Ekspert o wszczepialnych mikrochipach - korzyściach i zagrożeniach

PAPKraj Wtorek, 21 lipca 202024
Wszczepiane pod skórę mikrochipy mogą zastąpić dowód, ułatwić zakupy czy monitorować stan zdrowia. Na przeszkodzie do ich powszechnego użycia stoją problemy m.in. z ujednoliceniem standardu, bezpieczeństwem danych i prawnymi regulacjami. Opowiada o tym prof. dr hab. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego.
fot.: pixabay fot.: pixabay

Rozmówca PAP jest kierownikiem Katedry Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym ALK w Warszawie.

 

PAP: Panie profesorze, dla jednych implantowane pod skórę chipy do genialny wynalazek, a inni mówią o tym „znamię bestii”. A jak Pan uważa?

 

Prof. dr hab. Dariusz Jemielniak: Każdej nowej technologii trochę się boimy. Sam jestem raczej ostrożnym entuzjastą postępu. Jeśli natomiast chodzi o wszczepialne chipy, w obecnej chwili wiążą się z nimi pewne zagrożenia - np. dla prywatności. Teoretycznie moglibyśmy być z ich pomocą śledzeni przez cały czas. Telefon możemy zostawić w domu, chipa nie. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że śledzenie i tak już ma miejsce, właśnie z pomocą różnych urządzeń, z których korzystamy, a także powszechnych kamer z rozpoznawaniem twarzy. Dzisiaj można już nawet rozpoznać twarz zasłoniętą maską. Drugi powód, dla którego np. ja nie mam wszczepionego chipa, jest taki, że obsługują one niewiele funkcji. Używane obecnie systemy RFID pozwalają na niewiele - na zbliżeniowe płatności, czy identyfikację osoby.

 

PAP: No właśnie, o wszczepialnych chipach słyszy się od wielu lat, a rewolucji nie ma. Czy więc temat się rozpływa, czy potrzeba jeszcze więcej czasu i zmiany mentalności?

 

D.J.: Zgadzam się, że będą potrzebne zmiany w myśleniu, które zawsze następują z pewnym opóźnieniem. Ważniejsze jest jednak, aby chipy zaczęły spełniać dodatkowe funkcje oprócz płatności czy identyfikacji człowieka. To można zrobić np. z pomocą smartwatcha. Jeśli jednak w chipie będą np. różnego rodzaju czujniki biometryczne, to radykalnie zmieni postać rzeczy. Niektóre funkcje życiowe można mierzyć z pomocą zegarka - np. puls, czy nasycenie tlenem krwi, ale nie wszystko można obserwować w ten sposób.

 

PAP: Biochip mógłby np. stale monitorować stężenie glukozy we krwi...

 

D.J.: Dokładnie, dla osób z cukrzycą byłaby to kolosalna zmiana. Do tego dokładność chipa pod skórą będzie dużo większa niż np. zegarka, więc parametry mierzone obecnie innymi metodami będzie można precyzyjniej monitorować. Dzięki dzisiejszym technologiom można by już stworzyć chip, który będzie pomagał w zachowaniu zdrowia i komfortu życia.

 

PAP: Takie układy pozwolą więc na dokonywanie płatności, identyfikację ludzi, zbieranie danych biometrycznych, w tym medycznych. Czy będzie trzeba mieć więc kilka chipów, czy powstanie jeden uniwersalny?

 

D.J.: Obecnie problem z chipami polega m.in. właśnie na tym, że brakuje jednego standardu. Nie może być przecież tak, że co jakiś czas ktoś będzie nam ciało otwierał i zaszywał. Możemy się spodziewać, że powstanie jedna, uniwersalna platforma z różnymi funkcjami. Rodzi się jednak tutaj pytanie, jakiego rodzaju czujniki można opracować. Niektóre z nich mogą przy tym dzisiaj mieć pewną funkcję, ale za jakiś czas mogą zyskać dodatkowe. Na przykład z pomocą diod można kiedyś było mierzyć tylko tętno, a dzisiaj można sprawdzić ilość tlenu we krwi, całkiem dobrze estymować wydolność oddechową, itp. Trzeba więc będzie ustalić, kiedy platforma będzie wystarczająco gotowa. Według mojej wiedzy, na razie tego rodzaju projektów jeszcze nie ma. Jeśli spojrzeć na to zagadnienie trochę szerzej, to nie brakuje odpowiednich technologii - one już są. Brakuje jednej platformy, która by je łączyła.

