiły takie zachowanie i poprosiły władze lokalne o interwencję. W ciągu dwóch dni momentalnie zniknęły takie hasła. Restauracja, która umieściła taki napis, miała wizytę policji, administracji, dostała mandat. Tego typu narracja została skutecznie ucięta - wspomina Ryczko.
Antyszczepionkowcy i fake news
W Wietnamie nikt nie podważa pandemii, choć metody, które stosuje władza, w Europie budziłyby sprzeciw.
- Metody, które stosuje władza, są zdecydowane. Dla Polaka czy Europejczyka w ogóle, mogą wydawać się kontrowersyjne. Walka z pandemią jest tutaj sprawą wspólną, walczy z nią lokalna społeczność, władze na poziomie dzielnicy, powiatu, miasta, województwa ramię w ramię z władzami centralnymi przy pełnym zaangażowaniu służb państwowych na wielu poziomach. Przykładowo, gdy brakuje lekarzy w epicentrum pandemii, władze szybko decydują o wysłaniu posiłków z innych ośrodków - wyjaśnia Ryczko.
Po czym dodaje: - Tutaj nikt nie uważa, że COVID-19 to sztuczny problem, a pandemia jest na wyrost. Z plagą fake newsów rząd poradził sobie jeszcze podczas pierwszej fali. Władze surowo ukarały osoby, które zamieszczały nieprawdziwe informacje na temat kolejnych ognisk wirusa. Osoby, które publikowały takie treści, natychmiast poniosły konsekwencje. Na początku była to kara grzywny, a jeżeli to nie poskutkowało, to można było skończyć w areszcie lub więzieniu. Choć finalnie nie przypominam sobie, aby te drastyczne rozwiązania były rzeczywiście zastosowane.
- Ludzie sobie wyobrażają, że Wietnam to coś pomiędzy Koreą Północną a Białorusią. Ci co nie byli. A to kompletnie inny kraj. Władze nie ładują ludzi do więzienia, nie pałują nikogo dla zabawy, a przeciętny policjant nie ma ani broni, ani kajdanek - denerwuje się organizator wycieczek.
Jak donosi ABC, karą grzywny w wysokości 7,5 miliona dongów (1275 zł) została ukarana wietnamska gwiazda, piosenkarka pop Nguyen Thi Hoa, znana również jako Hoa Minzy. Napisała na Facebooku, że liczba przypadków wzrosła z 75 do 100-500. Ministerstwo Zdrowia zareagowało natychmiast, kazano jej usunąć nieprawdziwe informacje i ukarano mandatem. Hoa przyznała się do błędu, mówiąc, że nie zweryfikowała informacji przed publikacją na FB. W lutym ubiegłego roku aktorka Ngo Thanh Van, piosenkarka Dam Vinh Hung i aktorka Cat Phuong również zostały ukarane grzywną w wysokości 10 milionów dongów (ok. 1700 zł) za zamieszczenie niedokładnych informacji na temat COVID-19. Osoby, które publikują fałszywe wiadomości w mediach społecznościowych, mogą zostać ukarane grzywną w wysokości do 15 milionów VND (2500 zł).
- Zwróćmy uwagę, że gwiazdy nie tylko zapłaciły mandaty, lecz także przeprosiły za swoje zachowanie w mediach społecznościowych. To kolejny przykład typowego zachowania dla kultury konfucjańskiej - samokrytyka - komentuje pilot wycieczek.
Jak się okazuje, takie represje dotknęły nie tylko osoby z pierwszych stron gazet, lecz także zwykłych obywateli. ONZ donosił, że setki Wietnamczyków zostało przesłuchanych po tym, gdy zamieścili posty na Facebooku dotyczące COVID-19.
"W styczniu 2021 roku wietnamskie władze zaostrzały represyjną politykę wobec dysydentów i wolnych mediów" - powiedziała w wywiadzie dla ABC dyrektor wykonawcza Azjatyckiego Forum Praw Człowieka i Rozwoju, Shamini Darshni Kaliemuthu, dodając, że w wyniku pandemii rząd wietnamski podwoił autorytarne praktyki, uzasadniając je troską o zdrowie publiczne.
Czy to jednak propaganda sprawia, że społeczeństwo wietnamskie niemal w 100 proc. chce się zaszczepić? Tylko dla tzw. pacjentów zero szczepienia będą bezpłatne, pozostali będą musieli zapłacić ok. 9 dolarów (35 zł).
Ryczko dodaje, że władze rozważają formy dofinansowania lub bezpłatnych szczepień dla osób, które niekoniecznie mogą sobie pozwolić na taki wydatek. Sprawa jest otwarta i może się zmienić. W końcu dynamika walki z pandemią i decyzje władz centralnych są realizowane w bardzo dobrym tempie. Na pewno jest dużo nowych pomysłów, jak walczyć, chronić się i szczepić. Możemy oczekiwać wielu nowych rozwiązań.
- Zakładam, że będą bardzo praktyczne, bo mam wrażenie, że w walce z pandemią SARS-CoV-2 zarówno dla władz wietnamskich, jak i dla każdego Wietnamczyka zwycięstwo, czyli zduszenie epidemii do zera, jest priorytetem - mówi z przekonaniem.
Po czym dodaje: - 98 proc. Wietnamczyków zadeklarowało, że się zaszczepi. Tutaj wszyscy się szczepią, na wszystko, oczywiście kto może. I nie jest to wynik propagandy, tylko zdrowego rozsądku. Wietnam dość późno zdecydował na szczepionki, bo rozmowy na ten temat zaczęły się dopiero w tym roku, ale premier już poinformował, że zamówił 100 mln dawek. Trwają też prace nad opracowaniem własnej szczepionki.
