- Weszłam do banku, żeby zrobić opłaty, zobaczyłam zamaskowanego mężczyznę, który wyszedł z zaplecza – powiedziała pani Marta, która chyba jako jedyna (poza pracownikami placówki) widziała sprawcę. - Jak to zobaczyłam, to po prostu wzięłam nogi za pas. Potem zadzwoniłam na policję. Do tej pory trzęsą mi się jeszcze ręce i nogi. Szok! Nie widziałam nic, tak się wystraszyłam, że chyba w 3 sekundy dobiegłam do pierwszego lepszego sklepu. Nie wyszłam stamtąd, dopóki nie przyjechała policja.
Sprawca był ubrany na czarno, miał zamaskowaną twarz. Odjechał samochodem. Policja zablokowała drogi wokół Ręczna. Policja przesłuchała już pracowników banku, a także młodą kobietę, która natknęła się na sprawcę.
Na razie nie wiadomo, jaka suma padła łupem tym razem.
Placówka w Ręcznie jest wyjątkowo pechowa. Do pierwszego napadu doszło 25 października 2011 roku. Sprawcą okazał się 18-latek. Chłopak z zaciągniętą na głowę kominiarką wszedł do banku i zastraszając pracownicę nożem zażądał wydania pieniędzy. Z łupem (ok. 5 tys. zł) odjechał na rowerze w kierunku lasu. Następnego dnia został zatrzymany przez policję.
Drugi napad miał miejsce w lipcu zeszłego roku. Do oddziału weszło wtedy dwóch motocyklistów, ich twarze zasłaniały kaski. Sterroryzowali kierownika banku, kasjerkę i dwóch klientów. Zażądali wydania gotówki. Zabrali ok. 10 tys. zł.