 

PAP: Nawet, gdy uda się ją utworzyć, pojawić się może inny problem. Technologia pędzi, czy nie okaże się, że co roku wypadałoby wymienić chip na nowy, tak jak dzisiaj wymienia się telefon?

 

D.J.: To oczywiście nie wchodzi w grę. Chipy nie mogą być wymieniane częściej, niż raz na 10 lat. Okaże się też jeszcze, czy będą to chipy podskórne, wszczepiane do jamy ustnej, czy np. douszne. Z pewnością chip wszczepiony np. pod skórą musi być ukończonym produktem. Być może tylko trzeba go będzie naładować co jakiś czas zbliżeniowo, ale może i z tego uda się zrezygnować dzięki technologiom wykorzystującym energię naszego ciała, czy ruchu.

 

PAP: A co z bezpieczeństwem? Czy do takiego chipa nie można się włamać, jeśli np. będzie sam przechowywał jakieś dane?

 

D.J.: To, czy chip będzie gromadził dane, czy tylko przekazywał je dalej, jest w zasadzie drugorzędne. Obecna kryptografia jest na takim poziomie, że wrażliwe informacje można doskonale zabezpieczyć. Czy jednak będą tak dobrze chronione? Tutaj muszę odpowiedzieć, że nie wiem, ponieważ często rezygnuje się z najlepszych zabezpieczeń. Widać to chociażby po wyciekach danych o użytkowników różnych portali. Zabezpieczenia kosztują, a klienci nie zawsze chcą za nie płacić, albo nawet nie rozumieją skali problemu i zagrożeń.

 

PAP: Jakie jeszcze przeszkody trzeba pokonać?

 

D.J.: Ważne są jeszcze ograniczenia instytucjonalne. Korporacje, rządy, czy systemy opieki zdrowotnej nie wytworzyły wiarygodnej platformy, która integrowałaby wszystkie dane. Na przykład medycyna jest pod tym względem bardzo tradycyjna. Spójrzmy na amerykański system opieki zdrowotnej. Jest on bardzo rozdrobniony. Dane gromadzone są w prywatnych systemach, które się między sobą nie komunikują. Z drugiej strony, dobrze działające rozwiązania istnieją w systemach sportowych. Można np. używać zegarka Garmin, a dane przetwarzać na Stravie.

 

PAP: Widać tutaj dużą, potencjalną rolę prawa.

 

D.J.: Do uregulowania pozostaje cała plejada różnych kwestii. Po pierwsze trzeba określić, kto miałby dostęp do danych. To problem znany od lat i moim zdaniem, nadal nie ma dobrych rozwiązań. Powinny istnieć zaufane, państwowe lub prywatne instytucje, które będą przechowywały wrażliwe informacje. Niezależne organizacje często działają lepiej. Spójrzmy jak łatwo obsługuje się np. Google Maps, a jak siermiężnie działa rządowy system geoportal.gov.pl. Być może administracją danych będą zajmowały się banki, jako instytucje zaufania publicznego. Już dzisiaj przechowują wrażliwe informacje o ludziach. Trzeba jednak będzie wtedy określić, jaki mogą mieć do tych danych dostęp. Nie chcielibyśmy np. sytuacji, w której bank będzie odmawiał kredytu, bo dane z chipa wskazują wysokie ryzyko zgonu przed spłatą. Konieczne będzie określenie zasad udostępniania informacji. Na przykład właściciel chipa mógłby wyrazić zgodę, aby wszystkie jego dane medyczne były dostępne dla każdego lekarza i szpitala, który go leczy.

 

To wszystko jest kwestią odpowiednich standardów, bo niezbędna technologia już istnieje. Dla prywatności powinno powstać coś na wzór licencji Creative Commons: jasne, przejrzyste i proste decyzje, komu udzielamy dostępu i na jakich zasadach. Takie standardy mogłyby powstawać także w Polsce. Jeśli będą dobre i przejrzyste, inne kraje będą mogły się na nich wzorować.

