Stanisław Mikulski: Miałem w Piotrkowie sympatię...

Tydzień Trybunalski Środa, 02 stycznia 20130
Nie ma chyba w Polsce osoby, która nie znałaby postaci Hansa Klossa z kultowego serialu “Stawka większa niż życie”, a tym bardziej odtwórcy tej roli, Stanisława Mikulskiego. Do tej roli wytypował go reżyser serialu Janusz Morgenstern.
fot. YoAnnafot. YoAnna

Jak po latach przyznał Mikulski, był do tej roli najlepszy, bo w owym czasie nie był jeszcze tak szeroko znany publiczności, dopiero co bowiem przeniósł się z teatru w Lublinie na scenę Teatru Powszechnego w Warszawie. Ponadto świetnie odpowiadał wymogom scenariusza - przystojny blondyn o niebieskich oczach, świetnie prezentujący się w mundurze…

W ciągu zaledwie kilku miesięcy od chwili premiery “Stawki większej niż życie” Stanisław Mikulski stał się prawdziwym bożyszczem tłumów. Nie tylko w Polsce. Po emisji serialu w ówczesnej Jugosławii aktora zaproszono z rodziną na wczasy do Zagrzebia, gdzie - jak wspominał - przeleżał na plaży 14 dni z twarzą w piasku, bo gdy tylko podnosił głowę, pojawiał się nagle tłum wielbicieli. Na Węgrzech, w Budapeszcie, na Nep-stadionie na aktora czekało przeszło 100 tysięcy ludzi, zaś w macedońskiej Biatoli zgromadził większe tłumy niż sam Tito.

Za rolę Klossa Stanisław Mikulski odebrał wiele nagród, w tym m.in. nagrodę I stopnia ministra obrony narodowej, w latach 1968 - 1970 aktor był trzykrotnie pod rząd laureatem plebiscytu na najlepszego aktora organizowanego przez “Express Wieczorny”, w 1968 zdobył “Złotą Maskę”, a w 1972 roku “Złoty Kwiat Pragi”.

Mimo przyjemnych aspektów popularności, postać Hansa Klossa dała się mocno we znaki Stanisławowi Mikulskiemu. Aktor nie uniknął zaszufladkowania. Choć zagrał w przeszło 70 filmach, w tym tak głośnych i uznanych przez krytykę, jak: “Kanał”, “Zamach”, “Powrót na ziemię” czy “Miś”, choć na scenie teatralnej stworzył wspaniałe kreacje aktorskie, dla milionów Polaków na zawsze pozostał agentem J-23.

Co ciekawe, do dziś aktor dementuje plotki, jakoby na początku lat 70. nakład numeru “Der Spiegel” z jego zdjęciem w mundurze Abwehry i podpisem “Takim pokochały go miliony” na okładce rozszedł się w RFN na pniu. Zdjęcie aktora nigdy nie ukazało się w “Der Spiegel”.

Z aktorem spotkaliśmy się w Łodzi, jeszce w 2012 roku.

- Panie Stanisławie, jak Pan wspomina Piotrków Trybunalski, miasto, w którego plenerach zagrał Pan m.in. w komedii “Ewa chce spać” oraz w jednym z odcinków “Stawki większej niż życie”?
- Stanisław Mikulski: W Piotrkowie bywałem w czasie wojny. Mój ojciec nawet mieszkał w tym mieście przez jakiś czas. Rzeczywiście wspominam Piotrków, bo to nie tak daleko – 45, 46 km. I “Ewa…”, i “Stawka…” - te dwa filmy tu kręciliśmy. Ale mało tego, miałem nawet w Piotrkowie jakąś sympatię, tyle tylko, że wtedy miałem jakieś 17, 18 lat. Piotrkowianki są ładne, oj są…
- Łódź, Lublin, Warszawa – które z tych miast darzy Pan dziś większym sentymentem?
- Sentymentem darzę Łódź, bo jestem łodzianinem, tu się urodziłem, tu się wychowałem, stąd wyjechałem 60 lat temu. Łódź jest mi zawsze bliska, chociaż teraz tak się rozwinęła. Co prawda Pietryna (jak się mawiało na ulicę Piotrkowską) pozostała taka jak dawniej - nadal piękna. Rzadko tu teraz bywam, ale gdy jestem, zwracam uwagę na te odrestaurowane kamienice. Jest rzeczywiście jest na co popatrzeć. A poza tym rozrosła się Łódź na zewnątrz przede wszystkim. Dąbrowy, Chojny… to miasto liczy dzisiaj prawie milion mieszkańców. Kiedy ja tu mieszkałem, była połowa.
- Czy bywa Pan zaskoczony, gdy na spotkania przychodzą z rodzicami kilkuletnie dzieciaki i te dzieciaki wiedzą, kim Pan jest?
- Przepraszam, ja za to przepraszam, że te brzdące też muszą o tym wiedzieć. To wina telewizji, która na siłę karmi telewidzów naszym serialem. Już tego trochę za dużo przez te wszystkie lata.
- Jest Pan jednak ikoną polskiej popkultury?
- Och, jak ja nie lubię tych ikon. To straszne. Nie, ja jestem normalnym człowiekiem.
- Był i jest Pan pierwszym aktorem w Polsce, który grywał samego siebie. Wystarczy chociażby wspomnieć takie filmy, jak: “Dziewczyny do wzięcia” czy “Misia”…
- To były właściwie takie epizody, przemknąłem tylko gdzieś na ekranie, chodziło bardziej o to, że reżyser chciał mnie pokazać w mojej roli, z moim nazwiskiem.
- A serial “Samochodzik i templariusze”? Dla wielu to serial równie kultowy, jak Pan go wspomina?
- Równie niesłychanie sympatycznie. “Stawka…” i “Samochodzik…” to dwa seriale z mojej zawodowej kariery, które uwielbiam. “Samochodzik…” zawsze mnie odmładza, gdy patrzę, jaki tam byłem jeszcze młody i śliczny (śmiech). W każdy razie ogromnie mile wspominam pracę nad tym serialem. Niedawno miałem nawet wyprawę do Radzynia, tam serial kręciliśmy i tam był zlot harcerzy. Zostałem tam zaproszony, byłem na ognisku, bo właśnie był to rajd szlakiem Pana Samochodzika.
- Wrócę jeszcze na chwilę do Klossa. Z racji tej roli jest Pan nazywany polskim Jamesem Bondem…
- O nie, nie, proszę mnie nie wyzywać od Bondów (uśmiech), nie jestem żadnym Bondem, jestem normalnym Mikulskim, który tylko grywał Klossa.

 

Rozmawiała Agawa

POLECAMY


Zainteresował temat?

8

0


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat