W Złotoryi Jakub zdobył I miejsce w marszu na dystansie 5 km, uzyskując czas 00:33:40 i tytuł mistrza Polski w Nordic Walking. O przygotowaniach do startu i świetnym finale rozmawiał z Jakubem Paweł Makulski, prezes PKB Endorfina.
Paweł Makulski: Jak się czujesz jako zwycięzca?
Jakub Deląg: - Nie było to łatwe zadanie. Wymagało ode mnie wielkiego wysiłku podczas treningów przygotowujących do startów jak i podczas samego startu.
Jak wyglądały Twoje przygotowania do tak ważnej imprezy?
- Już od roku czynnie biorę udział w zawodach, które odbywają się na terenie naszego województwa. Zdążyłem wypracować sobie już dobrą opinię u innych zawodników, zdobywając czołowe miejsca na zawodach, jak i nawiązując nowe przyjaźnie. Jednak, aby osiągnąć takie sukcesy, nie można było siedzieć w domu przed komputerem, tylko należało wyjść na trening i pochodzić o kijkach, czy pobiegać. Ale samo bieganie czy chodzenie to nie wszystko. Aby urozmaicić treningi oraz wzmocnić siłę i wytrzymałość, chodziłem na siłownię, wykonywałem specjalne ćwiczenia na szybkość i wytrzymałość, streczingi oraz tempówki. Kosztowało mnie to dużo pracy i wysiłku, a pot lał się z czoła. Wiedziałem, że cel nie osiągnie się sam. Z motywacją i zaparciem ciężko trenowałem.
Co czułeś przed startem?
- Przed startem strasznie się stresowałem. Myślałem, o tym, że mogę zgubić się na trasie, o tym, czy kij mi się nie wypnie, czy też się nie wywrócę. Jednak najgorszy był strach przed zawodnikami, którzy przyjadą z całej Polski, aby też pokazać, że są dobrzy. W końcu nadszedł dzień startu i wybiła godzina 9.30. Wszystko jakby ręką odjął i w głowie tylko jedna myśl: “dać z siebie wszystko i wygrać”.
Pamiętasz co czułeś na mecie?
- Udało się – jako pierwszy wpadam na metę po przebytym, pięciokilometrowym dystansie. Strasznie zmęczony, jednak najszczęśliwszy na świecie, że to mnie udało się wygrać i zostać mistrzem Polski. Trasa nie była łatwa. Prowadziła po drogach utwardzanych kamieniami, jednak nie to było najgorsze. Najtrudniejszym elementem trasy było ok. 700-metrowe, strome podejście na górę, które dało się odczuć wszystkim zawodnikom. Tuż po wejściu czekała kolejna niespodzianka, czyli zejście i ostatni kilometr do mety. Podsumowując – nie było to proste zadanie, ale dzięki ciężkiej pracy, wsparciu bliskich i kibiców, a zwłaszcza taty, który jest jednocześnie sponsorem, trenerem i najlepszym tatą świata (zawsze mnie wspierał), udało mi się wygrać. Chciałem też jak najlepiej zaprezentować swój klub i miasto, tak aby wszyscy zobaczyli, że Piotrków Trybunalski to nie tylko piłka ręczna i zapasy. Jak mówi znany cytat: “Ból jest przejściowy, a chwała trwa wiecznie”. Chciałbym podziękować wszystkim za wspieranie i kibicowanie oraz prosić o dalsze motywowanie do ciężkiej pracy.
Gratuluję w imieniu Endorfiny i cieszy mnie fakt, że swoim zaangażowaniem, systematyczną pracą i oddaniem pokazałeś, że dopóki walczysz jesteś zwycięzcą.