Konfederacja Polski Niepodległej po likwidacji Polskiego Stronnictwa Ludowego (nazwanego przez komunistów zjednoczeniem ruchu ludowego) była pierwszą partią polityczną z prawdziwego zdarzenia. Posiadała statut, program, struktury, w tym zagraniczne. Partia uważała, że działa w myśl ówczesnego polskiego prawa, co z oczywistych względów nie oznaczało, że władze PRL będą tolerować nowy byt. Od początku SB nie dawała działaczom KPN spokoju, tym bardziej, że większość z nich była znana z wcześniejszej działalności politycznej. O wyjątkowości Konfederacji mówiło i pisało wielu historyków. Zdaniem dr. Grzegorza Waligóry partia w momencie powstania 1 września 1979 roku przełamała dwie bariery. Po pierwsze - barierę organizacyjną. Po raz pierwszy wystąpiła struktura opozycji, która była pomyślana jako partia polityczna. To jest pewne nowum. Druga sprawa to jest kwestia programowa. To była pierwsza organizacja, która w swoich dokumentach programowych tak zdecydowanie wyodrębniła kwestie niepodległościowe. I choćby z tych dwóch powodów KPN zasługuje na to, żeby rozpocząć na ten temat poważne badania – mówił historyk w 2013 roku[1].
Partia nawiązywała do tradycji przedwojennej, dlatego nie dziwią daty związane z jej początkiem. Symboliczne. Najpierw 1 września 1979 roku (40 lat po wybuchu II wojny światowej) przed Grobem Nieznanego Żołnierza ogłoszono powstanie nowej partii, a później 17 września (40 lat po agresji sowieckiej na Polskę) Leszka Moczulskiego wybrano przewodniczącym nowej partii.
W literaturze przedmiotu pojawiały się również sugestie jakoby KPN powstała jako twór stworzony przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa. Przemawiać miał za tym fakt, iż znaczna część założycieli KPN była w tym okresie zarejestrowana jako osobowe źródła informacji SB. Na podstawie analizy dokumentów odwzorowujących zakres ich współpracy ze służbami komunistycznymi (w przypadkach, kiedy zachowały się teczki pracy) pozwala na wysnucie wniosków wskazujących, że w wypadku większości wymienionych w niniejszej książce tajnych współpracowników było to działanie jak najbardziej świadome, dobrze wynagradzane i narażające życie i zdrowie pojedynczych działaczy, a nawet całości środowisk tworzących KPN. Zwłaszcza że takie osoby jak Ryszard Nowak (TW „Krzysztof”, „Anka”, „Grey”), Ryszard Zieliński (TW „Marcin”, „Hermes”) czy Krzysztof Gąsiorowski (TW „Jerzy Rawicz”, „Mikołaj Ataman”, „MA”) w różnych okresach działalności zajmowały w KPN ważne i odpowiedzialne funkcje.
Ze Służbą Bezpieczeństwa współpracowali między innymi: Bernard Koleśnik (TW „Marek Walicki”), Stefan Dropiowski (TW „Dunin”), Marek Lachowicz (TW „Grzegorz”, „Jankowski”), Tadeusz Stachnik (TW „Tarcza”, „Tarnowski”), Apolinary Wilk (TW „Zenon”), Matylda Sobieska („TW „Andrzej”). Tadeusz Stański, będący od samego początku w ścisłym kierownictwie KPN, utrzymuje, że (według dokumentów otrzymanych z IPN) informatorami bezpieki było 11-12 osób z tych, którzy podpisali się pod „Aktem Konfederacji Polski Niepodległej”. Niewykluczone, że w toku dalszych badań uda się ustalić personalia i rolę kolejnych osób, które SB traktowała jako swoich współpracowników[2]. Teza ta spotkała się z ostrą reakcją historyków i b. działaczy KPN takich jak Maciej Gawlikowski[3] czy prof. Andrzej Friszke. Przychylam się do ich zdania. Z dokumentów nie wynika, że to SB doprowadziło do powstania Konfederacji Polski Niepodległej[4].