 

PAP: Co z ludźmi, którzy nie będą chcieli mieć chipa? Znajdą się na marginesie społeczeństwa, czy może po prostu nie będą korzystać z niektórych udogodnień, podobnie, jak dzisiaj osoby nieposiadające smartfona?

 

D.J.: Na początku na pewno będą obowiązywały różne warianty. Z czasem to się może zmieniać, podobnie, jak może to mieć miejsce we wdrażaniu autonomicznych samochodów. Kiedy zostanie przekroczona pewna krytyczna liczba takich aut, zostanie wprowadzony zakaz używania samochodów kierowanych przez człowieka, bo będą stwarzały zagrożenie. Być może w dalszej przyszłości chip zastąpi dowód osobisty, a jednocześnie będzie stanowić jedyną formę płatności. Wtedy osoba bez niego znajdzie się poza nawiasem społeczeństwa. Nie będzie nawet mogła nic kupić.(PAP)

 

Rozmawiał Marek Matacz


Zainteresował temat?

1

10


Zobacz również

reklama

Komentarze (24)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

gość ~gość (Gość)22.07.2020 18:17

Hymmm. To na zdjęciu to bardzo stary procesor. Na oko Pentium 2. Ale jak ktoś wie lepiej to niech mnie poprawi. Trochę za duży żeby wczepiać go ludziom.

00


gość ~gość (Gość)21.07.2020 21:54

Przerażające jest nasze myślenie o nowościach cywilizacyjnych. Z jednej strony nie chcemy chipa, ale rozrusznik serca damy sobie wszczepić. Chemia to zło, ale tabletki na wszystko łykamy. Nie chcemy aby nas szpiegowali, ale z telefonem wszędzie jedziemy, idziemy, bo jakby coś, to ..... Polandia.

24


cbr ~cbr (Gość)22.07.2020 14:02

Pogięło was? promować NWO-wskie rozwiązania?

40


q ~q (Gość)22.07.2020 12:06

"Przyszłość nie została zapisana. Sami decydujemy o swoim losie." - to cytat z filmu. Kojarzycie, z jakiego?
Kojarzę i, niestety, pamiętam finał.
Także płacę wyłącznie gotówką...
A srajafony mają już aplikację, która notuje, z kim się spotkaliśmy. Dla naszego dobra i zdrowia.

10


gość ~gość (Gość)22.07.2020 11:09

Potrzebne to jak psu obroża

20


gość ~gość (Gość)22.07.2020 07:17

Człowiek to nie pies, by go czipować

40


Pierre D. ~Pierre D. (Gość)22.07.2020 00:57

Celem tego typu artykułów jest urabianie społeczeństwa. Trzeba ludzi przekonać, jakie to nowoczesne, wygodne, ileż to ma zalet, że jest to postępowe i... nieuniknione. Ludzie mają się z tym oswoić, i stopniowo wyrobić w sobie przekonanie, że jest to ułatwienie dla naszego codziennego życia i niezbędny element naszej nieodległej przyszłości. Tymczasem jest to kolejny etap (ściślej biorąc jeden z końcowych!) wdrażania NWO, czyli czegoś, co jeszcze dziś większość z głupim uśmieszkiem kwituje określeniem "teoria spiskowa". Alex Jones już dawno w swoich filmach przedstawiał plany globalistów i jednym z ich głównych celów poza depopulacją jest właśnie zaczipowanie społeczeństwa.

Cytuję:
Prof. dr hab. Dariusz Jemielniak: Każdej nowej technologii trochę się boimy.


Problem nie tkwi w technologii, tylko w jej wykorzystaniu. A wykorzystanie może być albo dobre, albo złe. Rozwój technologii powinien służyć ludziom, a nie być wykorzystywany przeciwko nim. Chyba nikt nie zakwestionuje przydatności w codziennym życiu tak prozaicznych przedmiotów jak choćby nóż i zapałki. Ale nożem można poderżnąć komuś gardło, a zapałkami spalić mu chatę... To człowiek decyduje o sposobie wykorzystania zdobyczy technologii, ale jego zamiary mogą być różne. Dziś postęp w technice jest niesamowity, ale władza wszystkie te zdobycze wykorzystuje do inwigilacji i podporządkowania społeczeństwa. A ponoć są "jednymi z nas"... Zastanawiające, nieprawdaż?

