Nie cichną dyskusję na temat filmu braci Sekielskich. Wiele osób za przyczynę pedofilii w Kościele katolickim uznaje celibat. Czy wg Pana słusznie?
Nie ma żadnych badań, które dowodziłyby, że pedofilia częściej występuje w kościele niż w innych środowiskach. Panuje takie przekonanie, ponieważ ma to oparcie w pewnym sposobie myślenia o pedofilii, zgodnie z którym występuje ona częściej, kiedy nie ma możliwości realizacji zachowań seksualnych w zgodzie z paradygmatem heteroseksualnym, czy szerzej własną orientacją seksualną. Taką sytuacją jest oczywiście celibat. Okazuje się jednak, że różne statystki, i kościelne, i świeckie, nie potwierdzają większego odsetku pedofilów w kościele. W literaturze spotyka się dwa modele pedofilii. Pedofilia fiksacyjna to takie zaburzenia, które powstają w toku procesów rozwojowych, są zauważalne stosunkowo wcześnie i w zasadzie się nie zmieniają. Istnieje też pedofilia regresywna, której następstwem są zachowania, jakie są podejmowane w zastępstwie, w sytuacjach, kiedy nie ma możliwości realizowania popędu seksualnego w sposób zgodny z naturalnymi preferencjami. Dlatego też wiele osób skłonna jest wiązać zjawisko pedofilii z celibatem, który obowiązuje w Kościele katolickim, jednak podkreślam, że nie ma na to żadnego dowodu, ani w statystykach, ani w badaniach eksperymentalnych. W ogóle ten model fiksacji i regresji w myśleniu o zaburzeniach seksualnych bywa od pewnego czasu poważnie krytykowany w kręgach nauki. Warto też zauważyć, że pedofile często wybierają zawody, które ułatwiają im kontakt z dziećmi. Kontakt w Kościele istnieje, ale chyba w znacznie mniejszym stopniu niż w wielu innych zawodach, już choćby w zawodzie nauczyciela.
Czy uważa Pan, że film Sekielskich może wpłynąć na to, że więcej ludzi zacznie odwracać się od Kościoła?
Myślę, że ci którzy są tzw. ludźmi Kościoła, na pewno się od niego nie odwrócą. Wręcz przeciwnie, będą poszukiwali argumentów, które pozwolą uznać ten film za mało wartościowy. Ludzie w sytuacjach, kiedy naruszone są fundamenty ich przekonań, skłonni są poszukiwać dowodów, które mają na celu utrzymać ich stanowisko. Można przewidywać, że będą bronić Kościoła, niestety zamykając oczy na problem. Z kolei ci, którzy nie są z nim związani, inaczej niż poprzez formalną przynależność, znajdą w filmie fantastyczny pretekst, do tego, by się od Kościoła odwrócić. W ich głowach będą powstawały myśli typu „Może ja nie żyję zawsze zgodnie ze wszystkimi przykazaniami, ale moi przewodnicy, którzy mówią mi, jaki mam być, robią zdecydowanie gorsze rzeczy”. Ten film będzie racjonalizował osobom niezwiązanym z Kościołem ich postawy życiowe. Mówię w tym miejscu o racjonalizacji w sensie psychodynamicznym, to znaczy o takim procesie, który przebiega nieświadomie i nieintencjonalnie, chroniąc nas przed różnymi nieprzyjemnymi fragmentami naszej psychiki, np. przed wstydem z powodu brzydkich rzeczy, które robimy.
Archidiecezja Łódzka postanowiła poinstruować kapłanów, jak mają się zachowywać wobec dzieci. Uważa Pan, że to coś zmieni?
Archidiecezja wydaje dyrektywy, że ksiądz ma nie całować dziecka w usta - to brzmi absurdalnie, wręcz groteskowo. Wydaje się, że wszyscy powinni wiedzieć, że dorosła osoba nie robi takich rzeczy. Mimo wszystko te zasady mają w mojej ocenie pewną wartość chroniącą dziecko, głównie chyba poprzez walor edukacyjny dla rodzica, który zostanie wreszcie upewniony, że tego typu zachowania są niedopuszczalne również dla księdza. Co jednak taka dyrektywa może zmienić w postępowaniu księdza pedofila? Niewiele. Moim zdaniem te zasady nie wpłyną na zmniejszenie występowania czynów pedofilnych w Kościele, ale może będą przypominały kapłanom, że są tylko ludźmi i Kościół Boży, którym jest społeczność wiernych, patrzy im na ręce.
