Kiedy tylko wracałem z zajęć, siadałem przy komputerze i włączałem "GTA". Czasami przedtem jadałem obiad. Często zdarzało się również tak, że wstawałem wcześniej, aby przed wyjściem do szkoły zagrać przez chwilę - mówi Rafał, młody człowiek z Piotrkowa, który życie w realu zastępuje grą.
W dzisiejszych czasach istnieje wiele nałogów. Są to zarówno niegroźne nawyki, które ma większość osób i z którymi nie trzeba walczyć, jak i te bardziej poważne - pochłaniające człowieka i zmieniające jego osobowość. Jednym z takich może stać się uzależnienie od gier kompurterowych. To właśnie internetowa gra jest nałogiem 24-letniego Rafała z Piotrkowa.
Piotrkowski psycholog Michał Szulc wyjaśnia, że nałogi komputerowe(cyfrowe) mają specyficzny rytm formalny. - Uzależnienie od gier komputerowych jest pewnym marginesem uzależnień od technologii cyfrowych, ponieważ zasadniczym zbiorem uzależnień cyfrowych są uzależnienia od sieciowych rozmówek, czatów, komunikatorów, maili. Dlatego z moich obserwacji zawodowych wynika, że jeżeli już mówimy o ryzyku uzależnienia od gier, to niosą je gry o charakterze sieciowym, gry internetowe - mówi psycholog. A jak było z Rafałem?
Zaczęło się w podstawówce
Rafała przygoda z grami zaczęła się około 12 lat temu. - Kiedy byłem w podstawówce, tata przywiózł do domu komputer, na którym były gry. To były moje początki. Sprawiłem sobie bardzo znaną grę "Mortal Combat", w którą grałem bardzo długo. Potem doszło do tego, że komputer się zepsuł i nie można było go już naprawić, ale jakoś się grywało nadal - wspomina Rafał. Czasy gimnazjum to dla niego okres popularnej gry "Ski Jump" z postacią Adama Małysza. Jak wyjaśnia, była to gra niesamowicie wciągająca, w którą potrafiił grać na lekcjach informatyki i po lekcjach, co kończyło się bardzo późnymi powrotami do domu. Z wielkim rozrzewnieniem chłopak wspomina, że w grze tej były różnego rodzaju skocznie, wybierało się odpowiednich zawodników, ubiór, okulary, narty. - To nie mogło być przypadkowe! Chodziło o to, że każdy zawodnik miał swój kolor, który sobie wybierał i później wszystko było z tym związane. Mój był niebieski. To było coś wspaniałego, kiedy po wygranych rundach dostawałem żółtą koszulke lidera - wspomina chłopak.
W okresie technikum Rafał miał już w domu komputer stacjonarny i Internet. Poznał grę "GTA", która - jak wyjaśnia - polegała na tym, że jeździł różnymi autami i miał do spełnienia różne misje. - Ta gra wciągała. Im dłużej się grało, tym bardziej chciało się grać. Na poczatku misje były proste, np. sprawdzenie samchodu, potem zabicie jakiejś postaci. Ciągle chciało się więcej. Pragnąłem, aby doba trwała nie 24, a 48 godzin. Kiedy tylko wracałem z zajęć, siadałem przy komputerze i włączałem "GTA". Czasami przedtem jadałem obiad. Często zdarzało się również tak, że wstawałem wcześniej, aby przed wyjściem do szkoły zagrać przez chwilę - mówi Rafał.
Jego rodzicom nie podobała się ta sytuacja, gdyż chłopak zaczął opuszczać się w nauce. Czasami też rezygnował z lekcji, mówiąc rodzicom, że zostały odwołane albo że jest tylko jakiś apel. Zostawał w domu i grał.
Zdobywałem "pieniądze", "kupowałem" samochody
Michał Szulc podaje, że we wszystkich nałogach jest coś, co określa się specyficzną reakcją emocjonalną. Polega ona na tym, że jeśli już jesteśmy uzależnieni, to satysfakcję odczuwamy jedynie w relacji z tym, co nas uzależnia. Nie bawi nas to, co w innych sytuacjach bawiłoby innych ludzi.
