Niedawno świętowaliśmy w Polsce Dzień Transplantologii. Obchodzony jest 26 stycznia, w rocznicę pierwszego udanego przeszczepu nerki, jaki odbył się w Klinice AM w Warszawie.
Transplantologię w Polsce koordynuje Poltransplant, gdzie za sprawy medyczne odpowiedzialny jest Jarosław Czerwiński. - W Polsce jest około 400 szpitali, gdzie możliwe jest pobieranie narządów - mówi. - Jedne z tych szpitali są większe, inne mniejsze. Narządy pobierane są od zmarłych, u których stwierdza się śmierć mózgu, ale zachowane jest krążenie krwi. Przeszczepianie narządów na pewno akceptuje większość z nas, są jednak nieliczne wyjątki. Medycyna transplantacyjna potrzebuje wsparcia społecznego, potrzebuje akceptacji.
- Narządy pobiera się od osób w wieku od 5 do 70 lat. Głównym czynnikiem kwalifikującym do ewentualnego pobrania jest stan biologiczny narządów – mówił na antenie Strefy FM Tomasz Pniak, kierownik Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego w Piotrkowie Trybunalskim. - Pobieranie narządów odbywa się z pełnym poszanowaniem godności zmarłego. Narządy i tkanki są pobierane zgodnie ze sztuką chirurgii, więc wystawienie ciał w otwartej trumnie jest jak najbardziej możliwe – dodaje lekarz. – Przeszczepianie narządów jest uznaną i sprawdzoną metodą, która pozwala w znaczny sposób przedłużyć życie w przypadku niewydolności narządów takich jak serce, nerki, wątroba, płuca czy trzustka. Jeden potencjalny dawca może oddać 7 narządów, czyli dwie nerki, dwa płuca, serce, wątrobę i trzustkę. Oczywiście pobiera się również tkanki, jak rogówki, kości, naczynia zastawki serca. Ze względów etycznych i społecznych nigdy nie pobieramy narządów, jeśli rodzina wyraża sprzeciw.
Czekając na czyjąś śmierć...
Wprawdzie z prawnego punktu widzenia tak zwane „oświadczenie woli” nie ma w Polsce statusu prawnego, jest to niezmiernie ważne z medycznego punktu widzenia. - To możliwości pokazania lekarzom i rodzinie, że chcieliśmy, by w momencie, kiedy dochodzi do tragedii, śmierci, była możliwość do pobrania narządów – dodaje Jarosław Czerwiński z Poltransplantu.
Rozmawiamy z Agatą, która od już od półtora roku czeka na przeszczep nerki.
Pamiętasz dzień, w którym dowiedziałaś się, jaka jest diagnoza Twojej choroby, o tym, że potrzebny jest przeszczep?
Agata Brzezińska: Oczywiście. W 2007 roku, na dwa miesiące przed ślubem, to jeśli chodzi o chorobę nerek, bo o chorobie podstawowej, czyli toczniu, dowiedziałam się 5 lat wcześniej.
Jaka była Twoja reakcja? Pomyślałaś, że świat się zawalił? To nie jest taka choroba jak katar.
Pierwsza reakcja na toczeń to na pewno szok. Nie ma na nią lekarstwa, ale można się nauczyć z nią żyć. Oczywiście przeszłam przez wszystkie fazy: zaprzeczenie, bunt, akceptacja. Chociaż na początku uważałam, że przecież u mnie nie skończy się niewydolnością nerek, bo ja jestem... nieśmiertelna.
A jednak się skończyło...
Przy niewydolności nerek przez kolejne kilka lat do scenariusza z dializami super przygotowywali mnie lekarze. Informacja o tym, że będę wcześniej czy później dializowana i szykowana do przeszczepu z czasem stała się po prostu normalną diagnozą.
Ile razy w tygodniu musisz być dializowana?
Trzy. Przede wszystkim trzy razy w tygodniu muszę zarezerwować jakieś 5 godzin na zabieg: sam zabieg u mnie trwa 4 godziny, ale wcześniej bada mnie lekarz, muszę się zważyć i zmierzyć ciśnienie. Po zabiegu trzeba "wytamować" przetokę (na przedramieniu mam wytworzoną naturalną przetokę, która ułatwia wkłucie i krążenie krwi), co też zazwyczaj trwa od 15 do 30 minut. Druga sprawa to dieta i ograniczenie płynów. Ponieważ nerki nie usuwają pewnych produktów przemiany materii, to mogą one być dla mnie niebezpieczne. Szczególnie te z wysoką zawartością potasu, czyli ziemniaki, banany, buraki, truskawki, winogrona i w ogóle większość warzyw i owoców. Jeszcze płyny, w ciągu doby osobie dializowanej wolno przyjąć pod postacią picia i wody zawartej w jedzeniu 500 ml płynów plus to, co zostało wydalone przez nerki pracujące resztką sił. Chociaż po mniej więcej roku mało kto jeszcze oddaje mocz jakikolwiek.
Dializy będą trwać tak długo, aż znajdzie się dla Ciebie dawca nerki?
Tak, dializy będą dotąd, aż znajdzie się dawca. W grę wchodziłby jeszcze przeszczep rodzinny ale nie ma kto: mama po epizodzie choroby nerek, mąż po zawale w bardzo młodym wieku.
Zadam Ci być może trudne pytanie, jak to jest czekać w takim razie na czyjąś śmierć?
Powiem coś, co nie nadaje się do publikacji: ch...o. Głupio jest żyć ze świadomością, że ktoś musi umrzeć, żebym ja mogła żyć.
Ale czy oswoiłaś się z tą myślą?
Nie miałam wyjścia. Po prostu trzeba zaakceptować pewne rzeczy, że nie ma innej możliwości i już. Pewnie, że wolałabym, żeby ktoś na szkiełku w laboratorium wyhodował dla mnie nerkę, ale to jeszcze nie te czasy. Zresztą pobranie narządów nie jest takie proste. Dawcy to osoby, u których stwierdzono śmierć mózgową, więc "żyją" za nich maszyny. A jedna osoba tak naprawdę może "częściami zamiennymi" uratować 3 – 4, a nawet czasem i więcej osób.
Jaki jest dziś twój stan zdrowia? Czy jest jakiś graniczny czas, do którego możesz oczekiwać na przeszczep?
Od początku choroby nerek byłam prowadzona przez świetnego lekarza - dr Ilonę Kurnatowską, która doskonale i szczegółowo wszystko tłumaczyła, co jest, co będzie, co musi być. Aktualny stan zdrowia można uznać za stabilny - ani się nie polepsza ani nie pogarsza, a to jest akurat dobre. Najgorsze bywają tzw. rzuty tocznia. Czasem się zdarza, że chorobie się przypomina i z czymś mi tam dokuczy, no a wtedy wysokie dawki leków i bardziej inwazyjne leczenie. Są tacy, którzy zostają zgłoszeni na listę oczekujących i po nawet kilku dniach idą do przeszczepu, a są tacy, którzy czekają kilka lat. Wszystko zależy od zgodności tkankowej dawcy i biorcy.
Poltransplant ma jakąś listę oczekujących? Masz jakiś numerek w kolejce?
Na liście Poltransplantu jestem aktywna ponad półtora roku. Nie ma numerka, po prostu jak się trafi dawca najbardziej zbliżony do mnie, to dostanę telefon, że nadeszła ta chwila.
Nie życzę nikomu śmierci, ale Tobie życzę, by ten telefon zadzwonił natychmiast.
Dziękuję, może w ludziach wzrośnie świadomość, że lepiej oddać narządy zmarłego potrzebującym, a nie zakopywać je w ziemi.
Jarosław Krak