Działalność KPN można podzielić na kilka etapów. Pierwszy to okres do 1989 roku, gdy była najważniejszą opozycyjną partią polityczną (choć nie najważniejszą organizacją opozycyjną, bo tu dominowała „Solidarność”). Drugi to lata 1989 – 1996, gdy szczególnie od 1991 roku KPN odgrywał istotną rolę jako element polskiej sceny politycznej. Partia ta jednak była uważana za stronnictwo nie posiadające zdolności koalicyjnych, stąd też dlatego nigdy nie współuczestniczyła w rządzeniu krajem. Adam Słomka ocenił, że Konfederaci nie posiadali zdolności komunikacyjnych, pozwalających na zrozumienie intencji innych ugrupowań. Wynikało to być może z faktu, że pozostali nie prowadzili takiej działalności w PRL jak KPN[5].
Trzeci okres nastąpił w momencie rozpadu struktur i podziału partii i trwał aż do likwidacji Konfederacji w 2003 roku. W wymienionych wyżej okresach można też wyodrębnić podokresy: 1979-1980, 1981-1986, 1986-1989,1989-1991,1991-1996. Zwolennikiem takiego podziału jest Grzegorz Waligóra[6].
Jednym z głównych celów jaki udało się zrealizować w tej książce, było udowodnienie hipotezy o oryginalności myśli politycznej i wyraźnym obliczu ideowym Konfederacji. Jak stwierdził jeden z liderów stronnictwa KPN była romantyczną partią piłsudczykowską. Radykalny cel, jakim był demontaż systemu sowieckiego, łączyliśmy z pragmatycznymi środkami[7]. Jedyna, świadomie eksponowana różnica w dążeniu do odzyskania niepodległości polegała na rezygnacji z drogi zbrojnej na rzecz wytworzenia warunków do ewolucyjnego rozpadu systemu[8].
Leszek Moczulski podkreślił, że wielokrotnie korzystano z elementów dorobku politycznego wypracowanego wcześniej przez Józefa Piłsudskiego i jego zwolenników[9]. Ostatecznie jednak ze względu na fakt, że partia nigdy nie współrządziła krajem, nie mogła wprowadzić w życie rozwiązań stosowanych przez Marszałka po odzyskaniu niepodległości. W literaturze naukowej pojawiają się opinie, wskazujące, iż lider KPN był wizjonerem, który jednak nie posiadał zdolności przełożenia kreowanych przez siebie idei na pragmatykę polityczną i cele partii, którą kierował[10].
W okresie braku pełnej suwerenności charakterystycznym dla myśli politycznej KPN pozostawał motyw uznania PRL za półsuwerenny byt w w rodzaju Królestwa Polskiego w latach 1815-1830[11]. Stanowisko to, prezentowane w okresie przed 1989 rokiem, doczekało się swej kontynuacji w tzw. koncepcji restytucji niepodległości. Koncept ten nie znalazł jednak wsparcia nawet ze strony przedstawicieli prawicy, co liderzy Konfederacji uznali za olbrzymi błąd za który prawa scena strony politycznej zapłacić miała olbrzymią polityczną cenę[12].
Sztandarowy projekt Moczulskiego i pozostałych liderów nie został zrealizowany, choć przedstawiciele tej partii wielokrotnie próbowali etapowo realizować elementy swojego programu. Nie mając jednak wsparcia w pozostałych ugrupowaniach nie była w stanie realizować swych zamierzeń. Co zatem pozostało po KPN-ie? Adam Słomka uważa, że wiele. Zdaniem byłego działacza partii, a później rozłamowca, PiS robi wiele dla Polski i realizuje niektóre elementy programu Konfederacji[13].
Dlaczego zdecydowałem się zająć taką partią jak KPN? Być może dlatego, że, jak powiedział kilka lat temu Maciej Gawlikowski, dotychczas nie powstało żadne, rzetelne monograficzne wydawnictwo poświęcone historii KPN-u[14].