Tak było również z Rafałem, mimo iż utrzymuje, że nie był uzależniony od swoich gier. - Stałem się inny. Zrobiłem się bardziej nerwowy i nadpobudliwy. Ktokolwiek by się do mnie nie odezwał, denerwowałem się i coś odkrzykiwałem. Nie chciało mi się wychodzić z kolegami na dwór. Ale to nie było tak, że grałem cały dzień. Po prostu takie wypady przestały mnie interesować. Dzięki grze mogłem w inny sposób patrzec na rzeczywistość i w pewnym sensie odpocząć od niej. O wielu rzeczach, jakie mogłem "posiadać" w grze, mogłem w rzeczywistości tylko pomarzyć. Zdobywałem "pieniądze", za które "kupowałem" sobie nowe samochody, itd. To było dla mnie ciekawsze niż spotkania ze znajomymi - wyznaje Rafał.
Psycholog podkreśla, że łatwość uzależnienia od gry sieciowej bierze się stąd, że jest w niej łatwość wchodzenia w rozmaite "pseudorelacje" interpersonalne. Kiedy gra nie niesie możliwości nawiązania znajomości z innym graczem, bo jest to na przykład gra jednoosobowa, to okazuje się nie być to tak bardzo uzależniające. Dla chłopaka z Piotrkowa w tej chwili właśnie gra, gdzie uczestniczą inne osoby, stała się swego rodzaju nałogiem.
Podkładał bomby, odbijał zakładników
Rafał zdał maturę, ale jak sam twierdzi - było w tym 80 procent szczęścia, a reszta jego wiedzy, gdyż dwa razy więcej czasu poświęcał na gry niż na naukę. Dostał się na studia informatyczne w innym mieście. Nowe znajomości, nowa sytuacja, akademik. To właśnie w akademiku poznał dziewczynę, która pokazała mu grę internetową "Counter Strike". - Będąc u znajomej w pokoju, zobaczyłem, jak gra. Na początku pomyślałem sobie, że to jakaś zwykła gierka, że moje "GTA" jest lepsze. Ale po kilku minutach patrzenia moje oczy nie mogły się oderwać od monitora. Nie mogłem przestać patrzeć jak ona gra. Koleżanka ta skierowała mnie na odpowiednią stronę, gdzie musiałem się zarejestrować, pobrać odpowiednie aplikacje i znaleźć serwer. Wszystko było na dobrej drodze, ale pojawił się problem: kasa. Trzeba było wpłacić pieniądze adminowi - pieniądze, których nie miałem. Koleżanka pozwoliła mi korzystać ze swojego konta do czasu, aż nie zdobędę pieniędzy. I tak się zaczęło z "CS" - mówi chłopak.
Na początku było ciężko. Rafałowi sprawiało trudność kontrolowaniemyszki i przycisków na klawiaturze. Musiał mieć oczy wszędzie, nie mógł rozróżnić postaci wroga od przyjaciela. Żeby się tego nauczyć, grał po kilka godzin dziennie. Pierwsze próby, jak przyznaje, były nerwowe i kończyły się rzucaniem o ścianę wszystkim, co było pod ręką, kopaniem, itp. Po jakimś czasie wszystko zaczęło iść lepiej. Jak wspomina Rafał, na serwerze poznał chłopaka, który w "CS" grał już bardzo długo. - Stał się moim mentorem, pomagał mi stawiać pierwsze kroki w grze. Mimo nieudanych pierwszych prób, czułem, że muszę w to grać, muszę umieć. Było ciężko, bo mimo iż miałem z nim kontakt, nie miałem zestawu słuchawkowego, żeby z nim rozmawiać. Więc pisał mi różne informacje na forum publicznym. Ja czytałem i próbowałem wszystko robić według jego wskazówek - opowiada Rafał. Z dużym zaangażowaniem tłumacz, na czym polega gra: w "CS" są dwie drużyny - terroryści i antyterroryści. Na trzech serwerach prowadzonę są rozgrywki np.: podłożenie bomby, odbicie zakładników, zamach na jakąś ważną osobę. Rafałowi największą frajdę sprawiało podkładanie bomby, którą później musieli rozbrajać antyterroryści.
