- “Tydzień Trybunalski”: Jest Pan jedną z osób odpowiedzialnych za sukces wyborczy Krzysztofa Chojniaka. Co sprawiło, że postanowił Pan wyjść z cienia?
- Krzysztof Chamczyk: - Do odpowiedzialności za sukces wyborczy to akurat mam dystans, dlatego że wielu ludzi pracowało na ten sukces. Ja jestem jedynie jedną z wielu tych osób. Faktycznie pomagałem, w związku z tym, że utożsamiam się z ideą działalności tego prezydenta, utożsamiam się z nim jako z człowiekiem. To nie jest wyjście z cienia, to po prostu chęć współpracy i pomocy.
- Często podkreśla Pan, że kocha sport. Jakie ma Pan w tej dziedzinie doświadczenie?
- Nie byłem wybitnym sportowcem, ale jako młody człowiek grałem w piłkę nożną, w ręczną. Działaczem sportowym jestem od roku 1990. W Piotrkowie działałem w latach 1991 - 2001, będąc członkiem zarządu Piotrcovii i prezesem Piotrcovii. Jako prezes w latach ‘91 – ‘92 zdobyłem z dziewczynami mistrzostwo Polski. W latach ‘92 – ‘93 (jako wiceprezes) zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski. W latach ‘94 – ‘96 zdobywaliśmy brązowe medale. Z dziewczynami zdobyliśmy 6 medali. W 1992 roku, kiedy byłem prezesem Piotrcovii, Piotr Stępień zdobył dla klubu wicemistrzostwo olimpijskie w Barcelonie. Zapaśnicy zdobyli mistrzostwo Polski, puchar Polski. Cały Piotrków pamięta, jak w 1997 walczyliśmy o drugą ligę, kiedy skrzywdzono nas walkowerami w Warszawie. Sport w Polsce wspieram od 15 lat. W ostatnich trzech latach współdziałałem w tworzeniu drużyny w Koszalinie. Moje doświadczenie sportowe jest duże. Do tego dochodzi jeszcze jedna ważna rzecz - nie jestem tchórzem i nie będę bał się trudnych decyzji, które będą mogły doprowadzić do uregulowania spraw finansowych w piotrkowskim sporcie i podniesienia jego poziomu.
- Od jakiegoś czasu mówi się, że z piotrkowskim sportem jest coraz gorzej. Czy ma Pan na to receptę?
- Właśnie ta opinia skłoniła mnie do podjęcia ciężkiego zadania, bo przecież gdyby było dobrze, to po co byłaby prezydentowi pomoc? Chociaż ja nie uważam, że jest aż tak źle. Może jest źle dlatego, że brakuje pieniędzy na sport. Rzeczywiście w ostatnim roku troszeczkę tych porażek ponieśliśmy: spadek Kipera z ekstraklasy, niezbyt wysokie miejsce piłkarek ręcznych, kłopoty Concordii. Dzielnie za to trzymają się zapasy. Poza tym wyjątkiem, sport rzeczywiście trochę nam się obniżył. M.in. dlatego przystałem na propozycję pana prezydenta. Bardzo chętnie mu pomogę, społecznie, bo jestem człowiekiem dość majętnym i na państwowe pieniądze nie muszę się rzucać.
- Na czym konkretnie będzie polegać pana praca jako doradcy?
