Ostatni przetarg na zagospodarowanie wieży ciśnień odbył się 25 sierpnia 2017 roku. Mimo atrakcyjnych warunków (czynsz 3,5 tys. miesięcznie plus inne ułatwienia) chętnych na prowadzenie biznesu nie było. Stało się tak jak w poprzednich latach, kiedy różnymi drogami poszukiwano bezskutecznie sposobu na piotrkowską wieżę.
Rozmaite koncepcje pojawiały się od lat 90., natomiast sam pomysł urządzenia tarasu widokowego na szczycie wieży ciśnień dyskutowany był bodaj najgoręcej w roku 2002, przy okazji odbywających się wtedy wyborów samorządowych. Ale też nie doczekał się realizacji.
W przeciętnej piotrkowskiej głowie nie mieści się, aby tak historyczny (1926) już dziś obiekt, który urósł do rangi architektonicznej ikony miasta, pozostawał niezagospodarowany i był zamknięty na kłódkę. U wielu piotrkowian, w sposób naturalny pojawia się pytanie: dlaczego piotrkowska wieża ciśnień jest od lat zamknięta na głucho? Dlaczego w innych miastach (np. Płock, Giżycko) znajdujące się tam wieże ciśnień mogą być atrakcją turystyczną? Dlaczego tam mogą, a u nas nie?
Ogłoszony niedawno przez jednego z radnych „nowy” pomysł na zagospodarowanie tego obiektu wpisuje się w przedstawiony na początku scenariusz i niestety można obawiać się, że dołączy on do grona podobnych pomysłów z przeszłości.
Z pozoru realizacja tarasu widokowego i budowa schodów na szczyt wieży wygląda banalnie prosto. Ot trochę stali, betonu, czegoś tam jeszcze, no i oczywiście trochę dobrych chęci. Problem zaczyna się, kiedy spojrzymy na rysunki techniczne, zdamy sobie sprawę z konkretnych wymiarów (długość, wysokość, szerokość, waga). Byłoby dobrze, gdyby autorzy rozmaitych pomysłów rozpoczęli od wizji lokalnej, czyli kilka razy przeszli trasą góra-dół, zmierzyli centymetrem szerokość schodów, policzyli ilość i wysokość stopni, zmierzyli średnicę stalowego zbiornika, powierzchnię przyszłego tarasu widokowego itd. Następnie należałoby sprawdzić, ile co kosztuje (projekty, materiały, robocizna). Kolejną czynnością jest oszacowanie przyszłych wpływów (np. bilety, dotacje z budżetu itp.) oraz kosztów bieżącego utrzymania obiektu w tym kształcie. Dobrze byłoby też wiedzieć, jakie są wymogi bezpieczeństwa i normy budowlane konieczne do spełnienia. O konserwatorze zabytków nie wspomnę.
Zachowując pewną dozę rozsądku, można obawiać się, że uzyskane korzyści w postaci parunastu metrów kwadratowych na szczycie wieży, w stosunku do poniesionych nakładów (obawiam się, że sięgających sporo ponad milion zł) są zbyt mizerne.
Stalowy zbiornik o objętości 1800 m3 i średnicy zewnętrznej około 8,8 metra, musi raczej wewnątrz wieży pozostać (jako element konstrukcyjny), a istniejące spiralne schody wokół niego mogą co najwyżej pełnić funkcję schodów bezpieczeństwa. Ogranicza to w znaczny sposób pomysłowość autorów. Można oczywiście wybudować schody w środku, jednak ich budowa wewnątrz stalowego zbiornika o wysokości 1,5 wieżowca jest wyzwaniem na miarę wyzwań stawianych inżynierom podczas budowy wieży Eiffela.
Daleki byłbym od kategorycznego stwierdzenia, że dyskutowany obecnie pomysł na naszą trybunalską wieżę jest niemożliwy do realizacji. Życie uczy, że nie ma rzeczy niemożliwych (zwłaszcza w okresie kampanii wyborczej). Jednak życie również uczy, że osiągnięte korzyści mogą nie być warte włożonego wysiłku. Może warto się dobrze nad tym zastanowić, zanim podejmiemy (jako obywatele) ostateczną decyzję?