Znacznie trudniej docenianie roli partii i jej lidera toruje sobie drogę wśród badaczy zagadnienia. Wypowiedzi podobne do tez ówczesnego prezesa IPN Janusza Kurtyki, który w 2008 roku wyraził pogląd, że rola dziejowa Konfederacji Polski Niepodległej i jej znaczenie dla świadomości narodowej Polaków, będą zawsze związane z tym, że jako pierwsza grupa polityczna KPN postawiła hasło niepodległości wtedy, kiedy Polacy tego hasła się wstydzili. KPN jako pierwsza określiła się w sposób otwarty partią polityczną wtedy, kiedy pojawienie się niekomunistycznej partii politycznej budziło strach. KPN po prostu mówiła, że chodzi o niepodległość do dnia dzisiejszego należą do rzadkości[15].
Rozmowa z jednym z liderów KPN Adamem Słomką.
[1] Jak opisywać historię KPN?, histmag.org, 24 września 2013
[2] G. Wołk, Konfederacja Polski Niepodległej. Geneza i działalność do wprowadzenia stanu wojennego, histmag.org, 23 lipca 2013
[3] Jak spuentował Maciej Gawlikowski: Wołk twierdzi, że z perspektywy SB korzystny był kontrolowany ruch o programie niepodległościowym, a nie ewentualne spontanicznie powstające grupy. Zwraca tu uwagę bezpodstawne, oszczercze pisanie o KPN jako o „ruchu kontrolowanym”, a to właśnie wprost wynika z tekstu.
Naukowy czy naukawy? O tekście Grzegorza Wołka raz jeszcze, histmag.org, 8 sierpnia 2013
Z punktu widzenia historyka „kropkę nad i” starał się postawić Andrzej Friszke, konkludując w sposób następujący: Powstanie KPN nie było żadną inicjatywą bezpieki, ani ona nie wpływała na linię programową, na mechanizmy przywódcze, na strukturę organizacyjną, na hasła propagandowe. Bezpieka tego nie robiła. Nie wiem, czy miała takie zamiary. Ja nie zauważyłem. Ale na pewno czegoś takiego nie było. Natomiast z drugiej strony miała ogromną wiedzę przez agentów ulokowanych w otoczeniu Leszka Moczulskiego oraz podejmowała działania zmierzające do paraliżowania działalności. Dosyć skuteczne. M.in. do doprowadzenia wiosną 1980 do załamania dystrybucji „Gazety Polskiej”. To były tego typu działania. Podobne działania podjęto wobec Czumy. (…) Nie było czegoś takiego, że jakaś grupa we władzy czy bezpieka grała na KPN jako strukturę, która miała jej coś dać. Nic takiego w ogóle nie zauważamy w aktach. Zapisałam jako cytat
Jak opisywać historię KPN?, histmag.org, 24 września 2013
[4] Podstawowym argumentem na rzecz tej tezy miała być rzekoma współpraca z SB Leszka Moczulskiego zarejestrowanego jako TW “Lech”. Pogląd ten kwestionuje przede wszystkim Adam Słomka, notabene jeden z działaczy KPN, stojący w awangardzie opozycyjnej wobec lidera formacji i nie mający specjalnych powodów do utrwalania „legendy Moczulskiego” : Spędził w PRL-owskich więzieniach 7 lat, a to najlepiej dowodzi, że nie był agentem. Agenta wsadza się na 2 tygodnie, żeby go uwiarygodnić. O Moczulskim świadczą jego teczki. Ja sobie zadałem trud w okresie rządów Olszewskiego. Wówczas mi zaproponowano, żeby obalić Moczulskiego i przejąć KPN. Powiedziałem, że muszę zobaczyć twarde dowody. Olszewski zadzwonił do Macierewicza, aby przywiózł teczkę, a ten odmówił, bo to tajne. Więc pojechaliśmy do MSZ i Naimski po sprawdzeniu kazał nam teczki pokazać. Wziąłem jednego posła na świadka. Przynieśli dwie teczki. Jedna to teksty z drukarni, które cenzura zdejmowała. Było tam kilkaset stron. Ona była do niczego nie przydatna, chyba, że do magisterki. Co to za teczka agenta, gdy w całości I tom pod nazwą czego nie pozwoliliśmy agentowi drukować. Drugi tom to były raporty oficera SB, który spotykał się w restauracji z agentem „Lech”. Na 26 stronie pada nazwisko Moczulskiego. Agent mówi, że najbardziej wredną postacią jest Leszek Moczulski, bo krytykuje uchwały plenum. Nie ma tam żadnego zobowiązania do współpracy. Jest obcięta kartka z podpisem Moczulskiego. A pod spodem funkcjonariusz napisał, że to jest pokwitowanie pieniędzy. Tą metodą to można każdego uwalić. Nawet gdyby przyjąć, że był agentem to w latach 1967-1971, jakie to miało znaczenie. Relacja Adama Słomki z dnia 21 września 2017 roku, stenogram w zbiorach autora. Wydaje się również, że trudno za potwierdzenie tego faktu uznać wycofanie przez Leszka Moczulskiego wniosku o autolustrację. Nie ma podstaw kwestionować argumentacji 88-letniego lidera KPN, który wielokrotnie podkreślał, że sądy w niepodległej Rzeczypospolitej przez 19 lat nie potrafiły uporać się z problemem, a on tą kwestią pozostaje po prostu zmęczony. Vide: P. Reszka, Leszek Moczulski oskarżony o współpracę z SB wywiesza białą flagę, „Newsweek” [http://www.newsweek.pl/polska/społeczeństwo/leszek-moczulski-oskarżony-o-wspolprace-z-sb-wywiesza-biala-flage,artykuly,430982,1.html dostęp: 22 sierpnia 2018]
[5] Jak wspominał Adam Słomka: Nie rozmawialiśmy ich językiem. Dochodziło do bardzo żenujących nieporozumień, których przez długi czas nie mogliśmy pojąć. Uczestniczyłem w wielu rozmowach i w zasadzie oni wszyscy prowadzili je na zasadzie spraw personalnych. Kto będzie premierem, ale także ile będzie sekretarek czy kierowców. I tu nie żartuję. Podczas rozmów w sprawie wejścia do rządu Olszewskiego zaproponowaliśmy Moczulskiego jako ministra obrony narodowej. Na to rzekomo nie chciał się zgodzić Wałęsa. Rozmowy były bardzo dziwne. W końcu zmieniliśmy postulaty na taki plan minimalistyczny, to zaproponowaliśmy, że Moczulski zostanie wicepremierem ds. repatriacji Polaków, ale również na to się nie zgodzili. Tam wygrała opcja na współpracę z UD. Kaczyński nie chciał współpracy z KPN-em i on to zablokował. I to on doprowadził do upadku rządu. Stworzono później nieprawdziwą historię o agenturze. Rząd się w ogóle nie zajmował sprawą agentów. Przecież to nie rząd zdecydował o ujawnieniu agentów. To Korwin – Mikke przyszedł do nas i szukał głosów.
Oni nas nie rozumieli, bo myśmy rozmawiali o programie, a oni myśleli, że my coś licytujemy. I to był kabaret cieni, bo mieliśmy inny pomysł na Polskę. My ją chcieliśmy zmienić, a oni chcieli rządzić. Spotkały się dwa światy, i dwa różne sposoby uprawiania polityki. Oni byli nastawieni na politykę uprawianą kuluarowo. Spotkali się ideowcy (dzisiaj można powiedzieć, że nawiedzeni) z ludźmi ciężko wystraszonymi, przekonanymi, że zdarzył się cud i będzie pięknie, gdy wyrwiemy 10 %. Jak się popatrzy na ludzi typu Olszewski, Wałęsa czy Kaczyński to byli ludzie złamani w PRL. Oni się pogodzili z sytuacją, Jarosław Kaczyński np. w stanie wojennym zrezygnował z działalności. Oni w pewnym momencie uznali, że tego się nie da obalić. Można się tylko dogadać i podzielić wpływy.