- Mam doradzać panu prezydentowi. Moim zadaniem jest to, aby polityka (i finansowa, i marketingowa) prezydenta doprowadziła do tego, aby sport piotrkowski nie obniżał poziomu, ale szedł w górę. Cztery priorytetowe zadania już dziś sobie określiłem. Przede wszystkim będę chciał namówić pana prezydenta i Radę Miasta (bo mam wielką chęć współpracować z RM, zwłaszcza z ludźmi, którzy na sporcie się znają i którym zależy na dobrych wynikach) na zwiększenie środków finansowych w przyszłorocznym budżecie na sport i rekreację. Jeżeli w ogóle te środki uda się zwiększyć, to chciałbym, aby radni wprowadzili określony procent budżetu, który byłby przeznaczany na sport i rekreację. Następnie chciałbym, aby podział tych środków był bardzo sportowy. My mamy 3 źródła utrzymania sportu samorządowego. Pierwsze źródło to dotacja, drugie - stypendia, trzecie - pieniądze z promocji miasta. Podstawowe zadanie, to wreszcie określić konkretnie, które pieniądze są dla sportu młodzieżowego. Stypendia, tak jak mówi uchwała - za wybitne osiągnięcia, powinni dostawać sportowcy, którzy te osiągnięcia faktycznie mają. Jeśli to mają być wybitne osiągnięcia, to nie może dotyczyć to zawodnika, który startuje w jakiejś dyscyplinie, gdzie startuje 5 osób, a on zdobywa drugie miejsce i mówi się, że zdobył wicemistrzostwo Polski. W tej chwili mamy plejadę młodych zapaśników. Na niektórych trzeba po prostu postawić i już teraz wynagradzać ich stypendiami - tych, którzy mają medale mistrzostw Polski. Mamy jednego czy dwóch zapaśników, którzy mają szansę pojechać do Londynu na olimpiadę, więc nie ma co czekać, aż zdobędą medal, tylko już dziś trzeba im pomóc, aby mogli np. spokojnie utrzymać rodzinę, aby było ich stać na obóz przygotowawczy. Chodzi o to, abyśmy swoim działaniem doprowadzili do tego, że piotrkowianin będzie na olimpiadzie. Będę walczył, przekonując prezydenta i radnych, aby rozszerzyć uchwałą RM wysokość stypendiów. Niech one będą np. od 0 do 4 tys., a nie do 2. Piłkarki ręczne Piotrcovii grają w ekstraklasie. Jak to w każdym sporcie drużynowym, są zawodniczki lepsze i gorsze. Są zawodniczki, które są w reprezentacji lub się o nią ocierają i są zawodniczki, które są tzw. uzupełnieniem zespołu, które bardzo rzadko wchodzą na parkiet. Chodzi o to, aby nie przydzielać stypendiów wszystkim równo. Uważam, że równo znaczy w tym przypadku źle. Słaby ma dostawać tyle samo co dobry? Kolejne środki na sport pochodzą z promocji. Wiadomo, że do tego, co to jest promocja miasta, trzeba podejść marketingowo. Piłkarze ręczni Kipera osiągnęli sukces taki, że byli w ekstraklasie (dzisiaj już w pierwszej lidze) i dlatego o nich pisze się w prasie ogólnopolskiej, w prasie łódzkiej czy naszej - lokalnej. Na mecz przychodzi 700 - 800 czy tysiąc osób. Co zrobić, aby ta promocja była bardziej widoczna? Należałoby też rozliczać zarządy klubów z tego, ile same pozyskują pieniędzy. Nie można doprowadzić do czegoś takiego, że niektórzy panowie z zarządów klubów sportowych mówią do prezydenta: daj pan, to my wydamy! Jeżeli chce się być panem prezesem, to trzeba mieć pomysł na prowadzenie klubu. Zarządy klubów nie powstają z powietrza lub z nominacji prezydenta, powstają z wyboru, więc dobrze byłoby, aby taki prezes miała pomysł, jak ten klub prowadzić.
- Domyślam się, że Pana poglądy niekoniecznie spodobają się niektórym piotrkowskim działaczom sportowym.
- Zarówno ja, jak i Darek Dzwonnik (prezes KS Concordia - przyp. AS) kochamy sport, ale mamy odmienne zdanie na temat finansowania sportu. Zdarzyło się już kiedyś w Piotrkowie, w latach ‘96 – ‘98, że GKS Piotrcovia chciał zlikwidować piłkę nożną i chciał utrzymywać tylko piłkę ręczną. Wtedy nie kto inny jak Chamczyk (o którym na portalu ePiotrkow pisze się “grabarz piłki nożnej”) wziął do własnej firmy 24 sportowców i przez 2,5 roku utrzymywał ich z zerową dotacją z Urzędu Miasta. Można sprawdzić, że Chamczyk w latach ‘96 – ‘98 dostał 1 grosz z Urzędu Miasta na prowadzenie piłki nożnej. Później sprzedano stadion panu Ptakowi, no i pan Chamczyk trzeciej ligi nie zlikwidował, tylko przekazał panu Ptakowi. Ona zmieniła tylko właściciela.
Rozmawiała Aleksandra Stańczyk