W Polsce na koniec 2016 roku według wstępnych danych funkcjonowało 66 rodzin wspierających. To statystyka – co tu kryć – dramatycznie niska. Osób chętnych do współpracy z ośrodkami pomocy społecznej i do bezinteresownej pomocy zmagających się z życiowymi trudnościami jest niewiele. Co ciekawe, jedna z tych niewielu znajduje się w Piotrkowie i radzi sobie wzorowo.To, czym właściwie jest rodzina wspierająca, definiuje ustawa z 9 czerwca 2011 roku o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej. Tego typu jednostki, współpracujące z asystentem, czyli wykwalifikowanym pracownikiem ośrodka pomocy społecznej, pomagają rodzinie przeżywającej trudności w wychowaniu dziecka, prowadzeniu gospodarstwa domowego czy kształtowaniu i wypełnianiu podstawowych społecznych ról (art. 29 pkt. 2 wymienionej ustawy – przyp. red.).
Wciąż za mało
Wsparcie może stanowić rodzina, osoba z bezpośredniego otoczenia dziecka (przyjaciel czy sąsiad), a nawet osoby obce – pod warunkiem, że nie są i nie były one pozbawione praw rodzicielskich, nie miały ich ograniczonych oraz nie zostały skazane prawomocnym wyrokiem sądu za umyślne przestępstwo. Nie mogą ponadto mieć problemu alkoholowego i problemów psychicznych. Procedura jest dość prosta: najpierw należy złożyć wniosek (ze strony zainteresowanej osoby), potem odbywa się wywiad środowiskowy przeprowadzany przez pracownika ośrodka pomocy społecznej. Potem uzyskanie pozytywnej opinii dyrektora instytucji, bezpłatne szkolenie i... podpisanie umowy.
I choć założenia wydają się szczytne, to osób, które chciałyby na taką współpracę się zdobyć i takim wsparciem się podzielić, jest niewiele. A potrzebujących jest o wiele więcej. W tej sprawie w 2015 roku interweniował już rzecznik praw dziecka, który zwrócił uwagę, że w 2014 i 2013 roku na terenie całego kraju działały jedynie 44 rodziny wspierające. - W świetle tych danych można wnioskować, że gminy podchodzą z dużą rezerwą do tej formy (...), nie dostrzegając jej potencjału – napisał wówczas Marek Michalak w wystąpieniu do Elżbiety Rafalskiej, minister pracy, rodziny i polityki społecznej. Jak sytuacja wyglądała na koniec roku ubiegłego? - W 2016 roku, według wstępnych danych, na terenie kraju funkcjonowało 66 rodzin wspierających – usłyszeliśmy w biurze prasowym resortu. To dokładnie tyle samo, ile w całym kraju jest miast na prawach powiatu. Albo inaczej: jedna rodzina wspierająca przypada na 37 gmin. To niewiele, prawda?
Teraz przenieśmy się na grunt lokalny. W chwili obecnej przy Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Piotrkowie Trybunalskim pracuje trzech (od 10 lipca czterech) asystentów, którzy opiekują się około trzydziestoma rodzinami. W samym Piotrkowie liczba potrzebujących "wyczerpałaby" połowę zasobów, jaką stanowią wszystkie rodziny wspierające… Nic dziwnego, że i tutaj rozpoczęto poszukiwania kogoś, kto może "odciążyć" pracowników socjalnych.
Na razie jest dobrze
Monika Nowak ma męża Marka i trójkę dzieci – Kasię, Pawła i Michała. Ich imiona i nazwisko zostały zmienione. To jedyna, objęta programem, rodzina w Piotrkowie – dlatego lepiej, z uwagi na jej dobro, nie wskazywać jej palcem. Odwiedziliśmy niewielkie mieszkanie Nowaków na obrzeżach Starego Miasta w Piotrkowie. Lokal jest skromny, ale zadbany. Jest mały telewizor, dwie kanapy, stół i fotel. Żadne z dzieci nie wygląda na zaniedbane. Przeciwnie. Kasia bawi się telefonem, Paweł słucha muzyki, a najmłodszy Michał jeździ rowerem w pobliżu domu. Jak im się tutaj żyje? Pytamy Monikę. - Jest dobrze, wszystko póki co się układa – odpowiada nieśmiało drobna kobieta. Ostatnio pojawiło się kilka trudności. Starszy syn miał spore problemy z nauką. Ponadto w tym roku szedł do komunii, co wiązało się z koniecznością zorganizowania przyjęcia, a to przecież niemałe wyzwanie organizacyjne. Jest jednak coś, co sprawia, że wymienione trudności urastają do rangi błahostek. W maju ubiegłego roku u kobiety zdiagnozowano przewlekłą białaczkę szpikową. Leczy się w Łodzi, w szpitalu im. Kopernika. Bierze chemię w tabletkach. - Na szczęście choroba jest w uśpieniu. Dzięki Bogu, na razie jest dobrze – mówi.
