- Gotowi na Rol-Szansę?
- Trochę mydła i wody, a tyle radości
- 5 lat od wejścia w życie „ustawy śmieciowej”. Jest czyściej?
- Czy przydrożne drzewa pójdą pod topór?
- Gotowi na imieniny? [UWAGA! ZMIANA W PROGRAMIE]
- Garbata miłość na czterech kółkach
- Piotrcovia w długach. Czy nowy prezes uratuje klub?
- Samobójstwo policjanta. Czy musiało do tego dojść?
- Kolejny amerykański prezydent będzie miał swoją ulicę w Piotrkowie?
Z kieliszkiem czy bez?
Polonez, kolorowe kreacje i...alkohol. „Legalne” trunki na studniówkowych stołach już nikogo nie dziwią. Wśród uczniów, rodziców i dyrekcji szkół (przynajmniej oficjalnie) trwają debaty: studniówka z kieliszkiem czy bez? Przygotowania do studniówki to dla młodych ludzi okres stresu przedmaturalnego, a także ekscytacji pierwszym balem z prawdziwego zdarzenia. Jednak organizacja imprezy nie zawsze jest przyjemna.
Wiąże się często z niekończącymi się dylematami, sporami, negocjacjami… A w końcu wychodzi jak zawsze. Czyli źle. Czy tak być musi?
Czujne spojrzenia nauczycieli podczas studniówki to dla większości maturzystów z poprzednich lat dobrze znana sprawa. Obmyślane kombinacje i sposoby walki z „przemytnikami” alkoholu są gotowe na wiele miesięcy przed balem. Jednak im więcej zakazów, tym bardziej wysilają się sami uczniowie. – Wiadomo, dziewczyna jest na końcu listy podejrzanych. Dlatego mój chłopak wszedł jako pierwszy, a ja podałam przez okno, co trzeba – opowiada ubiegłoroczna maturzystka. Dziś się z tego śmieje, ale wtedy, jak sama przyznaje, strachu nie brakowało.
- Kiedy ja brałam udział w swoim pierwszym balu, czyli siedem lat temu, nie było mowy o alkoholu na stole. Nauczyciele zabraniali. Wtedy całą zabawą i przygodą jednocześnie było przemycenie jakiegoś alkoholu i pierwsze degustacje mocniejszego trunku. Teraz wszystko wolno. Kiedyś był respekt, czasem lekki strach - mówi absolwentka jednego z piotrkowskich liceów. Czy o to właśnie chodzi? A może chodzi o szacunek dla instytucji szkoły i nauczycieli? W końcu to nawet 19-latkowie są uczniami. Czy wypada więc pić w obecności profesorów? W poniedziałek trzeba będzie spojrzeć im w oczy z nieco innej perspektywy.
- Nauczyciele wiedzieli, że mamy alkohol, ale kiedy uznali, że na stole znajdowało się go za dużo, dyrektor po prostu zabierał. Odbywało się to z uśmiechem na ustach, po przyjacielsku. Nauczyciele mieli do nas zaufanie. Poza tym w naszej szkole były świetne relacje między uczniami i nauczycielami. Można się było z nimi dogadać i nigdy nie nadużywaliśmy tego zaufania. Ja wypiłem tylko jeden kieliszek wódki. Nikt nie stał na straży tego umiaru, każdy pilnował się sam, bo czuliśmy się już dorośli. Wtedy szkoła stała się miejscem zabawy, zapomnieliśmy o szkole i poprzez dobry kontakt z belframi nie czuliśmy zażenowania na poniedziałkowej lekcji. Nie stało się nic, czego mielibyśmy się później wstydzić - mówi Janusz, który swój pierwszy bal miał pięć lat temu.
więcej w nr 4