Zwyczajów związanych z Bożym Narodzeniem jest mnóstwo i w każdej części świata i kraju znacząco się od siebie różnią. Sam okres poprzedzający świętowanie w wielu zakątkach Polski był różny, ale prawie zawsze przypominał wręcz ceremoniał. Bo żeby móc zastawić wigilijny stół, wiele składników potraw musiało być przygotowanych dużo wcześniej. Ziarno na chleb musiało zostać zasiane i zebrane, a potem po omłóceniu zamienione na mąkę, z której powstawał chleb czy kluski. Suszone owoce na wigilijny kompot musiały dojrzewać w sadach, by można je było przygotować na susz. Jedynie świąteczne drzewko przygotowywano niemal w ostatniej chwili, bo w tradycji choinkę stroiło się dopiero w Wigilię. Bo i zwykle tego dopiero dnia domownicy mieli czas, by oderwać się od codziennych obowiązków i od przygotowań, które zmierzały ku końcowi.
Jak mówi Aldona Plucińska, etnograf Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi - na terenie obecnego województwa łódzkiego właśnie do tych przygotowań przykładano dużą wagę. I to już od okresu adwentu i wielkiego postu. Choć był to okres bardzo radosny, to pozwalał poprzez wyciszenie i nabranie spokoju, odpowiednio przygotować się do świąt w sposób duchowy. To był czas na poczynienie pewnych obrządków kultywowanych na ziemi łódzkiej. A przed świętami m.in. obwiązywano słomą drzewka owocowe. To zwyczaj wywodzący się z ziemi łowickiej, ale też w wielu innych częściach województwa kultywowany. Przyjęło się też od pokoleń, że Boże Narodzenie to czas kiedy kojarzono pary i organizowano wesela. Do dziś w wielu wsiach panny wychodzą w wigilijny poranek na podwórze i liczą kołki w płocie, nasłuchują z której strony ujadają psy, by wiedzieć za ile tygodni i z jakiego kierunku nadejdzie do nich przyszły mąż – wyjaśnia etnograf.
Liczne tradycje dotyczyły też dostatku, który miało dać odpowiednie przygotowanie i przeżycie Bożego Narodzenia. To dlatego kury czy zwierzęta w gospodarstwach dostawały smakołyk czy dodatkowe porcje jedzenia. Wedle ludowych wierzeń miało to sprawić, że kury będą składać więcej jaj, a krowy zaczną dawać więcej mleka. Wielu gospodarzy po dziś dzień łamie się opłatkiem ze zwierzętami, ale dla nich opłatek jest kolorowany – czerwony lub zielony. Dostatku dotyczy też tradycja chowania do portfela łuski z wigilijnego karpia, bo miała ona przynosić pomyślność i sprawiać, że pieniądze będą się trzymać portfela tego, kto nie zapomniał owej łuski do niego włożyć.
W wielu domach nie mogło zabraknąć ozdób, a prym wiodą do dziś wianki i dekoracje z dodatkiem jemioły. Stanowi ona też dekorację przy nakryciach ustawianych na wigilijnym stole. W innych częściach kraju jemioły nie używa się tak często. A skoro już mowa o wigilijnym stole to znaleźć się na nim musiało dwanaście potraw, co ma symbolizować dwunastu apostołów – uczniów Jezusa. Choć zdaniem etnograf Aldony Plucińskiej nie zawsze potraw było aż tyle. – Czasem było ich mniej, w zależności od liczby domowników, a na staropolskim stole liczba potraw była nieparzysta. I w zależności od tego, jak zamożna była dana rodzina, to na jej stole stawało pięć, siedem, dziewięć lub jedenaście potraw. Każde z nich było wyjątkowe, bo na co dzień ich nie spożywano, albo robiono to sporadycznie. Między innymi to czyniło święta wyjątkowymi. A wśród składników wielu wigilijnych potraw można było znaleźć wspomniane już wcześniej płody pól i sadów, takie jak groch, mak, grzyby, orzechy, miód, kasze czy kluski. Nie podawano innego mięsa niż pochodzące z ryb. Nie podawano też alkoholu. I to niezależnie czy to była wiejska, uboga chata, czy dworek lub dom mieszczański.