Kilkanaście godzin dziennie
Piotrkowski psycholog wyjaśnia, że w każdym nałogu występuje coś, co nazywa się tolerancją - zjawiskiem stopniowego uodparniania się na element uzależnieniowy. Chodzi o to, że człowiek uzależniony będzie ciągle potrzebował więcej tego, od czego się uzależnia.
Podobnie było z Rafałem. - Czas grania wydłużał się. Miałem wrażenie, że poświęcam temu za mało siebie. Doszło do kilkunastu godzin dzienne. Gra stawała mi się bardzo bliska. Grając w nią, czułem się lepiej niż w rzeczywistości i tak jest do dziś - mówi Rafał, po czym dodaje, że jeśli chodzi o studia, to "jakoś" dawał radę. Nie miał dużo zajęć, chodził jedynie na te, na które musiał chodzić. Poza tym potrafił poświęcić "trochę" czasu na to, aby przygotować się do egzaminu czy kolokwium. - Najważniejszy stał się dla mnie fakt, że po zajęciach mam do czego wrócić. Czeka na mnie gra, gdzie spotkam znajome osoby, wymienimy się informacjami, itp.
Przy życiu trzyma mnie gra
- Kiedyś miałem sporo znajomych w rzeczywistości. Ale wybrałem znajomości w sieci. Może nie miałem z nimi fizycznego kontaktu, ale mogłem prosto z mostu mówić na serwerze, o co mi chodzi, i zawsze ktoś potrafił mi doradzić. Mam na serwerze dużo znajomych. Z nimi potrafię o wszystkim rozmawiać. Oni traktują mnie jak przyjaciela. Często, gdy gram po kilkanaście godzin, ktoś mówi mi, żebym odpoczął, żebym się położył spać, bo w końcu nie wytrzymam. Ja wtedy odpowiadam, że przy życiu trzyma mnie chyba tylko ta gra - wyznaje Rafał. Jeśli natomiast chodzi o rzeczywistość, to jak - przyznaje chłopak - odsunął się od ludzi, jest bardziej skryty, mało zależy mu na kontaktach, poznawaniu nowych osób. Ilość jego znajomych w rzeczywistości ogranicza się do rodziny i osób z pracy. Ale sam twierdzi, że nie są to bliskie znajomości, mało z nimi rozmawia i w sumie nic o nich nie wie. Rafał przyznaje, że "zamiłowanie" do gry go zmieniło. Dostrzega pozytywne zmiany. Mówi, że wyrobił sobie osobowość. Jednak przyznaje też, że się zaniedbał, że nie ma innych zainteresowań - czego nie żałuje.
- Każdy nałóg wikła nas w konflikt społeczny z uwagi na to, że nasze nałogowe potrzeby stają się najważniejsze. Przestajemy wywiązywać się z ról społecznych, nasza aktywność zostaje ograniczona. Jest również tak, że nałogi nazywane są chorobami zaprzeczenia. Osoba uzależniona zazwyczaj nie dostrzega swojego problemu. Należy wtedy osobę taką prowokować, aby problem ten zauważyła, np. jeśli zaczyna zarywać pracę - nie pomaga się jej - mówi psycholog.