Cytuję:
Używane obecnie systemy RFID pozwalają na niewiele - na zbliżeniowe płatności, czy identyfikację osoby.


Nawet ta niewielka ilość funkcji zainspirowała dość spore grono postępaków (głuptaków, którym wydaje się, że są postępowi), głównie w Szwecji, do wszczepienia sobie takich czipów. Uznali, że płacenie kartą czy telefonem jest już zbyt przestarzałe, i zechcieli być bardziej nowocześni od reszty.

Cytuję:
No właśnie, o wszczepialnych chipach słyszy się od wielu lat


A mimo to, dla większości nadal jest to "teoria spiskowa".

Cytuję:
D.J.: Zgadzam się, że będą potrzebne zmiany w myśleniu, które zawsze następują z pewnym opóźnieniem.


Czyli właśnie trzeba urabiać społeczeństwo takimi artykułami i opiniami rozmaitych "ekspertów"...

Cytuję:
Dzięki dzisiejszym technologiom można by już stworzyć chip, który będzie pomagał w zachowaniu zdrowia i komfortu życia.


Jak również i taki, który będzie mógł mieć ujemny wpływ na nasze zdrowie...

Cytuję:
Być może administracją danych będą zajmowały się banki, jako instytucje zaufania publicznego.


Banki instytucjami zaufania publicznego? Buahahahaha... Pan profesor nieźle popłynął. Gdyby zwykły człowiek zrobił to, co robią banki, to z pierdla by już nie wyszedł...

Cytuję:
D.J.: Na początku na pewno będą obowiązywały różne warianty. Z czasem to się może zmieniać, podobnie, jak może to mieć miejsce we wdrażaniu autonomicznych samochodów. Kiedy zostanie przekroczona pewna krytyczna liczba takich aut, zostanie wprowadzony zakaz używania samochodów kierowanych przez człowieka, bo będą stwarzały zagrożenie. Być może w dalszej przyszłości chip zastąpi dowód osobisty, a jednocześnie będzie stanowić jedyną formę płatności. Wtedy osoba bez niego znajdzie się poza nawiasem społeczeństwa. Nie będzie nawet mogła nic kupić.


Wszystko jest OK, dopóki człowiek ma wybór. Nie przeszkadza mi, że ludzie płacą kartami czy telefonami, dopóki jest do dyspozycji gotówka. Ja osobiście w sklepach płacę gotówką, mimo tego, że mógłbym kartą. Kartą płacę sporadycznie, gdy nie mogę wziąć pieniędzy z bankomatu, bo jest np. nieczynny. I wszystkich też zachęcam do płacenia gotówką. Powód jest prosty. Jeśli ilość transakcji bezgotówkowych będzie znacznie większa od gotówkowych, to władza będzie miała pretekst do likwidacji gotówki. Już od dawna przebąkują, że produkcja monet i banknotów generuje "niepotrzebne" koszty, że na pieniądzach przenosi się zarazki, itd. Jednocześnie kładą nacisk na to, by wiele opłat robić przelewami. Ci wszyscy, którzy na co dzień płacą kartą czy telefonem, idą na rękę globalistom i ułatwiają im wprowadzenie NWO, choć być może nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Likwidacja gotówki będzie definitywnym końcem naszej wolności. Wejdziemy w okres niewolnictwa, przy którym powieściowy Wuj Tom był wolny niczym przysłowiowa dzika świnia. Porównanie jest jak najbardziej właściwe, bo większość żyje w przekonaniu, że niewolnictwo to było dawno temu w Ameryce i dotyczyło wyłącznie Murzynów. Widocznie nie rozumieją pojęcia niewolnictwa, skoro żyją z takim przekonaniem. Brak gotówki będzie oznaczał całkowitą inwigilację i to, że całe nasze zasoby i wszystkie nasze dobra będą pod pełną kontrolą naszych właścicieli. Będziemy mogli z nich korzystać tylko pod ich kontrolą, i tylko za ich zgodą, a to oznacza, że w każdej kwestii będziemy musieli się podporządkować i być w pełni posłuszni. Niepokorni zostaną pozbawieni środków do życia i zwyczajnie wymazani.
Być może to ostatni moment, żeby ludzie zdali sobie sprawę, w jakim kierunku zmierzamy i że jeszcze możemy to odwrócić.
"Przyszłość nie została zapisana. Sami decydujemy o swoim losie." - to cytat z filmu. Kojarzycie, z jakiego?
Pomyślcie o tym, i miejcie świadomość zagrożeń, jakie nam szykują.