Relacja Adama Słomki z dnia 21 września 2017 roku, stenogram w zbiorach autora.
[6] Jak opisywać historię KPN?, histmag.org, 24 września 2013.
[7] Ćwierćwiecze, rozmowa z Krzysztofem Królem, Archiwum Polskiego Radia (Program Drugi), 26 stycznia 2015 r. [on – Line – dostęp 12 grudnia 2017]
[8] Moczulski wyeksponował ten pogląd po latach w jednym z wywiadów: To był kluczowy problem, trwało kilka lat, nim doszliśmy do wspólnych ustaleń. Zwyciężyło przekonanie, że w warunkach ogromnej przewagi technicznej nie tylko zbrojne powstanie, lecz także każde zderzenie fizyczne z wojskiem czy ZOMO, musi prowadzić do klęski. Piłsudski również to doceniał, wykluczał kosynierski atak na armaty. Gdyby nie udało mu się otrzymać drogą półprywatną 2 tys. sztuk karabinów z magazynów austriackiej Obrony Krajowej, nie ruszyłby na Kielce. Powstanie jest niewątpliwie starciem sił, ale walkę należy podejmować narzędziami dla nas korzystnymi. W obliczu nadciągającej eksplozji społecznej, naszym głównym zadaniem było wskazanie i upowszechnienie metody, która tę powódź energii społecznej poprowadzi we właściwym kierunku. Potrzebowaliśmy czynu społecznego, a jedyną siłą mogącą zmieść PRL była wielkoprzemysłowa klasa robotnicza. Ale to znowu nie było nic nowego, tylko powrót do koncepcji Piłsudskiego sprzed 1905 roku. Odszedł on później od niej, gdyż wielkoprzemysłowa klasa robotnicza była wówczas za słaba. Ponadto w warunkach zaborów nie można było rozdzielić rewolucji w Polsce i w Rosji, co przekreślało jej niepodległościowy charakter. My nie robiliśmy rewolucji w Rosji, interesowała nas tylko Polska. Ponadto w naszych czasach wielkoprzemysłowa klasa robotnicza obejmowała gros ludzi – pracowników najemnych zorganizowanych w wielkich zakładach. Było jasne, że za nimi pójdą inni, gdyż stanowili zbyt dużą i zbyt ważną część społeczeństwa. Ich celem nie były manifestacje uliczne kończące się krwawym rozbiciem przez wojsko i milicję – ale strajk powszechny bez wychodzenia z zamkniętych zakładów. Na to komuna nie miała rady. M. Furdyna, M. Rodzik, Czytaliśmy Piłsudskiego. Rozmowa z Leszkiem Moczulskim, Warszawa 2016, s. 17 i nn.
[9] Po raz kolejny sięgaliśmy do Piłsudskiego: bibuła. Oczywiście umownie – chodziło o oddziaływanie i różne formy sterowania. Z jednej strony stale mówiliśmy, że celem działania jest niepodległość, czyli uwolnienie Polski spod sowieckiej hegemonii i obalenie moskiewskiego narzędzia – władzy PRL. To był nasz program od początku, ale ujawniliśmy go publicznie po raz pierwszy dopiero w trzecim roku funkcjonowania opozycji (poświęciliśmy temu jesienią 1978 roku cały numer czasopisma „Droga"), a równocześnie tworzyliśmy dopasowaną do realnej sytuacji technologię strajków podkreślającą, że każdy powód jest dobry, aby dany zakład zastrajkował. Konieczne jednak było czynne, a nie tylko słowne, okazanie celu. Stąd względnie powolny proces programowego i organizacyjnego wynurzania się góry lodowej musiał doprowadzić do zmiany jakościowej jeszcze przed eksplozją społeczną. Takim krokiem było powołanie Konfederacji Polski Niepodległej – nie tylko pierwszej niezależnej partii politycznej w całym obozie sowieckim, lecz również pierwszej występującej jawnie i bez osłonek przeciwko hegemonii sowieckiej. Ibidem
[10] Według stwierdzenia Antoniego Dudka Po '89 roku radykalny program KPN nie zdobył szerszego poparcia społecznego. Leszek Moczulski był politycznym wizjonerem, ale niezbyt skutecznym politykiem. Zdołał się wprawdzie zarejestrować jako kandydat w pierwszych powszechnych wyborach prezydenckich w 1990 r., ale zajął w nich ostatnie miejsce z wynikiem 2,5 proc. Przedstawiciele KPN dostali się w 1991 r. do sejmu I kadencji, ale nie zdołali tam odegrać większej roli. KPN był tam nieufnie traktowany przez ugrupowania wywodzące się z Solidarności, a z postkomunistami z oczywistych względów nie chciał współpracować. Moczulskiemu nie udało się wypracować „trzeciej drogi” – alternatywy dla obu tych wielkich obozów politycznych, które w latach 90. zdominowały polską scenę polityczną. KPN nie złapał „drugiego oddechu”, pozostając z daleka od władzy i realnych wpływów.
Rozmowa Macieja Replewicza z prof. Antonim Dudkiem, dzieje się.pl, 1 września 2014 r.
[11] Jak stwierdzał Moczulski w trakcie procesu w 1982 roku: Nadal uważam, że PRL jest odrębnym polskim tworem państwowym, podobnie jak w schyłkowym okresie I Rzeczypospolitej – monarchia Stanisława Augusta, osadzonego na tronie pod protektoratem carycy Katarzyny w 1764 roku mając za sobą różne historyczne momenty, począwszy od porwania nieposłusznych senatorów w 1768 r. aż po czas Sejmu Wielkiego, zdolna do Konstytucji 3 – Maja, ale również do Targowicy. Ale będąca odrębnym polskim organizmem. Tak samo Księstwo Warszawskie, stworzone przez Bonapartego w sposób niewiarygodny, bezprecedensowy w całej historii Polski, eksploatowane przez Francuzów nie tylko gospodarczo. Jak Królestwo Kongresowe z lat 1815-1830. To Królestwo o pięknej, liberalnej konstytucji. Było ono czymś znacznie większym niż Królestwo z lat 1816-1818, a zwłaszcza 1832, ale mniejszym od aspiracji, potrzeb i możliwości Polaków. PRL jest czymś nieskończenie większym od Królestwa Polskiego w 1832 r., ale w istocie swojej jest to czwarta forma państwa, które mimo swojej ograniczonej suwerenności zaspokaja aspiracje większości obywateli – jest polskim odrębnym tworem państwowym. APP PAN, akta procesu KPN (1982), brak paginacji stron.
[12] Prawica (PC, ZChN) nie poparła naszego projektu. Oni później np. Macierewicz mnie przepraszali, że nie poparli ustawy i że to był błąd. Ale tam chodziło o taką sytuację, grę. Wtedy pojawiło się takie myślenie plemienne w tych partiach prawicowych, że innych trzeba wykończyć, że my w kolejnych wyborach przejmiemy ich elektorat i będziemy mieć np. 15%. To się też niestety pod koniec kadencji zaczęło udzielać KPN-owi. Był z tym poważny problem, dlatego, że zaczęło wygrywać takie przekonanie, iż ma być taka niezdrowa konkurencja. Pojawiło się zjawisko niezdrowej rywalizacji. I myślę, że ten Okrągły Stół spowodował podział na taką opozycję konstruktywną i niekonstruktywną. Myśmy nie podejrzewali, że nasi przyjaciele, z którymi często siedzieliśmy w więzieniach, będą nas uważali za wrogów. Myśmy nie wiedzieli tego, co wiemy dzisiaj, że np. Komorowski stał na czele oddziałów ZOMO, które nas pacyfikowały, gdy prowadziliśmy okupację baz sowieckich. Co ciekawe, tej akcji odmówił Kiszczak. Nie wiedzieliśmy, że Onyszkiewicz wydał polecenie dowódcom wszystkich garnizonów o zakazie upolityczniania jednostek wojskowych, w postaci zakazu wpuszczania posłów, ale tylko jednej partii – KPN. Nie wiedzieliśmy, że większość operacji wojskowych służb była wykonywana przeciwko Konfederacji, bo tam jest przekonanie, że Strzelec cieszy się powodzeniem wśród młodej kadry dowódczej i ona się zbuntuje, wystrzela tych „ruskich” generałów i KPN przejmie armię oddolnie. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że oni nas traktują jak wrogów. Co ciekawe dla wielu polityków prawicowych wszystko zaczyna się od rządu Olszewskiego, to co było wcześniej to jest dla nich fatamorgana. Zobaczmy jak ludzie się zmieniają. Taki Władysław Frasyniuk, który w okresie PRL-u był bardziej radykalny od KPN-u. I nagle po Okrągłym Stole, z jednego z najbardziej radykalnych działaczy opozycji, przeszedł na inne pozycje.