Turystyka została poświęcona
Wietnam ma za sobą trzecią falę i wszystko wskazuje na to, że obronną ręką wyjdzie z pandemii również pod względem ekonomicznym. Wiele organizacji nadal optymistycznie ocenia wzrost PKB w Wietnamie. W najlepszym scenariuszu wzrost PKB może sięgnąć nawet 6,72 proc. Dla porównania PKB Tajlandii zależnej od turystyki ma spaść o 8 procent.
Ale i w Wietnamie sytuacja branży turystycznej nie wygląda różowo. - 90 proc. firm turystycznych zamknęło albo zamroziło działalność. Teraz jest środek sezonu, a obłożenie hoteli w Sajgonie wynosi ok. 10 proc. Po miesiącu od krajowego lockdownu podjęliśmy decyzję o zamrożeniu działalności naszego biura podróży, a ja musiałem się przebranżowić. Turystyka została poświęcona. Także lokalna. Najważniejsza była walka z epidemią. Zająłem się konsultingiem i handlem, ale wciąż poszukuję nowej drogi w covidowych czasach - słyszę od pana Maćka.
Wraca gwar na ulicach
Wietnam poradził sobie właśnie z trzecią falą koronawirusa. Jak teraz wygląda życie w kraju?
- W widoczny sposób obostrzenia zostały zniesione. Zauważam wręcz liberalizację, ponieważ nie ma już nowych aktywnych przypadków, więc życie wraca do nazwijmy to pewnej normalności. Co prawda, jeszcze np. w kinach są wymagane maseczki, ale w strefie publicznej już nie ma obowiązku ich noszenia. Ludzie zaczynają się spotykać w kawiarniach, restauracjach. Widać, że powoli zaczynają się zapełniać ulice. Miasta znowu zaczynają być gwarne i pełne życia. Co nie znaczy, że ludzie zapomnieli o koronawirusie. Mają świadomość tego, co się dzieje. Media wciąż informują o bieżącej sytuacji. Poza tym Wietnamczycy są dość ciekawi świata, który ich otacza. Często pytają mnie, jak wygląda sytuacja w Polsce i gdy słyszą o liczbie przypadków śmiertelnych kręcą głową. Współczujemy - mówią. Dokładnie wiedzą, co się dzieje np. w Niemczech czy Brazylii, więc mają świadomość, że COVID-19 nie został pokonany, że pandemia wciąż nie została na świecie opanowana i nie można mówić o jej końcu. Także u nich.
Kiedy zostanie odblokowana turystyka?
Jeśli pandemia została w Wietnamie opanowana, nasuwa się pytanie o otwarcie kraju na turystykę. Pan Maciej wyjaśnia, że o tym zaczęło się mówić teraz. W tym miesiącu pojawiły się pierwsze głosy, że może warto z powrotem wpuszczać turystów do kraju.
- Vietnam Airlines planują wznowienie połączeń na razie do krajów azjatyckich. Rozważają też ponowne uruchomienie bezpośrednich połączeń do Stanów Zjednoczonych. Pojawiają się różne propozycje ze strony stowarzyszeń branżowych, komitetów doradczych i władze będą musiały podjąć decyzję na szczeblu centralnym. Wstępnie mówi się o otwarciu Wietnamu na turystykę w lipcu, sierpniu czy wrześniu, ale moim zdaniem bardziej realnym terminem jest koniec roku 2021, a nawet początek 2022 roku. Być może nie będzie to otwarcie całego kraju, a jednego regionu na próbę i zobaczenia, jak to będzie wyglądało. Na pewno ważnym aspektem będą paszporty covidowe czy zaświadczenia o szczepieniach - informuje współwaściciel biura podróży.
Ryczko dodaje: - Doradcy ze stowarzyszenia wietnamskiej turystyki sugerują, żeby najpierw otworzyć wyspę Phu Quoc, ale bez możliwości przemieszczania się po całym kraju. Ten pomysł nie jest rewolucyjny. Podobny pomysł ma Indonezja, która chce otworzyć Bali czy Tajlandia z wyspą Phuket, więc być może pierwszym miejscem otwartym w Wietnamie będzie właśnie wyspa Phu Quoc. Może władze podejmą decyzję, żeby zaszczepić mieszkańców Phu Quoc. A może otwarty zostanie obszar Da Nangu, który też jest popularnym miejscem. Być może będzie limit krajów, które będą wpuszczane. Na razie tych "być może" jest bardzo dużo. Władze będą podejmować decyzje z rozwagą, tak aby uniknąć transmisji wirusa od osób przyjeżdżających z zagranicy.

22


Kazik ~Kazik (Gość)10.04.2021 20:15

Za chwilę nie będzie komu robić tym lepiej dla skazanych. IKEA też szczepiła 100 osób na 600 zatrudnionych i firma prawie na łopatki była rozłożona bo ludzie na kwarantannie i chorzy po szczepionka a ci zaszczepieni zarażali innych to jest sukces szczepień. Niektórzy zaszczepieni pozarażali domowników .Niech szczepią dalej w ten sposób wirus szybko nie zniknie

52


Brawo Wy ~Brawo Wy (Gość)11.04.2021 07:22

A ilu po "zaszczyku" na L4 już siedzi ???

41


Romek56 ~Romek56 (Gość)10.04.2021 16:05

Byle po tych szczepieniach zwolnienia chorobowe się nie posypały bo kto będzie pilnował więźniów.

112


dr Hause ~dr Hause (Gość)10.04.2021 19:19

Przyjmuje, czy jest wyszczepiana? Bo to robi ogromną różnicę.

80


go?ć_gość ~go?ć_gość (Gość)10.04.2021 19:03

Jest się czym chwalić gratuluję..

80


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat