Jak to przeczytałem, to wiem jedno: zostanę nauczycielem. Łatwo, miło i na bogato.
Do męża nauczycielki. Rada niech zmieni pracę. Na kasie w biedronce czy na magazynach są wolne miejsca. Tylko problem w tym ze tam trzeba pracować.
Ten strajk nauczyciele przegrali już zanim go rozpoczęli... Ponieważ uczynili uczniów kartą przetargową w ich rozgrywce z rządem PiS-u. Zagranie to odebrało im społeczne poparcie - zaczęli być postrzegani jako cyniczna i chciwa grupa zawodowa, przedkładająca własny interes nad interes społeczny - nad dobro ich wychowanków. A bez społecznego poparcia żaden protest nie ma racji bytu... Na nic zdały się wykrętne zapewnienia strajkujących nauczycieli, że to, co robią, robią dla dobra uczniów. Nikt w to nie uwierzył a dzisiaj wyraźnie już widać, że następuje radykalna eskalacja tego procesu - jawne i ewidentne szantażowanie władz edukacyjnych dobrem ucznia. Bo czym jest zapowiedź: jak nam nie dacie po tysiąc na głowę, to nie dopuścimy uczniów do matury ? A takie głosy w środowisku strajkujących nauczycieli słychać i nie są to, bynajmniej, pojedyncze przypadki - wystarczy poczytać sobie nauczycielskie fora... Nawoływanie do szkodzenia wychowankom aby uzyskać materialną korzyść, absurdalnie, zresztą, sformułowaną, dobitnie i źle świadczy o kondycji nauczycielskiego stanu. Zresztą, wśród znajomych belferek i belfrów przeprowadziłem małą ankietę: z jakiej postawy znany jest Janusz Korczak. Wyniki są przerażające - ponad połowa nie wie o kim mowa a ci, którzy coś o tym pedagogu słyszeli, nie mają pojęcia o co chodzi... Może warto byłoby przypomnieć nauczycielom, że J. Korczak wyznawał zasadę: wartości są niezależne od warunków. No, ale skoro tysiąc złotych polskich miesięcznie jest warte więcej niż zakwalifikowanie kilkudziesięciu młodych ludzi do egzaminu maturalnego... No cóż... Wypada tylko zadumać nad tym, kto uczy dzieci i młodzież...
Pracuję z koleżanką która sporządza listy płac nauczycieli zdzowili byście się ile te biduliki zarabiają
Oni mówią o wynagrodzeniu zasadniczym a 8 dodatków ktore biorą trzymają w tajemnicy, ogromny socjal, nagrody z okazji dnia edukacji, i itp i td. To zaklamane srodowisko przydała by się tu lustracja
To rzad ponosi odpowiedzialnosc za aktualna sytuacje i mozliwe zaburzenia w okresie egzaminow maturalnych. To rzad swoja prowokacyjna i skrajnie negatywna postawa zmusil nauczycieli do strajku. Pomimo tego, ze powszechnie wiadomo jest, iz nauczyciele sa nieadekwatnie wynagradzani za swa prace. Tak jak komuna tak i ten klero-faszystowski rzad chce traktowac nauczycieli jakby to nie byl ich zawod lecz jakas kretynska "misja" na ktorej placa i warunki pracy nie maja znaczenia. Im gorsza placa i warunki pracy tym misja bardziej wzniosla i piekniejsza.
Karta nauczyciela to belferskie liberum veto - jak suweren tego nie zlikwiduje, to z belframi nigdy nie dojdzie się do ładu. Czas jest nie najlepszy do zrobienia porządku z nauczycielami, ale rząd powinien wziąć to na przetrzymanie, nawet gdyby to miało trwać do wakacji i czym prędzej zrobić porządek z kartą nauczyciela. Do czego to podobne : 70 dni płatnego urlopu , 3 lata na urlopu na poratowanie zdrowia, 18 godzin tygodniowo względnie uczciwej pracy a pozostałe 22 jak mi się chce, kilkanaście różnych dodatków i do tego niebywałe zarozumialstwo, arogancja i bezduszność i co tu ukrywać ...głupota, bo rząd oferuje 15% na jakie wiele grup zawodowych nie może liczyć i natrafia na mur.
Czy tylko ja odnoszę wrażenie, ze ten strajk popierają wyłącznie nauczyciele (i to nawet nie wszyscy) i ich najbliższe rodziny? Ciekawe czym nasze urocze ciało pedagogiczne z placówek publicznych bedzie straszyć w tym tygodniu... moze w końcu grupowym złożeniem wypowiedzen skoro w szkolach jest aż tak źle...
Rodzice też się organizują. Aktualnie podajemy do Urzędów Skarbowych informację, wraz z danymi ,,biednych pedagogów którzy to udzielają korepetycji bez opodatkowania żądając od rodziców dzieci od 80 zł za 1 godzinę korepetycji. To zyskaliście na strajku biorąc za zakładników nasze dzieci ! Jak uczciwość to uczciwość.
Napiszę o kabarecie jakim jest szkoła. Jako mąż, syn i zięć nauczycielek uważam, że mam do tego prawo. Świadomie nie poruszę tutaj kwestii wynagrodzeń. To ja od 19 lat utrzymuję swoją rodzinę, pracując na dwa, czasem prawie 3 etaty. W czasach gdy żona nie pracowała, miałem na utrzymaniu żonę, dwójkę dzieci i psa, dzisiaj mam na utrzymaniu nauczycielkę, dwoje dzieci i psa, a dodatkowo partycypuję w kosztach edukacji czyichś dzieci. Chcę żeby moja żona pracowała od 7 do 15, żeby jej pracodawca stworzył jej w szkole wyposażone stanowisko pracy i zapewnił wszystkie niezbędne narzędzia i materiały do wykonywania pracy, z ubiorem służbowym włącznie. Praca w mundurku nie hańbi, wiem coś o tym. W czasie pracy moja żona ma wykonać wszystkie czynności, które posiada w zakresie swoich obowiązków (uczenie dzieci, udział w wywiadówkach, radach pedagogicznych, komisjach socjalnych), niech sprawdzi sobie sprawdziany, przygotuje gazetki szkolne, dekoracje na teatrzyki i przygotuje się do lekcji. Na udział w wycieczkach szkolnych nie wyrażam zgody, gdyż nie życzę sobie aby moja żona brała na siebie odpowiedzialność za zdrowie i życie czyichś dzieci, bo jak nie daj Boże coś się stanie grozi jej za to odpowiedzialność karna i finansowa, a to negatywnie odbije się na życiu naszej rodziny. Nie wyrażam zgody na dalsze wykorzystywanie przez szkołę mojej prywatnej przestrzeni życiowej poprzez zajęcie półek i szuflad w moich prywatnych meblach. Mam dość korzystania przez szkołę z mojej prywatnej drukarki, zwłaszcza, że to ja w pełni ponoszę koszty jej utrzymania, a tuszu idzie jak w małej agencji reklamowej. Zabraniam wykorzystywania prywatnego laptopa do celów służbowych. To samo dotyczy telefonu. Do dziś zastanawiam się po co mi w domu laminarka. Informuję, że nie będę zaopatrywał mojej żony w długopisy, zeszyty, wycinanki, naklejki, kleje i inne wszelkiej maści materiały biurowe. Nie będę również opłacał żonie dostępu do portali nauczycielskich a także finansował jej szkoleń. Za moje w 100 procentach płaci mój pracodawca, z uwzględnieniem dojazdu, zakwaterowania i wyżywienia. Nie będę więcej zdobywał od znajomych i przywoził z targów materiałów reklamowych typu kubki, breloczki, smycze czy inne długopisy. Narzędzia do wykonywania pracy powinien zapewnić pracodawca. Wiem, wiem może zmienić pracę. Owszem proponowałem, namawiałem, były jakieś pomysły. Niestety wiem, ze moja żona nie była by wtedy szczęśliwa. Wciąż cieszy się sukcesami „swoich” dzieci, tymi dużymi i tymi małymi. Pełne skrzywienie zawodowe. Nawet na zwykłych zakupach słyszę: „Weźmy te jogurty, są w takich fajnych słoiczkach, zrobię z nich z dziećmi stroiki na święta”. I nie kupujcie żonie kwiatów z okazji dnia nauczyciela i końca roku skoro jest to dla was takie uwłaczające. Stać mnie jeszcze i na to pomimo poniesionych powyżej kosztów. Kupuję często, bez powodu, bo lubię jak świeże kwiaty stoją na stole w salonie.
Co do samego strajku. Strajk, żeby był skuteczny musi być uciążliwy, lekarze nie leczą, pracownicy przerywają produkcję. Rolnicy i górnicy przy okazji spalą pół Warszawy. Nie wszyscy mogą zorganizować strajk, który uderzy bezpośrednio w rząd i nie wpłynie negatywnie na funkcjonowanie społeczeństwa. Martwicie się o los dzieci, wziętych na zakładników przez terrorystów nauczycieli, a nie dostrzegacie, że te same dzieci zapłacą za wszystkie programy +, które tak chętnie wszyscy przygarniają. Moje dzieci też w tym roku piszą egzaminy, jedno maturę drugie gimnazjalny. Tyle. Lecę do pracy bo się samo się nie zrobi.
Rodzice, pieniądze wydane na korepetycje, to jak w błoto. Korepetycje Waszym dzieciom nic nie dadzą. Wam też nic nie dały.
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!