- Wśród najpiękniejszych zwyczajów świątecznych na całym świecie podziwiane są te najbardziej polskie – dzielenie się opłatkiem i zostawianie przy stole jednego pustego miejsca dla zbłąkanego wędrowca – mówi etnograf.
Z wymienionych zwyczajów to ledwie skromna część, bo poszczególne elementy inaczej wyglądają na ziemi piotrkowskiej, a inaczej na ziemi opoczyńskiej czy łowickiej, gdzie mocne piętno odcisnął też lokalny folklor. Wielu obrządków już się nie praktykuje, bo i pamięć o nich zanika. I o wielu ciekawych tradycjach może nam już opowiedzieć tylko etnograf, który pielęgnuje wiedzę o tym jak to dawniej było. A jak jest dziś?
Obecnie święta opanowane są przez komercyjne elementy, które poprawiają wygodę i tempo przygotowań. Wiele rzeczy można kupić, zamiast je przygotowywać, choć zdaniem wielu – kłóci się to z przesłaniem świąt. Gotowe można kupić stroiki, potrawy, a nawet choinkę – z lampkami i ozdobami. Choć na szczęście zwyczaj ubierania i strojenia drzewka przetrwał i pozwala scalać więzy rodzinne między pokoleniami. A właśnie wieszanie girland, łańcuchów i bombek wspomina się latami w ciepły sposób. Kto nie pamięta wręcz rytuału wieszania lampek, który niemal zawsze kończył się koniecznością ich naprawy? Do tego wiele ozdób można było przygotować samemu wykorzystując do tego papier, karton, włóczkę czy słomę. To też dawało szansę na spędzenie wielu chwil w rodzinnym gronie, a obecnie staje się już odchodzącym w niepamięć zwyczajem.
Współczesne święta zmienił jeszcze jeden element – pandemia. Apele o ograniczenie kontaktów z seniorami, by uchronić ich przed zakażeniem koronawirusem, powodują rozterki. Bo z jednej strony mamy troskę i obawy o zdrowie bliskich, a z drugiej widzimy samotność, jakiej doświadczają nie mogąc przytulić wnuków… Samotnie spędzą Wigilię osoby przebywające na kwarantannie.
Ograniczenie kontaktów między członkami rodzin wymuszą też obostrzenia, jakie wprowadził polski rząd. Podstawowe z nich to nałożenie limitu osób przy wigilijnym stole. Poza domownikami może to być nie więcej niż pięć osób. Jeśli zatem w jednym domu mieszkają cztery osoby, to mogą przyjąć jeszcze pięć, co przełoży się na dziewięć miejsc. Dodatkowe nakrycie nie jest uwzględniane w rządowych rachunkach. Ale liczba wiernych na pasterce już jest. I według wytycznych w kościołach podczas mszy może przebywać ograniczona liczba osób. Na każdą z nich musi przypadać 15 metrów kwadratowych, a dodatkowo uczestnicy nabożeństwa muszą zasłonić nos i usta. Jeszcze jedną istotną zmianą wprowadzoną na czas świąt, jest brak godzin dla seniorów w dniu Wigilii. Oznacza to, że 24 grudnia w godzinach między 10.00 a 12.00 zakupy będzie mógł bez problemu zrobić każdy.
Wyznaczanie obostrzeń dotyczy też okresu po Bożym Narodzeniu i warto tu pamiętać o restrykcjach nałożonych na noc sylwestrową. Zgodnie ze słowami ministra zdrowia – od godziny 19.00 31 grudnia do godziny 6.00 1 stycznia będzie obowiązywał całkowity zakaz przemieszczania. Wyjątku nie zrobiono nawet dla właścicieli psów, którymi kieruje zegar biologiczny, a nie ministerialne wytyczne.
A jakie mogą być święta przyszłości? Jakie by nie były dzięki technice, komercjalizacji czy za sprawą czynników zdrowotnych, oby nie brakowało w nich bliskości, serdeczności i chwil, które pozwolą zaliczyć okres świąt do najmilszych wspomnień, także dla kolejnych pokoleń.