Relacja Adama Słomki z dnia 21 września 2017 roku, stenogram w zbiorach autora.
[13] Zdaniem Słomki: Mateusz Morawiecki realizuje wiele elementów naszego programu, o czym świadczy chociażby fakt, że wziął na wiceministrów dwóch działaczy KPN (byli w partii od 16 roku życia). Nie ma znaczenia, czy ktoś ma na czole pieczątkę, że to koncepcja KPN, chodzi o to, żeby zrealizować pewne rzeczy. Jeśli to robi Macierewicz, którego nie kochamy za to, że robił z lustracją bez zgody Sejmu, ale nie możemy krytykować za realizację dobrej rzeczy w armii. KPN jest stowarzyszeniem, ale nie możemy iść jako partia. Bardzo blisko było porozumienie z Kukizem i byśmy wystartowali. Konfederacja ujawni się z czasem jako formacja, ale nie teraz. Dziś zrobiliśmy Ruch Kontroli Wyborów, Ruch Kontroli Sądów, Miasteczko Namiotowe. Wykonujemy morderczą, ciężką pracę.
Jedną z cech ruchu piłsudczykowskiego, w tym KPN, jest gra na wielu fortepianach. Nie wszystko się robi pod swoim szyldem. Był okres, gdy robiliśmy Wolność i Pokój. Wiele rzeczy się robi równolegle. Wielkim sukcesem KPN-u jest Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych. Nikt sobie z tego nie zdaje sprawy. Wygraliśmy bitwę za życia Kiszczaka i Jaruzelskiego.
Relacja Adama Słomki z dnia 21 września 2017 roku, stenogram w zbiorach autora.
[14] Jak opisywać historię KPN?, histmag.org, 24 września 2013
[15] J. Kurtyka, KPN – wyzwanie rzucone Moskwie. Przemówienie na uroczystej sesji w Krakowie 29 września 2008 roku, www.earchiwumkpn.pl W tezy b. prezesa Instytutu Pamięci Narodowej wpisywały się wypowiedzi cytowanego już Antoniego Dudka, który stwierdził: Niektóre poglądy tezy zawarte w programowym tekście „Rewolucja bez rewolucji” wiele osób traktowało jako utopię, a jednak sprawdziły się. Nie sposób odmówić Moczulskiemu przenikliwego spojrzenia. Jako cel „konstruktywnej rewolucji” określił „stworzenie Trzeciej Rzeczypospolitej” – państwa niepodległego i demokratycznego zamiast wasalnego wobec Moskwy PRL-u. Moczulski trafnie zdiagnozował kryzys całego bloku sowieckiego i wynikające stąd szanse dla Polski. Rozmowa Macieja Replewicza z prof. Antonim Dudkiem, dzieje się.pl, 1 września 2014 r. Znacznie trudniej oceny dotyczące roli KPN, względnie zapożyczeń z programu Konfederacji w dokumentach programowych innych partii przebijają się w literaturze politologicznej. Vide: M. Kukulski, op. cit.; J. Sanecka- Tyczyńska, Państwo obywatelskie i wspólnota polityczna. Studium o myśli politycznej Prawa i Sprawiedliwości, Lublin 2011, s. 76 i nn.