70


karol ~karol (Gość)21.07.2020 21:56

a ja wszczepić sobie chipa w d. nie pozwolę !!!

20


gość2 ~gość2 (Gość)21.07.2020 21:50

Nie wiem, czy wiecie ale już każdy z nas nosi taki chip przy sobie codziennie.. w postaci smartfona. Geolokalizacja, podsłuchiwanie przez Google Asystenta czy dobieranie reklam w wyszukiwarcach. Jesteśmy sledzeni na każdym kroku, tylko forma jeszcze nie ta, ale już niedługo..

50


j. ~j. (Gość)21.07.2020 18:29

Wydaje się, że taką zasłoną dymną jest to całe RODO. Tworzy się mnóstwo procedur, zarządzeń, stosuje się przeróżne zabezpieczenia naszych ukochanych danych osobowych, żeby nam poprawić samopoczucie, jak to ktoś o nas zadbał! Nakłada się na firmy i instytucje ogromną ilość obowiązków biurokratycznych, a tak jeśli trochę trzeźwo pomyśleć: Takie dane, jak nasze nazwiska i adresy bardzo trudno utajnić, bo i tak wszyscy wokoło nas wiedzą, jak się nazywamy i gdzie mieszkamy, a jeśli ktoś nie wie, gdzie mieszkam, a chciałby się w niecnych celach dowiedzieć, to zrobi to bardzo szybko i bez problemów, nawet, jeśli mój pracodawca, mój lekarz, mój bank, mój operator telefoniczny i wszyscy, którzy przetwarzają moje dane osobowe będą stosować najsurowsze procedury ochrony danych. Czy to nie jest więc budowanie przysłowiowych drzwi do lasu? Przy tym drzwi pancernych z zamkami, szyframi i kodami, które przecież można w łatwy sposób obejść. Jeśli natomiast chodzi o takie dane, jak: PESEL i nr dow. os. to czy nie powinno się raczej utrudnić nielegalne wykorzystanie tych danych? Ja np. nie rozumiem, dlaczego mając czyjeś dane można na jego konto wziąć kredyt. Czy to nie powinno być tak, że kredytobiorca MUSI osobiście przyjść do banku, pokazać dowód, pokazać jeszcze inny dokument tożsamości (np. paszport), pokazać sam siebie, coś własnoręcznie podpisać, a jeśli bank miałby wątpliwość co do tożsamości osoby poddać się jeszcze dalszym procedurom w celu weryfikacji tej tożsamości, zwłaszcza jeśli kwota kredytu nie jest mała? Ponadto państwo dąży nieustannie do tego, żeby nas ciągle inwigilować, żeby wszystko o nas wiedzieć, żeby mieć cały czas nad nami jak najwięcej władzy, a tym samym, żebyśmy mieli jak najmniej prywatności i wolności, ciesząc się, jak dzieci, że nasz pracodawca trzyma informację o np. naszym adresie zamieszkania w pancernej kasie zamykanej na 100 zamków, której nawet Kwinto by nie zdołał otworzyć... No, ale na tworzeniu tych procedur, szyfrów, budowaniu zamków i pancernych kas można nieźle zarobić i zapewne nie jeden pałac za pieniądze zarobione na RODO różni cwaniacy sobie pobudowali. A co do chipów, nie wierzę, że w dającej się przewidzieć przyszłości coś takiego będzie obowiązkowe. Niech się sami zachipują ci, którzy to wymyśli i nawet niech sobie te chipy wszczepią tam, gdzie..... nie mogę napisać, bo mi moderator nie puści komentarza...

30


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat