Pani Joanna z Krakowa przerwała ciążę, ponieważ miała ona zagrażać jej życiu. Jak twierdzi, tabletki poronne kupiła przez Internet na zagranicznym portalu. Kobieta źle się poczuła po ich zażyciu, więc postanowiła zadzwonić do lekarza. Potem w mieszkaniu kobiety zjawili się policjanci, którzy przewieźli panią Joannę do szpitala. Ponadto zarekwirowali jej laptop i telefon.
Kazali mi się rozebrać i robić przysiady, i kaszleć... - mówiła w rozmowie z dziennikarką Faktów TVN. - Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: "czego wy ode mnie chcecie?" - wspomina kobieta w materiale TVN.
Zwróciliśmy się do piotrkowskiej prokuratury o informacje dotyczące prowadzonego postępowania. Otrzymaliśmy krótki komunikat:
Informuję, że w tutejszej jednostce są prowadzone czynności sprawdzające dotyczące oceny zachowania funkcjonariuszy policji w trakcie interwencji w nocy z 27 na 28 kwietnia w Krakowie. Z uwagi na dobro postępowania, na obecnym etapie nie będą udzielane bardziej szczegółowe informacje co do dokonanych ustaleń faktycznych - informuje przesłanym do redakcji piśmie Piotr Cegiełka, zastępca rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Jak mówi pełnomocniczka pani Joanny, mecenas Kamila Ferenc, decyzja o przeniesieniu śledztwa jest oczywista, bo śledczy z Krakowa znają się z policjantami z Krakowa.