W rzeczywistości jaskinie mają mało wspólnego z tym, co widzimy w telewizji lub na fotografiach. - Cóż, takie jaskinie istnieją, najczęściej do nich można wejść nawet bez specjalnego sprzętu, a rozmiary jam pozwalają nawet, by wjechać autem. Jednak polskie jaskinie są nieco specyficzne, ze względu na ich pionową budowę. W Wielkiej Śnieżnej jest jedna komora całkiem sporych rozmiarów, ale jej reszta, a w szczególności Partie Przemkowe, w których utknęli grotołazi są bardzo ciasne. Długość odcinka o wymiarach 40x40 centymetrów, potrafi często przekraczać długość 100 metrów - mówi Kuba Myśluk.
Polskie jaskinie to jedne z ostatnich nieodkrytych miejsc na ziemi. To prawdopodobnie powód zejścia grotołazów w takie, a nie inne miejsce. - Oni z pewnością wiedzieli na co się decydują. To typ jaskini technicznej, takie nie są dostępne dla amatorów. Myślę, że wrocławianie chcieli odkryć kolejny korytarz, który był zagruzowany bądź zasypany - komentuje Myśłuk.
Członkowie wrocławskiego klubu speleologicznego utknęli na wysokości minus 500 metrów od wejścia. W rzeczywistości ich droga do wyjścia wynosi około dwa i pół kilometra. Wprawionemu grotołazowi wyjście z tej jaskini zajęłoby od 8 do 10 godzin. - Odkrywanie nowych korytarzy nie polega na tym, by w dane miejsce wejść i po chwili wyjść. Dostęp do tych ciekawszych miejsc często jest bardzo utrudniony, bo w innym przypadku ktoś już by go sprawdził - dodaje piotrkowianin.
Akcja ratunkowa cały czas trwa. Maksymalna temperatura w jaskini Wielkiej Śnieżnej to niecałe 4 stopnie Celsjusza.