To właśnie ta rodzina najbardziej potrzebowała pomocy i to do niej przydzielono jedynego "ochotnika". Z czego wynika tak niewielkie zainteresowanie podjęciem współpracy z instytucjami pomocy społecznej? Pytamy o to Angelikę Bernacką, asystenta rodziny z piotrkowskiego MOPR-u. - To pomoc bezinteresowna. MOPR gwarantuje jedynie zwrot wydatków za zakupy czy np. za bilety do kina. Sporą wadą jest też to, że inicjatywa nie jest w żaden sposób promowana. Wiele osób nie wie, że w ogóle istnieje coś takiego jak rodzina wspierająca – tłumaczy nam. Ogłoszenie o poszukiwaniach pomocy na stronie piotrkowskiego MOPR-u pojawiło się w styczniu tego roku. Sprawę nagłośniły ponadto radio Strefa FM i portal ePiotrkow.pl. To na antenie naszej rozgłośni o naborze dowiedziała się pani Magda. Nie znała Moniki, Marka i jej dzieci, co nie przeszkodziło jej w zgłoszeniu się do ośrodka. - Zaczęłam wszystko zgłębiać, próbowałam dowiedzieć się, o co w tym chodzi, na czym miałoby to polegać. Od dłuższego czasu myślałam o wolontariacie w hospicjum czy domach opieki. Rodzina mi to odradzała. Jestem dość wrażliwą osobą i były obawy, że to mogłoby się odbić na moim zdrowiu. A ja po prostu od zawsze lubiłam pomagać. Mam to chyba w genach po babci – żartuje. Wszelkie niezbędne kroki formalne zostały poczynione. Umowa z MOPR-em została podpisana, a współpraca zaczęła się układać na początku marca.
Anioł Stróż
Jeśli pojawiały się wymienione wcześniej problemy, rodzina Nowaków mogła liczyć na panią Magdę, na jej męża Pawła i córkę Weronikę. Kiedy syn Moniki zaczął mieć problemy z nauką, korepetycji udzielała mu któraś z kobiet. Także na czas przygotowań do przyjęcia komunijnego Nowakowie nie zostali sami – rodzina wspierająca zaangażowała się w jego organizację. Zakupy, gotowanie, sprzątanie. Jest tego znacznie więcej. - W związku z chorobą pani Moniki nałożyło się dużo spraw: nauka, rok szkolny, odprowadzanie dzieci do szkoły. Tutaj potrzebne nie tylko wsparcie, jeśli chodzi o sprawy urzędowe czy naukę, a raczej wsparcie emocjonalne. Chcieliśmy, by miała kogoś innego niż tylko asystenta. Kogoś, kto będzie u niej weekendy i mógł z nią porozmawiać. Doradzić, żeby miała takiego Anioła Stróża, jak pani Magda. Dlatego wytypowaliśmy właśnie tą rodzinę – podkreśla Angelika Bernacka. - Zresztą obydwoma kobietami "zaiskrzyło" – dodaje.
No właśnie. To zupełnie osobna sprawa. To już nie czysto formalna, chłodna relacja. Co prawda istnieje możliwość oficjalnego zakończenia współpracy w sytuacji, gdy asystenci z MOPR-u uznają, że rodzina przezwyciężyła określone trudności i zniwelowała najpoważniejsze problemy, ale obie kobiety nie unikają już określenia "przyjaźń". Pani Magda mówi wręcz, że jej rodzina pokochała rodzinę Moniki. - Poznałam wspaniałe osoby. Wiem, że dobro wraca. Nie ma nic lepszego niż usłyszenie od kogoś "dziękuję" i powiedzenie mu "nie ma za co" – dodaje.
Mariusz Jaroń
Chętni do nawiązania współpracy proszeni są o kontakt osobisty lub telefoniczny z pracownikami Centrum Wsparcia Rodziny i Dziecka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie (ul. Wysoka 24/26), bądź telefonicznie 44 733 63 60, 44 733 63 64, od poniedziałku do piątku w godzinach: 7.30-15.30, wtorek 7.30 -17.00.