Częściej słyszy się o pedofilii w środowisku mężczyzn. Czy wśród kobiet to zjawisko nie występuje?
Jeżeli chodzi o pedofilię wśród kobiet, to tak naprawdę nie wiadomo, jak ona wygląda, ponieważ prawie nikt nie prowadził wartościowych badań w tym zakresie. Statystyki pokazują, że na sto przypadków pedofilii tylko w jednym dotyczy on kobiety. W Polsce tematem kobiecej pedofilii zajmował się Zbigniew Lew-Starowicz, który ocenia, że wspomniane statystki są zaniżone, ponieważ istnieje społeczna akceptacja dla bliskości fizycznej kobiety i dziecka, zwłaszcza matki i syna. Mówiąc inaczej, duża część kobiecych czynów pedofilnych jest oceniana jako naturalne i neutralne zachowania, ponieważ społeczeństwo przywykło do tego, że nie ma nic złego w kontakcie kobiety z dzieckiem. Istnieje natomiast nieoczywisty, ale zauważalny związek między homoseksualizmem a pedofilią. Dowodem na to jest fakt, że wśród pedofilów istnieje nadreprezentacja osób orientacji homoseksualnej Pedofile homoseksualni, czyli tacy, którzy na swoje ofiary wybierają chłopców, stanowią większość sprawców. Nauka nie potrafi jednak odpowiedzieć na pytanie o wektor tego związku, a nawet o jego naturę, nie wiemy czy jest to związek przyczynowo-skutkowy, czy może jakiś rodzaj korelacji czy może nawet artefakt powstały wskutek błędów metodologicznych. Dlatego chcąc być uczciwym, żadną miarą nie wolno pozwalać sobie na opinie, że homoseksualizm prowadzi do pedofilii, taki wniosek byłby nadużyciem. Jednak na pewno istnieje tu jakaś zależność, co wyraźnie pokazują wspomniane statystyki.
Jak bardzo czyn pedofilski wpływa na dorosłe życie ofiary?
Taki czyn ma zasadniczy wpływ na całe życie, w każdej jego minucie. Nie oznacza to jednak, że w każdej z tych minut nosimy w sobie pamięć zdarzenia. Po pierwsze duża część osób doświadczających traumy seksualnej w dzieciństwie, na kolejnych etapach swojego życia wypiera ślady pamięciowe o takich zdarzeniach ze swojej świadomości i po prostu tego nie pamięta, choć jest to niepamięć pozorna. Często, wręcz nagminnie, na dalszych etapach życia następuje wydobycie wspomnień i ofiara wszystko sobie przypomina, przeżywając dramat. Badania pokazują, że nie wolno posądzać więc takich osób o konfabulacje, co często ma miejsce. Trzeba sobie uświadomić, że doświadczenia takie są na tyle trudne, że umysł broni się przed pamięcią o nich.
Czy trauma seksualna może mieć wpływ na zachowanie osoby dorosłej?
Konsekwencje są dramatyczne i dalekosiężne. W bliskiej perspektywie powstają zaburzenia o charakterze depresyjnym, nerwicowym czy zaburzenia potraumatyczne, a także zaburzenia osobowości. Istnieje też szereg konsekwencji mniej oczywistych, jak np. nasilone trudności w kontaktach seksualnych o dwojakim charakterze. Z jednej strony może to być zablokowanie, niezdolność do podejmowania zachowań seksualnych, bliskości, budowania relacji. Z drugiej zaś strony możliwy jest skutek odwrotny. Wiele osób po takiej traumie podejmuje ryzykowne zachowania seksualne, mają wielu partnerów przy jednoczesnym braku satysfakcji.
Jak Pan skomentuje fakt, że wielu księży, którzy oskarżeni byli o czyny pedofilskie było tajnymi współpracownikami SB?
