- 38 lat czekałem, by mi drzewo przysłoniło okno, jak wreszcie tak się stało, to ścieli - mówi Edward Konieczny. Jego żona to, co zrobiono z kilkudziesięcioma rajskimi jabłoniami, lipami czy klonami, wprost nazywa barbarzyństwem. - Ścięte gałęzie sięgały drugiego piętra, tyle tego było. Tam, gdzie interweniowaliśmy, to przycięli mniej, ale wcześniej poniszczyli wszystko - mówi Elżbieta Konieczna, inicjatorka skargi, która wysłali także do Ministerstwa Ochrony Środowiska.
- Te drzewa osłaniały od słońca, chroniły przedkurzem, wiatrem... Można ciąć, ale musi być taki, co się zna, ale jak przyjechali ci kosynierzy, to cięli wszystko - denerwuje się Stanisław Pietrzak, kolejny z mieszkańców podpisanych pod skargą.
Jak mówi Sławomir Dolny, administrator bloków przyWysokiej, firma, która zieleń prześwietlała, ma uprawnienia, a zgodę na przycinkę ponad 70 drzew dali mieszkańcy, z których część stanowi wspólnotę mieszkaniową, a za część decyduje gmina. - Co roku były zgłoszenia, że gałęzie są za blisko okien, że zasłaniają światło, a ptaki, które na nich zakładają gniazda, bardzo brudzą. Co roku była jakaś przycinka, teraz ustaliliśmy, że zrobimy raz a porządnie. Na siłę nie chcemy uszczęśliwiać ludzi, sami chcieli pielęgnacji - tłumaczy Dolny, dla którego to nie pierwsza taka interwencja. - Jedni mówią, że drzewa przycięto za mało, inni że za dużo - dodaje.
Zdaniem Ewy Dobrowolskiej, kierownik referatu ochrony środowiska i rolnictwa magistratu, za dużo i do tego niezgodnie ze sztuką, co mogło spowodować okaleczenie drzew. - Gdyby to była pielęgnacja, to te drzewa by tak nie wyglądały. Pojechali równo - ocenia pracę firmy wykonującej przycinkę, ale to nie do niej będzie należała ostateczna decyzja w tej sprawie.
Tę podejmie Grzegorz Olszewski z piotrkowskiego starostwa, które zostało wyznaczone do rozpatrzenia skargi.
- Nie wiem, co się dzieje w tym roku, ale to kolejna taka sprawa, a w Piotrkowie widzę wiele miejsc, gdzie zieleń została tak zniszczona - zauważa Olszewski, który jeszcze nie zakończył dwóch podobnych spraw, gdzie za nadmierne przycięcie zieleni odpowiadać będą dwie piotrkowskie spółdzielnie mieszkaniowe. Jakie poniosą konsekwencje, okaże się dopiero za trzy lata, bo zgodnie z procedurami i stanowiskiem starostwa, na administrację terenu za zniszczenie drzew nakłada się trzyletnią karencję. Jeżeli po tym okresie prześwietlone drzewa będą żywe, kara jest umarzana.
- W zasadzie już po roku to widać i spółdzielnie będą wiedzieć, czy muszą odkładać pieniądze - kwituje Olszewski nawiązując do wysokości kar, które, liczone od gatunku drzewa i średnicy pnia, mogą sięgać kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Karolina Wojna POLSKA Dziennik Łódzki