- W poniedziałek około godz. 13 policjanci zostali wezwani na jedno z bełchatowskich osiedli do nieprzytomnego mężczyzny - mówi oficer prasowy Komendy Policji w Bełchatowie. - Przed przybyciem na miejsce patrolu, człowiek ten został już zabrany karetką pogotowia do szpitala. Jego stan był bardzo ciężki. Mimo starań lekarzy, zmarł we wtorek rano.
Sprawę bada policja, oficjalne przyczyny zgonów nie są jeszcze znane, ale najprawdopodobniej chodzi o zatrucie dopalaczami. Jak poinformowała Katarzyna Babczyńska, rzecznik szpitala w Bełchatowie, na oddział trafiły jeszcze trzy inne osoby z objawami zatrucia. Stan jednej z nich jest ciężki.
W ciągu zaledwie kilku dni dopalacze zebrały w Bełchatowie śmiertelne żniwo. 27 lipca zmarł 28-latek. 28 lipca zmarły kolejne dwie osoby - 19-latek i 36-latek. Mężczyzn nie udało się uratować mimo podjętej przez ratowników medycznych reanimacji. Policja podejrzewa, że obaj zatruli się dopalaczami, bo znaleziono przy nich charakterystyczne opakowania. Tego samego dnia do szpitala w Bełchatowie z zatruciem trafił też 31-latek.