Od co najmniej połowy lat 60. służba bezpieczeństwa PRL interesowała się środowiskami mniejszości seksualnych, które pozostawały w systematyczny i stały sposób inwigilowane przez ówczesny aparat władzy. Kulminacją tych działań była prowadzona w drugiej połowie lat 80. akcja „Hiacynt”, w efekcie której dokonywano zatrzymań przede wszystkim osób homoseksualnych, ale również innych o nietypowych preferencjach seksualnych. Osobom tym zakładano teczki osobowe, które w pierwszej kolejności zawierały tak zwaną kartę homoseksualisty, czyli oświadczenie o preferencji seksualnej podpisane osobiście przez zatrzymanego. Esbecja miała w istocie dwa cele. Po pierwsze działania te miały zbudować bazę werbunkową dla służb operacyjnych. Po drugie – i znacznie ważniejsze – działania te miały wyselekcjonować grupę osób, które w ocenie służb miały odegrać ważną rolę w życiu społecznym w przyszłości i zapewnić możliwość wpływu na nie w postaci szantażu. Służby były zainteresowane osobami dynamicznie rozwijającymi się w biznesie, polityce, obszarach medialnych, ale również, a może przede wszystkim, w Kościele. Wiadomo z dokumentów esbecji, że założono ogółem 11 tys. teczek. Większości z nich nigdy nie odnaleziono. Służby PRL były jednymi z lepszych w swojej klasie, możemy więc być pewni, że wiele z typowanych osób pełni dzisiaj prominentne funkcje, także w Kościele. Kto i czy w ogóle ich obecnie szantażuje i czyje polecenia spełniają, tego możemy się tylko domyślać, jeśli jednak tak jest, łatwo można sobie wyobrazić, jaki skutek wywiera ta działalność na stan Kościoła. Ponadto, co jest powszechnie wiadome, esbecy zmuszali pewną część inwigilowanych osób o atypowych skłonnościach seksualnych, by wstąpiły do seminarium, właśnie po to, by rozbijać Kościół od fundamentów. W tym świetle znacznie bardziej zrozumiały staje się fakt, że większość księży wymienionych w filmie braci Sekielskich było tajnymi współpracownikami SB. Końcowy wniosek, jaki płynie z tych rozważań jest chyba taki, że problem pedofilii w Kościele jest jednym z problemów naszej polskiej historii i z niej wynika, a nie z jakiejś szczególnej natury Kościoła samego w sobie. Istnieje też kolejny wniosek, czy może raczej imperatyw dla hierarchów. Prawdopodobnie nie mielibyśmy o czym dzisiaj rozmawiać, a przynajmniej rozmowa ta nie odnosiłaby się do faktów w skali w jakiej istnieją, gdyby Kościół w sposób zawstydzający nie zaniedbał lustracji w swoich szeregach. Bronię więc Kościół, nie robię tego jednak w sposób ślepy, przeciwnie, oznaki narastającej słabości Kościoła dostrzegam i napełniają mnie one troską, ponieważ uważam Kościół Rzymski za ostatnią, ale chyba jednak upadającą flankę cywilizacji europejskiej wraz z jej wartościami. Walka z Kościołem wydaje się więc nieporozumieniem, faktycznie należy bowiem walczyć z pedofilią w Kościele, która jest czynem karygodnym gdziekolwiek by się nie dokonywała. Nie sposób go usprawiedliwić trudem życia duchownego, celibatem i innymi wymówkami. Duchowni na pewno zmagają się życiem w celibacie, ale nie są jedynymi, którzy muszą sobie z czymś poradzić. Przez analogię można by rzec, że jeśli ktoś ma problemy finansowe, to nie usprawiedliwiają go one, jeśli kradnie. Przy czym rzecz jasna kradzież przy czynie pedofilnym to błahostka. Nie sposób usprawiedliwiać takich zachowań. Czyny pedofilne to zbrodnie najwyższej wagi, ponieważ rujnują ludzkie życie, będąc w swojej naturze podobne do zabójstwa. Rożnica jest jedynie taka, że nie zabijamy człowieka fizycznie, a psychicznie.
Rozmawiała Sara Fiszer