Jak na razie Rafał z obowiązków w pracy się wywiązuje. Pracuje w pewnej firmie na stanowisku informatyka. - Tam też gram. Jak tylko się "obrobię" ze swoją pracą - loguję się na serwer i zawsze trochę pogram. Wracam z pracy, robię sobie coś do jedzenia i zasiadam do komputera. Czasem tylko wychodzę do sklepu - mówi chłopak. I na pracy rola społeczna Rafała kończy się. Sam zresztą mówi, że nie wie, czy gdyby na swoim stanowisku pracy nie miał dostępu do gry, to by z tej pracy po prostu nie zrezygnował. Chłopak nie interesuje się innymi ludźmi. Nawet z osobami znanymi z serwera obchodzi go raczej kontakt na poziomie gry. - Nie obchodzi mnie ich życie osobiste. Jesli ktoś coś powie, to się wie, ale ja nie pytam raczej o nic. Pamiętam nawet taką sytuację, że raz się spotkaliśmy w rzeczywistości, kilka osób z serwera. Oni zaczęli mi się przedstawiać z imienia. Nie wiem czemu, ale strasznie zaczęło mnie to drażnić. Chciałem, żeby podawali mi swoje nicki, to chociaż mógłbym ich kojarzyć, a tak - nie wiedziałem, kto jest kim - wyjaśnia Rafał. Dodaje też, że nie myśli o związku z dziewczyną w najbliższym czasie, gdyż z powodu gry nie mógłby jej poświęcić tyle czasu, ile by należało.
Gracz z zespołem abstynencyjnym
Jak podaje Michał Szulc, w nałogu charakterystyczny jest również zespół abstynencyjny (odstawienny). Gdy odstawione zostaje to, co nas uzależnia, pojawia się cała gama objawów psychosomatycznych czy czysto fozjologicznych: od podenerwowania, poprzez stany depresyjne, niepokój, aż po lęki, gorączkową nadaktywność, a nawet wysypkę.
Rafał doświadczył podobnego stanu, gdy nie mógł zagrać z powodu braku dostępu do Internetu. - Było kilka takich sytuacji, jak serwery były zablokowane. Szczerze mówiąc, dostawałem histerii, nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie, chodziłem po pokoju, tłukłem pięściami w ścianę. Nie mogłem myśleć o tym, że coś może mnie ominąć w grze. Jak dawałem radę w tych sytuacjach? Chodziłem bez celu po mieście. Robiłem to, żeby nie siedzieć w miejscu i nie rozmyślać o tym, że nie mam Internetu, że ktoś może być lepszy ode mnie w grze. A kiedy chodziłem po tym mieście, myślałem o planszach do gry. Rozmyślałem nad taktyką. Bardzo często też po pięciu minutach wracałem z myślą, że może jednak Internet jest już włączony - mówi Rafał.
Chłopak opowiada też o sytuacji, kiedy nad ranem, po kilkunastogodzinnym siedzeniu przy grze, wyszedł na zajęcia, gdyż całkowicie stracił orientację. Wyznaje jednak, że zdarzyło się to tylko raz.
W życiu nie da się resetować
Co dalej? Wyniki długotrwałego życia w takim stanie uzależnienia są różne. Od stricte zdrowotnych, związanych ze schorzeniami stawów, po po zaburzenia w dziedzinie interpsychicznej, tj. zaburzenia emocjonalne, zaburzenia zainteresowań, osobowości, nawyków. Jak w każdym nałogu, wystepuje pewne ograniczenie się względem siebie i społeczeństwa.
U Rafała można dostrzec wiele z tych skutków. Dostrzega je także on sam, ale twierdzi, że nie wyobraża sobie całkowitego powrotu do rzeczywistości, która jest dla niego szara i nieciekawa. Nie wie, co by się stało, gdyby admin zablokował go w grze. - Gra jest większą częścią mojego życia. Myślę, że pozbawić mnie gry to tak, jak pozbawić każdego człowieka tego, co najbardziej kocha robić. Co będzie kiedyś? Nie wiem, dla mnie liczy się teraz. Na razie nie chcę wracać do świata, bo tu nigdy nie będę tak dobry jak na serwerze. Wiem, że z wieloma rzeczami mogę sobie nie poradzić i nie chcę tego nawet zaczynać. Zresztą, w rzeczywistości nie można wszystkiego zresetować jednym przyciskiem - mówi Rafał.
Mimo iż chłopak nie widzi większego problemu w zaistniałym stanie, problem jest i będzie stawał się coraz trudniejszy do rozwiązania. Rafał powiedział, że nie chce wracać do rzeczywistości. Pytanie tylko - nie chce, czy nie może?
Magdalena Waga