- Nie rozumiem, dlaczego nas nie wezwano. Przecież byliśmy jako pierwsi wzywani do wypadków, w których ginęło nawet osiem osób – mówi Marek Wróblewski, prezes OSP w Woli Pękoszewskiej. Jego wieś znajduje się o około 6 km od miejsca na trasie S8, gdzie 19 stycznia zginął poseł Kukiz’15 Rafał Wójcikowski – czytamy w piątkowym wydaniu „Rzeczpopolitej”.
Gazeta publikuje też wypowiedź anonimowego strażaka ochotnika, który podkreśla, że jego jednostka byłaby na miejscu w ciągu 2 minut. – Mamy wrażenie walenia głową w mur – podkreśla w rozmowie z „Rz”. Rzecznik łódzkiego komendanta Państwowej Straży Pożarnej wyjaśnił dziennikarzom, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, a dyspozytor nie popełnił błędu.
O tym, czy posła można było uratować przekonamy się po decyzji łódzkiej prokuratury, która bada sprawę.